Recenzja filmu

Obiecaj mi! (2007)
Emir Kusturica
Uroš Milovanović
Marija Petronijević

Happy end

U Kusturicy bez zmian. W jego najnowszym filmie, "Obiecaj mi!", możemy znaleźć wszystko, z czego słynie serbski reżyser. Multikulturowy chaos, bałkańską żywiołowość i radość w czystej postaci.
U Kusturicy bez zmian. W jego najnowszym filmie, "Obiecaj mi!", możemy znaleźć wszystko, z czego słynie serbski reżyser. Multikulturowy chaos, bałkańską żywiołowość i radość w czystej postaci. Tsane (Uros Milovanović) wyrusza do miasta, by wypełnić trzy zadania postawione mu w testamencie przez umierającego dziadka (Aleksandar Berček). Młody farmer musi przywieźć do domu ikonę św. Mikołaja, prywatną pamiątkę kupioną za pieniądze uzyskane ze sprzedaży krowy i... żonę. Prosta intryga prowadzi nas do szeregu nieoczekiwanych zawiłości, konfrontując wiejską mentalność z miejską kulturą. Tsane szybko znajduje obiekt westchnień ukrywający się pod postacią skromnej Jasnej (Marija Petronijević), nieoczekiwanie wplątując się tym samym w gangsterską intrygę, w której ukochana stanowi jedną z głównych kart przetargowych. W zmaganiach z groteskowymi kryminalistami dodatkowo pomagają mu przyszywani krewni, robiący szemrane interesy z wrogiem. Film momentami przypomina spontaniczny festiwal nonsensu, a masa absurdalnych ozdobników znacznie przerasta treść. Oglądaniu efektownych scen akcji towarzyszy nam tradycyjna, cygańska nuta, a widz pamiętający wcześniejsze filmy Kusturicy z pewnością niejednokrotnie doświadczy drażniącego deja vu (pamiętacie wiejskiego macho z "Czarny kot, biały kot"? Wypisz, wymaluj – kierownik burdelu). Latający ludzie, seks w bagażniku i ślub wśród szybujących pocisków... chaos i piętrzący się absurd szczególnie w końcowych momentach aż kipią z najnowszego obrazu Serba. Wszystko to wydaje się aż nazbyt optymistyczne i przesłodzone, a film wieńczy wymowna plansza z napisem "happy end". Chcę robić kino, które rozgrzeje widza – deklarują na każdym kroku Kusturica. I wciąż mu się udaje, a "Obiecaj mi!" tętni temperamentem i bałkańską energią. Efektowny, radosny i nieźle zagrany z pewnością dostarczy widzom sporo rozrywki. Trudno jednak uciec od uczucia wtórności, które towarzyszy śledzeniu kolejnych scen. To już kiedyś było, Kusturicy brakuje nowych pomysłów, a jego filmy nieustannie wykorzystują ten sam, utarty schemat. Jest to zarówno największa wada, jak i zaleta filmu. Wybierając się na kinowy seans, nie licz na nic nowego – będziesz srogo zawiedziony. Jeśli jednak oczekujesz przede wszystkim baśniowej rozrywki i radosnej wtórności, do jakiej przez lata przyzwyczaił nas Serb, to jest film dla Ciebie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dobra wiadomość dla wszystkich fanów Emira Kusturicy: na Bałkanach bez zmian. W pokazywanym na festiwalu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones