Recenzja filmu

Rytuał (2011)
Mikael Håfström
Anthony Hopkins
Colin O'Donoghue

Gdy długo spoglądamy w otchłań

Tematyka egzorcyzmów stanowi bardzo dobry materiał dla kina grozy i jest chętnie wykorzystywana przez twórców filmowych. Za pioniera w przenoszeniu na ekrany kin tego typu walki Dobra ze Złem
Tematyka egzorcyzmów stanowi bardzo dobry materiał dla kina grozy i jest chętnie wykorzystywana przez twórców filmowych. Za pioniera w przenoszeniu na ekrany kin tego typu walki Dobra ze Złem należy uznać Williama Friedkina. W 1973 roku nakręcił on "Egzorcystę" - horror, który przez wielu krytyków i widzów został uznany za najstraszniejszy film grozy w historii. Film jak na ironię doczekał się dwóch wyjątkowo nieudanych sequeli i jednego znośnego prequela. Powiewem świeżości okazały się "Egzorcyzmy Emily Rose" z 2005 roku, których schemat fabularny został kilkukrotnie skopiowany w mniej udanych straszakach. "Rytuał" jest próbą nowego podejścia do tematu, nakręconą przez uznanego szwedzkiego reżysera - Mikaela Håfströma, który od kilku lat pracuje przy amerykańskich filmach. Jego najnowsze dzieło niestety potwierdza, że kręcenie filmów w Hollywood najwidoczniej mu nie służy.

Prawie czterdzieści lat temu, jeszcze przed dobą Internetu i spopularyzowaniem krwawych rzezi w filmach i grach komputerowych, aby nakręcić dobry  horror o tematyce religijnej wystarczyło tylko (a może i aż) stopniowo zbudować odpowiedni klimat i zszokować pruderyjną publiczność kilkoma bluźnierstwami wypowiedzianymi przez opętaną przez demona małą dziewczynkę. Te dwie zasady okazały się strzałem w dziesiątkę i chyba wystarczyły do zagwarantowania "Egzorcyście" miana filmu kultowego. Czasy jednak się zmieniają i do zadowolenia widza, który zjadł zęby na wielu nowszych horrorach, potrzeba o wiele więcej. Håfström, aby tego dokonać, postanowił zogniskować fabułę swojego filmu na problemie kryzysu wiary.

Michael Kovak (Colin O'Donoghue) jest na najlepszej drodze do tego, aby zostać księdzem z przypadku. Nie czuje specjalnego powołania, ani nawet nie jest przekonany co do wiary w Boga, ale chce podtrzymać rodzinną tradycję. Kiedy na kilka dni przed ślubami kapłańskimi postanawia zrezygnować, dostaje ultimatum: albo zwróci czesne w wysokości 100.000 USD, albo wyjedzie do Watykanu szkolić się na egzorcystę. Jak nie trudno się domyślić młodzieniec wkrótce trafia do Rzymu i dostaje się pod skrzydła starego walijskiego egzorcysty, ojca Lucasa Trevanta (Anthony Hopkins). Dalszy rozwój akcji można opisać cytatem z Fryderyka Nietzschego: Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.

Początek filmu w pewnym sensie nie jest nawet taki zły. Na wstępie dostajemy cytat z Jana Pawła II, który to może połechtać tych bardziej sentymentalnych polskich widzów. Ponadto motyw wątpiącego księdza trafia na podatny grunt ideowy coraz bardziej zlaicyzowanego społeczeństwa, które zaczyna odkładać na bok opis świata proponowany przez religię i coraz ufniej spogląda na ręce naukowcom z CERNu. Co więcej, w "Rytuale" Kościół katolicki i jego reprezentanci są przedstawiani w bardzo przyziemny sposób, niejako zdjęci z piedestału. Pomijając niezdecydowanego głównego bohatera, poznajemy przecież jego współlokatorów (w domyśle również przyszłych księży), którzy namiętnie zagrywają się w "Gears of War" - grę umożliwiającą wyjątkowo brutalne masakrowanie kosmitów. Ksiądz, który szantażuje Michaela okazuje się być nałogowym palaczem, a bohater grany przez Anthony'ego Hopkinsa chodzi nieskrępowanie z rozpiętą pod szyją sutanną i radośnie zwisającą koloratką. Jak by tego było mało, potyczki słowne między Michaelem, a ojcem Xavierem (watykańskim specjalistą od egzorcyzmów) zdają się pokazywać wyższość racjonalizmu młodego adepta nad skostniałymi zasadami starego klechy.

Z czasem jednak film przestaje przypominać zabawne dzieło antyreligijnej propagandy i zaczyna się... horror (w obu możliwych znaczeniach tego słowa). Kiedy Michael zaczyna uczestniczyć w egzorcyzmach, film całkowicie traci impet. Najbardziej odbija się to na dialogach, które z upływem czasu są coraz słabsze. Dyskusje teologiczne z czasem osiągają poziom amatorskiej filozofii, a słowna walka z demonem zamiast budować grozę - coraz bardziej śmieszy. Najbardziej w tym wszystkim zawodzi Anthony Hopkins, który przez lata przyzwyczajał widzów do tego, że poniżej pewnego poziomu gry nigdy nie schodzi, a tymczasem jego postać (zwłaszcza pod koniec filmu) okazuje się być całkowicie niewiarygodna.

Niestety filmu nie ratuje ani dobry początek, ani zerżnięcie kilku udanych motywów z "Egzorcysty" (opętana dziewczyna, młody ksiądz i stary egzorcysta, sceny w ulewnym deszczu). Kiepskie dialogi, sztuczna gra aktorska i sztampowe zakończenie sprawiają, że "Rytuał" jest filmem niewykorzystanego potencjału. Można sobie zadać pytanie: czy mogło być gorzej? Z ulgą muszę przyznać, że chyba tak. Przed seansem na którym byłem, został wyświetlony zwiastun filmu pt. "Ksiądz". Zapowiada się prawdziwa gratka dla fanów filmów pokroju "Legionu"...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mikael Håfström to twórca między innymi filmu "Zło", który odbił się szerokim echem i stał się jedną z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones