Hipiska-albinos, ale nic poza tym

W Hollywood już na dobre nastała moda na filmy o nastolatkach. Problematyka dzieciaków z pryszczami i pierwszymi włosami, już nie tylko na głowie, szybko znalazła potencjalnych odbiorców. Do
W Hollywood już na dobre nastała moda na filmy o nastolatkach. Problematyka dzieciaków z pryszczami i pierwszymi włosami, już nie tylko na głowie, szybko znalazła potencjalnych odbiorców. Do takowych dzieł można zaliczyć pierwsze lepsze "Cała Ona", "Szkołę uwodzenia" czy "Dziewczyny z drużyny". A seriali mamy całą masę, np. "Weronika Mars". Od czasu debiutu "Strasznego filmu" pryszczate małolaty stały się maszynką do zarabiania pieniędzy, a ich umiarkowane umiejętności aktorskie są wyznacznikiem jakości parodii filmowych. Takim przykładem jest właśnie "To nie jest kolejna komedia dla kretynów". Wbrew pozorom film jest kolejną komedią dla kretynów,  dla widzów o dość niskim IQ, a jego nierzadko mało wyszukany żart może odstraszyć, bo pomimo jego wulgarności na filmie da się śmiać, jeśli tylko oczywiście za chwilę nie pojawi się obleśny gag nic niewnoszący do fabuły. Szkoda, że o to bardzo trudno podczas seansu.   Krótko o fabule. Janey, profesjonalna malarka, tworząca w pocie czoła wielkie dzieła (szlaczki i kreski), nie jest wielbiona w typowo amerykańskim liceum. Trudno się temu dziwić. W końcu za konkurencję robią ekstrawaganckie dziwadła, takie jak uczennica z wymiany, ubrana w strój pierwszych ludzi (tyle że biblijnych), hipiska-albinos i zbliżająca się do wieku emerytalnego szkolna reporterka nadrabiająca zaległości, także erotyczne. Zainteresowany Janey jest z kolei Jake Wyler – szkolne ciacho, które schrupać chce także jego rodzona siostra  Catherine. Niegroźne jej kazirodcze zapędy, w końcu tu o zarażenie chorobą weneryczną trudniej (czyżby na motywach "Mody na sukces"?). Jake Wyler ma ochotę się zabawić, wspólnie z kumplami zakłada się, że na bal maturalny pojawi się z nową dziewczyną i to nie byle kim – z Janey!! (Hipiska-albinos jak widać się nie spodobała, a uczennica w stroju Ewy z miejsca robiła za dużo szumu). Jake obiecuje przyprowadzić na imprezę zupełnie nową Janey – sexbombę, na której widok impotencja idzie w niepamięć. Czy wygra zakład? A co jeśli zamiast myśleć o większej popularności zadurzy się w kreatywnej Janey? Co wtedy?!   Parodie młodzieżowe przede wszystkim wyśmiewają popularne wśród amerykańskiej grupy małolatów stereotypy charakterów i schematy zachowań. I tak króluje tu seks, narkotyki, taśmy (nie Oleksego, ale też jest ostro), wyszukany miejski slang, ekstremalne praktyki seksualne, niesmaczne skojarzenia pokroju toalety i wypróżniania. A przy tym mnóstwo niejasności, absurdu pełną gębą i oczywiście typowej dla nastolatków muzy. Czyli Wilkommen in Amerika!   "To nie jest kolejna komedia dla kretynów" jest przede wszystkim parodią słynnej komedii dla nastolatków "Cała Ona". Ta z kolei puszczała oczko w stronę legendarnego już "Pigmaliona". Wielokrotne przeobrażenia brzydkiego kaczątka już widzieliśmy, jednak w parodii Joela Gallen transformacja jest pokazana w sposób bezcelowy, ale ta bezcelowość jest tu, siląc się na językowy absurd - zamierzona. Na dokładkę dołożono tu kilka wstawek ze "Szkoły uwodzenia" (a jakże, skoro fabuła rozgrywana jest w szkole) i "Dziewczyn z drużyny". Bardziej czujne oko wypatrzy jeszcze odwołania do "Zakochanej złośnicy", "American Beauty", "American Pie" czy "Ostrej jazdy".   Jeśli nie macie dość, to polecam jeszcze pseudobohaterskie teksty Mr. T (nasz kochany B.A. z "Drużyny "A"") i Randy'ego Quaida, który stara się ratować sytuację, ale jego postać jest niestety naciągana, bo już poznaliśmy słynnego kuzyna Eddiego z cyklu "W krzywym zwierciadle". Scenki z nim przypominają konsumpcję kolejnej porcji frytek z McDonalda. Straciły swój smak po pierwszym spożyciu. Co do reszty obsady, nie wypada zawracać sobie nią głowy, bo parodię młodzieżowe to przede wszystkim kino nie wymagające specjalistycznego przygotowania. Można z ręką na sercu przysiąc, że wiele scen było improwizowanych.   Nie oznacza to jednak, że wykształciuchy z dyplomem i tytułem poczują się urażeni na seansie. Jeśli tylko macie do siebie sporo dystansu i wyobraźnie na którą tytułami winniście sobie zasłużyć, to krótkie acz wulgarnie komediowe filmidło powinno od czasu do czasu was rozbawić. Bo chociaż hipiska-albinos, to wyszukany i chyba jedyny interesujący gag w filmie, zabawa w wypatrywanie znanych scenek może być utożsamiana z jako taką rozrywką. Nie polecam, ale i nie odradzam. Po prostu film, jak film. W ocenie zmieści się w przedziale miedzy przeciętnym a takim "OK", ale na tym polu ma jeszcze sporą konkurencję. Hollywood kręci parodie młodzieże dalej. I wcale nie zamierza przerywać...
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones