Hołd bezimiennym

Przede wszystkim "O krok od sławy" to studium człowieka-artysty. Na przykładzie bohaterek odpowiada na pytanie o to: kim trzeba być, aby zostać sławnym artystą, i co trzeba mieć, by znaleźć
Bruce Springsteen, Michael Jackson, Sting, The Rolling Stones – wszyscy znamy tych artystów, nucimy ich piosenki. Ale choć to oni są bohaterami własnych sukcesów, to jednak nie byliby na szczycie, gdyby nie wsparcie wielu osób, których istnienie jest przez szeroką publiczność ignorowane lub brane za pewnik. Morgan Neville postanowił przedstawić tych nieznanych bohaterów sceny muzycznej ostatniego półwiecza. I tak powstał znakomity dokument, słusznie nagrodzony Oscarem, "O krok od sławy".



Na pierwszy rzut oka obraz Neville'a wydaje się bardzo typowym przedstawicielem swojego gatunku. Reżyser spotyka się z grupą artystek, które były kiedyś członkiniami chórków wielkich gwiazd muzyki rozrywkowej. Dziś są już statecznymi paniami, nie wszystkie pozostały piosenkarkami. Przed kamerą wspominają swoją młodość i pracę na scenie. Jak można się spodziewać, słyszymy historię triumfów, radości i rozczarowań, opowieści o zdradzonych marzeniach i niewykorzystanych szansach, o odbitym blasku sławy, szacunku i sztuce. Jednak Neville pokazuje, że nawet tak prosta formuła może stać się podstawą wyjątkowego obrazu, który jest zdecydowanie czymś więcej niż tylko portretem kilku śpiewających dam.

"O krok od sławy" jest przede wszystkim hołdem złożonym muzyce rozrywkowej i jej dominującym gatunkom w latach 60., 70. i 80. Bohaterki (na ekranie pojawiają się głównie panie, choć jest też paru piosenkarzy drugiego planu) są naszymi przewodniczkami po świecie rock and rolla, popu, soulu, r&b i jazzu. Każdy, kto choć trochę interesuje się muzyką, pochłonie ten film na jednym oddechu. Neville tworzy barwny obraz świata pełnego egoizmu, autentycznego talentu i sztucznego blichtru. Sprawi, że będziemy zazdrościć bohaterkom, bo choć większość z nich nie zyskała sławy, to jednak mają niesamowite wspomnienia, których nikt i nic nie jest w stanie im odebrać.



Jest to również historia Stanów Zjednoczonych i rewolucji obyczajowych, jakie na przestrzeni ostatniego półwiecza miały tam miejsce. Neville rozgrywa ten wątek po mistrzowsku: nie narzuca interpretacji, lecz tak wplata go w narrację bohaterek, że wydaje się wręcz przemykać podskórnie, by dopiero później objawić się w pełnej krasie. W ten sposób reżyserowi udało się uniknąć wrażenia, że prawi kazania albo (co gorsza) naciąga fakty. Jego film ma bardzo naturalny charakter, mocno nieinwazyjny. "O krok od sławy" jest raczej formą gawędziarstwa niż akademickiego wykładu. To sztuka, która udaje się niewielu dokumentalistom.

Jednak przede wszystkim "O krok od sławy" to studium człowieka-artysty. Na przykładzie bohaterek odpowiada na pytanie o to: kim trzeba być, aby zostać sławnym artystą, i co trzeba mieć, by znaleźć się na szczycie. Oczywista odpowiedź – talent – okazuje się fałszywa. Wszystkie osoby zaprezentowane w tym filmie są niezwykle utalentowane, a jednak większość z nich sławy nie zdobyła. Neville, pokazując, jakimi ludźmi są bohaterowie jego filmu, wskazuje na to, czego im brakuje i na to, czego mają w nadmiarze, a co nieodmiennie prowadzi do tego, że będąc o krok od sławy, nie są w stanie owej magicznej granicy przekroczyć. Co jeszcze istotniejsze, Neville pokazuje, że nie ma w tym nic złego. Pragnienie sukcesu czasami jest sztucznie narzuconym oczekiwaniem. Pęd do wyróżnienia się, do znalezienia się w świetle reflektorów jest uznawany przez wielu, zupełnie bezrefleksyjnie, jako istota ludzkiej egzystencji. Tymczasem kilka z bohaterek "O krok od sławy" swoimi biografiami potwierdza, że tak wcale nie jest, że sława nie jest im potrzebna, że spełniają się bez adoracji milionów fanów. W ten sposób obraz Nevilla jest hołdem złożonym wszystkim, którzy działają na drugim planie, prawie anonimowo, a jeśli cieszą się szacunkiem, to wśród ludzi, z których zdaniem się liczą.



"O krok od sławy"
to wspaniała opowieść, która zrzuca z nas jarzmo konieczności ścigania się o palmę pierwszeństwa. Są tacy, którzy tego wyścigu potrzebują jak tlenu. Ale są też tacy, którzy nie muszą tak żyć. I jedni, i drudzy zasługują, zdaniem Nevilla, na nasz szacunek i wdzięczność.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones