Recenzja filmu

Zniewolony. 12 Years a Slave (2013)
Steve McQueen
Chiwetel Ejiofor
Michael Fassbender

Historia amerykańskiego rozliczania

Amerykanie coraz chętniej rozliczają się ze swojej historii. Kiedyś modne było kręcenie filmów potępiających wojnę w Wietnamie, słynny motyw american dream też nie został pominięty. Teraz jednak
Amerykanie coraz chętniej rozliczają się ze swojej historii. Kiedyś modne było kręcenie filmów potępiających wojnę w Wietnamie, słynny motyw american dream też nie został pominięty. Teraz jednak coraz częstszym tematem do dyskusji staje się niewolnictwo w XIX wieku i bezmiar jego okrucieństwa. Niewątpliwie, tamte mroczne czasy są skazą w historii Stanów Zjednoczonych. I pytanie, które zadajemy sobie po seansie Steve'a McQueena, wydaje się oczywiste: Czy Amerykanie dorośli już do tego rozliczenia? Czy nie popadają w skrajności i potrafią chłodno podejść do tematu?

"Zniewolony. 12 Years a Slave" jest historią opartą na wspomnieniach Solomona Northrupa. Jako wolny człowiek padł ofiarą oszustwa i zostaje sprowadzony do roli niewolnika wystawionego na pastwę bezlitosnych i bezbożnych właścicieli wielkich włości. Ciemnoskórzy więźniowie są zmuszani do ciężkich prac, wielokrotnie poniżani i odarci z resztek godności. Ich "panowie" zaś dokładają wszelkich starań, wespół w zespół z innymi "białymi" oszustami, by w doczesnym życiu czarnej społeczności nie było nic oprócz wyczekiwania śmierci. 

Oglądając obraz McQueena ma się nieodparte wrażenie, że ta historia już ujrzała światło dzienne wcześniej, tylko w nieco innych sceneriach. Historia upodlenia człowieka, zabrania mu wszystkiego i sprowadzenia do poziomu robaka pełzającego u stóp. Ale pomimo fantastycznych ujęć (tutaj pytanie, dlaczego zabrakło nominacji do Oscara za zdjęcia?), doskonałej scenografii, plejady gwiazd na ekranie - "Zniewolony. 12 Years a Slave (2013)Zniewolony. 12 Years a Slave" jest filmem nieprzekonującym. Chiwetel Ejiofor już po godzinie seansu nuży swoją ubogą mimiką, przez co odgrywany przez niego bohater wydaje się być pozbawionym głębi. Potęguje to fakt, że nawet epizodyczne role są ciekawsze od samego Solomona, co nie powinno mieć miejsca. Ukłony należą się Michaelowi Fassbenderowi, który daje popis swojego warsztatu i bez dwóch zdań, jest najbardziej elektryzującą postacią na ekranie. 

"Zniewolony. 12 Years a Slave" niestety nie ima się od nachalnej maniery pokazywania, że świat jest tylko czarno-biały. I o ile, chociażby w "Django", takie ujęcie było okraszone pewnym dystansem, gdyż w zamyśle widz miał przeżyć katharsis, obserwując masakrę jakiej dokonywał tytułowy bohater na swoich oprawcach, o tyle "Zniewolony. 12 Years a Slave" to film powierzchowny, heroizujący postać Solomona Northrupa bez większego analizowania. U McQueena "biali" to bestie w ludzkiej skórze (Fassbender, Giamatti) albo są obdarzeni naturą dobrodusznego Samarytanina (Pitt, Cumberbatch) - nie ma miejsca dla postaci bardziej złożonych, niejednoznacznych. Eskalacja przemocy jest tutaj nieodłącznym elementem wspomnień o niewolnictwie, ale niepotrzebnie wychodzi na pierwszy plan. Zaduma nad ludzkim cierpieniem jest tak wszechobecna, że przykrywa właściwy sens historii Solomona - czy udało mu się "żyć", a nie tylko "przeżyć". Martyrologia ciemnoskórych niewolników w wydaniu McQueena to obraz wybitnie robiony pod amerykańskiego widza, który musi pamiętać, w jakich bólach rodziła się demokracja, w której teraz może egzystować. To niepotrzebne popadanie w schemat bardzo razi w oczy.

Rozczarowuje też ścieżka dźwiękowa. Hans Zimmer zdaje się kompletnie nie wysilać przy swoich najnowszych kompozycjach. Dowodem jest fakt, że główny motyw przewodni "Zniewolonego. 12 Years a Slave" do złudzenia przypomina utwór "Time" z "Incepcji" - również jego autorstwa. Fakt ten zadziwia tym bardziej, że sam pan Zimmer potrafił muzyką dopełniać obrazy tworząc niezwykłe dzieła sztuki ("Cienka czerwona linia") - tutaj poszedł na "łatwiznę". A szkoda.

Podsumowując, nie próbuję kompletnie skrytykować "Zniewolonego. 12 Years a Slave". To film solidnie zrobiony, z doskonałymi zdjęciami i kilkoma dobrymi rolami (obok Fassbendera należy zwrócić uwagę na Dano, Paula Giamatti czy też nominowaną do Oscara Lupitę Nyongo'o), ale brak mu świeżości. Siermiężna filozofia, którą zawarto w "Zniewolonym. 12 Years a Slave", to chyba najlepszy dowód na to, że wzruszająca historia wypełniona przemocą poskutkowała, ale to nie dowód na to, że Amerykanie dorośli do rozliczenia z przeszłością - do tego jeszcze daleka, żmudna droga.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Zniewolony. 12 years a slave" zamyka "trylogię cierpienia" Steve'a McQueena, na którą, poza jego... czytaj więcej
Wszyscy wiemy, jak to jest z rodzeństwem – choć korzenie ma wspólne, niektóre cechy odziedziczyło po... czytaj więcej
Gdy w 2008 roku na ekrany wchodził "Głód", wielu przecierało oczy ze zdumienia. Oto nikomu nieznany... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones