Recenzja filmu

Babel (2006)
Alejandro González Iñárritu
Brad Pitt
Cate Blanchett

Historia o ludzkiej głupocie

Zanim zdecydowałem się pójść do kina na "Babel" przeczytałem kilka recenzji. Oprócz zarysu fabularnego dowiedziałem się z nich, że to film o niemożności komunikacji pomiędzy ludźmi. Sugeruje to
Zanim zdecydowałem się pójść do kina na "Babel" przeczytałem kilka recenzji. Oprócz zarysu fabularnego dowiedziałem się z nich, że to film o niemożności komunikacji pomiędzy ludźmi. Sugeruje to nawet sam tytuł, będący nazwą biblijnej wieży, której budowa zesłała na ludzi karę w postaci pomnożenia i pomieszania języków. Ja odebrałem "Babel" inaczej. Pod koniec filmu chłopczyk zapytał nianię, czy zrobiła coś złego. "Nie, jedynie coś głupiego" usłyszał w odpowiedzi. I wbrew pozorom właśnie o tym jest ten obraz. O ludzkiej głupocie i o jej konsekwencjach. Każda tragedia wynika tutaj z ludzkiej głupoty: nie z antycznego Przeznaczenia, nie z powodu dobrych chęci czy nawet żądzy zysku. Chodzi o głupotę - zwykłą, powszechną głupotę. A jaka jest różnica między głupotą a złem, które wywołuje? Kiedy widz uzmysłowi to sobie, odbiera dziejące się przed jego oczyma dramaty inaczej. Zostają one odarte z nadętej otoczki i stają się bardziej przyziemne i bliskie. I dobrze, bo inaczej "Babel" może wydawać się filmem dla filmu, dobrym obrazem o niczym, zapatrzonym w lustro odbijające pustkę. Aktorstwo jest bez zarzutu. I o dziwo mam tu na myśli mniej znaną część obsady. Lubiani przeze mnie Brad Pitt i Cate Blanchett, chociaż to ich nazwiska promują obraz, pojawiają się na ekranie stosunkowo rzadko, przez co nie mają okazji rozwinąć skrzydeł. Szczególnie spodobali mi się Adriana Barraza w roli pracującej na czarno niani i Rinko Kikuchi jako nastoletnia głuchoniema półsierota rozpaczliwie potrzebująca bliskości. Również i muzyka stoi na wysokim poziomie. Szczególnie końcowe sceny przyozdobione są naprawdę nawiedzającymi tematami. Co się chwali, kompozytor nie oznaczał swoją obecnością każdej sceny, doskonale wiedząc, że czasami cisza oddziałuje najsilniej. "Babel" to dobry film. Tylko i aż tyle. W trakcie seansu odczuwałem pewne dłużyzny, nawet mając na uwadze styl reżysera. Wielka szkoda, bo sam początek filmu nie marnuje ani jednej sekundy. Każda klatka, każda scena przekazuje potrzebne informacje. Podobnie dialogi nie wykładają od razu wszystkiego na ławę, ufając inteligencji widza, że sam uzupełni luki. Niestety, później było trochę gorzej. Niektóre sceny ustanawiały to, co moim zdaniem było już ustanowione, przez co stawały się zbędne. Myślę, że bez szkód dla całości, a wręcz z pożytkiem, dałoby się z tego obrazu wykroić jakieś 30 minut. Myślę, że ludziom, którym spodobały się poprzednie obrazy Alejandro Gonzáleza Iñárritu, "Babel" nie trzeba polecać. Jeśli komuś nie przypadły do gustu "Amorres perros" czy "21 gramów", to najprawdopodobniej i ostatni z tryptyku nie sprawi, że zmienią zdanie.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Cztery nowele i cztery intymne historie. Wiąże je ze sobą przypadkowy strzał z karabinu. Wydarzenia,... czytaj więcej
W przerwie świątecznej, już po rodzinnych spotkaniach i bożonarodzeniowych wydarzeniach, postanowiłem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones