Etnoekskursja

"Szczęśliwi ludzie" jest na swój sposób ciekawym filmem. Demaskuje bowiem tęsknotę cywilizowanego człowieka za czystością kontaktu z naturą.
Werner Herzog zrobił sobie kolejną wycieczkę krajoznawczą. I podobnie jak w przypadku Antarktydy i Jaskini Chauveta nakręcił o tym film. Tym razem jednak miał wsparcie ze strony rosyjskiego dokumentalisty. Czyżby komary z syberyjskiej tajgi okazały się za dużym wyzwaniem dla Niemca?

Oglądając film "Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze", łatwo można dojść do wniosku, że przyjęta przez Herzoga formuła dokumentu powoli się wyczerpuje. O ile "Spotkania na krańcach świata" robiły wrażenie, dając poczucie obcowania z Niewypowiedzianym, to już w przypadku "Jaskini zapomnianych snów" ważniejsze było to, że dokument zrealizowano w 3D. W przypadku "Szczęśliwych ludzi" wrażenie pompatyczności i przesadnej egzaltacji jest obezwładniające. Zamiast autentycznych przeżyć dostajemy sztuczne scenki zainscenizowane na potrzeby mieszczucha z zachodniego świata, który nie wie nawet, jak wygląda dziko rosnąca brzoza.

Może jest to wina montażu albo pracy kamery, ale jest w filmie wiele momentów, kiedy wyraźnie czuć, że zachowanie traperów – bohaterów dokumentu – nie było naturalne, że kamera nie przyłapała ich na gorącym uczynku, tylko wszystko było wcześniej zaplanowane. Oczywiście to nic nowego (inaczej nie przyznawano by nagrody za scenariusze w filmie dokumentalnym). Jednak większość udanych dokumentów potrafi zachować iluzję.

"Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze" jest na swój sposób ciekawym filmem. Demaskuje bowiem tęsknotę cywilizowanego człowieka za czystością kontaktu z naturą jako anachronizm – rzecz, na którą można sobie pozwolić tylko dzięki wygodzie, jaką zapewniają zdobycze technologiczne. Autorzy "Szczęśliwych ludzi"  nie ukrywają bowiem tego, jak ciężkie jest życie traperów. Herzog delikatnie obchodzi fakt, że bohaterowie, którym się przygląda, stanowią gatunek wymierający. Z pewną tęsknotą i zazdrością mówi o ich bezgranicznej wolności. Ale jednocześnie pokazuje, jaka jest za to cena. Wątpię, by wśród oglądających film znalazło się wielu chętnych na wyprawę do tajgi nie na tydzień czy dwa, a na całe życie.

"Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze" jest pieśnią pożegnalną przygotowaną dla świata, który jest nam już w zasadzie całkowicie obcy.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones