Recenzja filmu

Artur i Minimki 3. Dwa światy (2010)
Elżbieta Kopocińska
Luc Besson
Freddie Highmore
Mia Farrow

Hej, przygodo!

Reżyser nie popada na szczęście w ton moralizującego ględy – nauka jest tutaj podawana mimochodem podczas kolejnych efektownych potyczek. Nie ma mowy, żeby ktokolwiek nudził się na filmie.
Gdybym był złośliwy, napisałbym, że seria przygód Artura i Minimków dorasta wraz ze swoim twórcą. Dwa pierwsze filmy były pastelowymi bajkami rozgrywającymi się w magicznym świecie pełnym skrzatów, potworów i ukrytych skarbów. W trzeciej części reżyser Luc Besson zrzuca wdzianko dobrodusznego ogrodowego duszka i zakłada hełm lorda Vadera z "Gwiezdnych Wojen". "Dwa światy" stają się w ten sposób pastiszem starych produkcji science-fiction, w których paskudztwa z innego wymiaru próbują przejąć kontrolę nad prowincjonalnym amerykańskim miasteczkiem. 

Akcja filmu zaczyna się w miejscu, w którym skończyła się zeszłoroczna "Zemsta Maltazara". Tytułowy czarny charakter – szkaradny osobnik z zapędami dyktatorskimi (świetny dubbing Daniela Olbrychskiego) – przedostaje się z królestwa Minimków do świata ludzi. Przy pomocy czarodziejskiego eliksiru zamierza on stworzyć oddaną armię, z którą podbije Ziemię. Może mu się przeciwstawić jedynie Artur, wsparty przez księżniczkę Selenę i jej brata Betamesza. Na bohaterów czeka sporo wyzwań: pościg wodną bańką przez rury w babcinym domu,  spotkanie z królową pszczół, lot sklejonym samolotem, a wreszcie wielka bitwa na ulicach miasta. Besson rzadko kiedy zdejmuje nogę z gazu. Akcja pędzi niczym zabawkowa kolejka, w której Artur próbuje dać odpór umięśnionemu przeciwnikowi. Nawet jeśli sens następujących po sobie jak w kalejdoskopie zdarzeń  zostaje po drodze zgubiony, widzom młodszym i starszym nie powinno to przeszkadzać.

W filmie powraca powtarzane już w poprzednich częściach przesłanie o szacunku do matki natury. Człowiek powinien dbać o każde, nawet najmniejsze żyjątko, zamiast rościć sobie prawo do panowania nad światem. Tylko symbioza świata ludzi i zwierząt może uchronić Ziemię przed najgorszymi kataklizmami. Reżyser nie popada na szczęście w ton moralizującego ględy – nauka jest tutaj podawana mimochodem podczas kolejnych efektownych potyczek. Nie ma mowy, żeby ktokolwiek nudził się na filmie.

W trakcie trwającej blisko trzy dekady kariery Besson nigdy nie udawał, że jest poważnym panem reżyserem. Kręcenie filmów sprawiało mu zawsze autentyczną frajdę. Plan zdjęciowy to dla niego ogromny plac zabaw, na którym może robić, co tylko mu się podoba. W "Nikicie", "Leonie zawodowcu" czy "Piątym elemencie" brał na warsztat rozrywkę dla starszych chłopców: komiksową przemoc, wielkie pistolety i szybkie samochody. W filmach o Minimkach cofa się zaś do czasów dzieciństwa, gdy świat krył fascynujące tajemnice, a ich poznawanie było wielką przygodą. Czy Besson wykazuje w takim razie przejawy starczego zdziecinnienia? Może i tak, ale póki nie brakuje mu wrażliwości i talentu, nie należy się tym przejmować.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones