Recenzja filmu

The Wash. Hiphopowa myjnia (2001)

Wczoraj wieczorem w towarzystwie polskiej braci hip hopowej obejrzałem komedię zatytułowaną "The Wash. Hip hopowa myjnia". Koniec projekcji zastał mnie w ogromnej rozterce. Otóż sądząc ze śmiechu na sali wszyscy doskonale się bawili, a mnie chciało się płakać z żalu nad tak słabym filmem. Bohaterami "The Wash" są Sean (Dr. Dre) i Dee Loc (Snoop Dogg), dwaj najlepsi przyjaciele i zarazem współlokatorzy. Niestety, Sean popada w poważne problemy finansowe i nie jest w stanie zapłacić na czas swojej połowy czynszu. Przyjaciołom grozi eksmisja. Za namową Dee Loca Sean podejmuje pracę w pobliskiej myjni samochodowej, gdzie od razy trafia na stanowisko menadżera, a co za tym idzie przełożonego Dee Loca. Ta sytuacja powoduje, że stosunki pomiędzy przyjaciółmi ulegają znacznemu ochłodzeniu... Nie będę ukrywał, że w ogóle nie czuję takich klimatów, jakie reprezentuje "The Wash. Hip hopowa myjnia". Dowcipy o bąkach, sraczce, paleniu trawy oraz "bzykaniu lasek" w brudnej toalecie nie należą do moich ulubionych toteż powodów do śmiechu na wczorajszym pokazie nie miałem zbyt wiele. Nie ruszała mnie również ilustrująca film muzyka. Zdaniem siedzących obok mnie osób była ponoć całkiem przyzwoita, ale do mnie, starego, smutnego bluesmana zwyczajnie nie przemawiała. Jestem w kropce, nie wiem, co napisać o tym filmie. Ja nie znalazłem w nim nic ciekawego. Fabuła, aktorstwo, reżyseria - to elementy, których w tym obrazie po prostu nie było. Z drugiej jednak strony entuzjastyczne reakcje zgromadzonej na sali hip hopowej publiczności przekonują mnie, iż "The Wash" może się podobać określonej grupie odbiorców. Moja rada brzmi. Jeśli jesteś miłośnikiem hip hopu, podobał Ci się wcześniejszy film wg scenariusza D.J. Pooha pt. "Piątek" możesz, na swoją odpowiedzialność, zaryzykować wycieczkę do kina. Jeśli jednak opisane powyżej klimaty są ci obce trzymaj się od "Myjni" z daleka.