Recenzja filmu

Obsesja (2009)
Steve Shill
Idris Elba
Beyoncé

Gdzie te kobiety z dawnych lat?

Solidna, lecz mało inspirująca robota przeznaczona dla przeciętnego bywalca multipleksów, któremu nie w głowie studia filmoznawcze.
W latach 80., kiedy okrzepła już druga fala feminizmu i kobiety coraz śmielej sięgały po władzę, kina przeżyły oblężenie bohaterskich heroin i niebezpiecznych psychopatek. Te ostatnie straszyły mężczyzn na wszystkie możliwe sposoby, okazując się dla nich godnymi przeciwniczkami (choć po prawdzie częściej walczyły z innymi kobietami). W kolejnej dekadzie twarde kobiety odeszły do lamusa, a symbolem zmierzchu była Jennifer Jason Leigh w "Sublokatorce". Teraz, wykorzystując modę na lata 80., twórcy "Obsesji" postanowili sięgnąć po tamte mrożące krew w żyłach wzorce i sprawdzić, jak będą funkcjonowały na początku XXI wieku. Współczesną psychopatką jest ponętna blondyna Lisa. Poznajemy ją wraz z głównym bohaterem Derekiem Charlesem, gdy pojawia się w jego firmie na zastępstwie jako sekretarka. Jest miła, kompetentna i atrakcyjna. Jeszcze kilka lat temu Derek nie wahałby się ani chwili i wylądowałby z nią w łóżku. Niestety Lisa pojawiła się za późno. Parę lat wcześniej Derek miał równie atrakcyjną asystentkę Sharon, która tak mu się spodobała, że postanowił się z nią ożenić. Lisa wychodzi jednak z bardzo rozsądnego założenia, że żona nie jest żadną przeszkodą i stopniowo osacza Dereka. Próbuje zdobyć go miłym słowem, odrobiną chemii, a kiedy trzeba i szczyptą przemocy. W porównaniu z psychopatkami z lat 80., Lisa w wykonaniu Ali Larter wygląda dość blado. Fakt, jest atrakcyjniejsza od większości swoich poprzedniczek, ale mało w niej prawdziwej diaboliczności, nie mówiąc już o pomysłowości. Jej inwencja kończy się na erotycznej bieliźnie i lekach nasennych. Glenn Close nie dorasta nawet do pięt. Ci zatem, którzy liczyli na comeback formuły 'na wariatkę', będą rozczarowani. Jednak wartko przyjrzeć się bliżej filmowi, bowiem wbrew pozorom mówi on dużo o współczesnym świecie. Trójka głównych bohaterów jest dokładnie taka, jak cała współczesna zachodnia cywilizacja. To lśniące gadżety, które na pierwszy rzut oka zdają się superatrakcyjne, spełniające marzenia. To jednak blask pozłacanej fasady: nowoczesność, ładny wygląd i prostota w użyciu, unikanie wszystkiego, co wymyka się utartej normie. Steve Shill pod przykrywką psychologicznego thrillera przemyca także kilka komentarzy dotyczących aktualnej sytuacji w Stanach. Biała Lisa jest tu drapieżnikiem niszczącym życie czarnoskórego Dereka.  Ten jednak, przy udatnej pomocy swojej żony, staje do walki, odtrąca kuszące zniewolenie i sięga po rządy. Patrząc w ten sposób na "Obsesję", otrzymujemy jeden z pierwszych triumfalnych peanów po sukcesie Baraka Obamy. Co ciekawe, końcówkę dość łatwo można było przerobić, gdyby jednak Obama wyborów nie wygrał. "Obsesja" jest kinowym debiutem Steve'a Shilla. Reżyser jest za to doskonale znany z małego ekranu, gdzie odpowiadał za realizację odcinków takich seriali jak "Dynastia Tudorów", "Rzym" czy "Deadwood". I to serialowe doświadczenie jest widoczne zarówno w konstrukcji bohaterów, jak i poprowadzeniu akcji. Solidna, lecz mało inspirująca robota przeznaczona dla przeciętnego bywalca multipleksów, któremu nie w głowie studia filmoznawcze.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones