Recenzja filmu

W cieniu chwały (2008)
Gavin O'Connor
Edward Norton
Colin Farrell

Film w cieniu

Zły glina, dobry glina, glina rozdarty i glina zmartwiony pozostałą trójką. A wszystko w jednej rodzinie. Film trwa dwie godziny, wersja reżyserska będzie trwała pewnie cztery, a historie da się
Zły glina, dobry glina, glina rozdarty i glina zmartwiony pozostałą trójką. A wszystko w jednej rodzinie. Film trwa dwie godziny, wersja reżyserska będzie trwała pewnie cztery, a historie da się zmieścić w jednej. Co nie zmienia faktu, że rzecz ogląda się przyjemnie. Szkoda tylko, że owa przyjemność wynika z faktu, że właściwie od początku wiadomo, o co chodzi. Finał jest dosyć oczywisty i tylko drogi dojścia do niego mogą być różne. Różne, jednak wszystkie przewidywalne. Ot, opowieść policyjna, w którą wciągnięto rodziny każdego z bohaterów, ale, że to i tak była jedna wielka rodzina, więc nie miało to właściwie znaczenia. Jedna żona umiera, druga odchodzi od męża, trzecia męża kocha, ale mąż jest szują. Jakby nie było, wiadomo, że będzie źle i ktoś w końcu musi zginąć. Ale zanim to nastąpi, wszyscy (poza żoną, która od męża odchodzi) siądą przy wigilijnym stole, zjedzą indyka i będą udawali, że wszystko jest dobre. Chwyt psychologiczny, mający za zadanie pokazać głębie obrazu? Może i tak, ale do mnie nie trafia. Jeżeli odrzucimy otoczkę obyczajową, która tu plącze się nieporadnie pod nogami i skupimy się na stronie filmu o gliniarzach, to będziemy w miarę zadowoleni. Trup ściele się umiarkowanie gęsto, ale bez zbędnej przesady, jest trochę strzelania, jeden pościg pieszy, aczkolwiek niezbyt widowiskowy i krótki. Są pobicia, a na koniec zaserwowano nawet niewielkie zamieszki. Jest satysfakcjonująca gra aktorska: dobry Norton, znakomity Colin Farrell, sadysta, którego brwi właściwie mogłyby grać same z siebie i lekko alkoholowy Voight. Do teraz nie wiem, czy senior rodziny pił bez powodu, czy miało to jakieś głębsze znaczenie. Może miało, tylko dlaczego scenarzysta, gdzieś w połowie historii, zapomniał o alkoholizmie strapionego gliniarza? Może uznał, że jednak do niczego się to nie przyda? O czym to właściwie jest? Chyba o zbrodni i karze, winie i przebaczeniu, może chodzi o pokutę, albo o coś podobnego. O cokolwiek chodzi, wszystko zostaje w rodzinie. „W cieniu chwały” - jest wszystko, czego można oczekiwać od filmu o policyjnej familii. Szkoda tylko, że to wszystko faktycznie jest w cieniu. Niemniej jednak, film, jak już wspomniałem, ogląda się dobrze, pod warunkiem, że człowiek nie nastawia się na ambitne kino. Bo, nie łudźmy się, idąc do McDonalda, nie oczekujemy, że podadzą nam homara na srebrnej tacy. „W cieniu chwały” to taki hollywoodzki fast food, tyle, że je się go dwie godziny. A kto nie lubi fast foodów? Poza tym, takie filmy sprawiają, że te lepsze obrazy ogląda się z prawdziwą i niekłamaną przyjemnością. No bo powiedzcie - jakby smakował homar, gdybyście jedli go codziennie? Żadna przyjemność.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones