Recenzja filmu

Serce lwa (2013)
Dome Karukoski
Peter Franzén
Laura Birn

Honor rasisty

"Serce lwa" niczym specjalnym widzów nie zaskoczy. Niektórzy mogą wręcz doznać wrażenia deja vu. Karukoski postanowił skoncentrować się na postaciach. I choć jego film robi wrażenie lepszej
Jeden z głównych schematów narracyjnych kina polega na tym, by konfrontować ze sobą przedstawicieli dwóch różnych światów. Im bardziej się od siebie różnią, tym lepiej wypadają na ekranie. Co istotne, schemat ten można wykorzystać w każdej konwencji, zarówno w komedii, jak i dramacie. W przypadku "Serca lwa" mamy do czynienia z poważniejszą wersją. Jego twórca – Dome Karukoski – nie skorzystał z okazji i nie przygotował rewizjonistycznej alternatywy. Zamiast tego spróbował dać widzom coś znajomego, tyle że w nowych kostiumach.



Jego starania przyniosły zamierzony skutek. "Serce lwa" niczym specjalnym widzów nie zaskoczy. Niektórzy mogą wręcz doznać wrażenia deja vu. Karukoski postanowił skoncentrować się na postaciach. I choć jego film robi wrażenie lepszej telenoweli, to dzięki bohaterom jest w stanie naprawdę zaciekawić oglądających i wciągnąć ich w historię, która jest stara jak świat kina.

Fundamentem "Serca lwa" jest postać Teppo. Jest on członkiem grupy neonazistów. Wierzy w ideę Finlandii dla Finów. Nie ogranicza się tylko do wykrzykiwania haseł, ale kiedy trzeba, potrafi wprowadzać je w czyn. Przez to trafił do więzienia, z którego niedawno wyszedł. Ale Teppo nie jest bezmyślnym brutalem, który dzięki nazistom może wyrazić swoje mroczne pragnienie przemocy. Teppo jest człowiekiem honoru, który pragnie przynależności i akceptacji. Zna swoje ograniczenia, może nawet nadaje im zbyt wielką wagę. Siła ksenofobów pozwala mu poradzić sobie z własnymi kompleksami. Jednak coraz mocniej czuje, że zabrnął w ślepą uliczkę. Niespodziewanie znajduje drzwi, które prowadzą do innego świata. Spotyka Sari i zakochuje się w niej. Niestety jego szczęście szybko może przerodzić się w koszmar. Sari ma bowiem czarnoskórego syna. Teppo musi skonfrontować się z własnymi uprzedzeniami i zdecydować, co i kto jest dla niego ważniejsze.



Na tym mocnym fundamencie Karukoski buduje całą narrację, której kluczowym elementem jest postać Rhamadhaniego, czyli syna Sari. Chłopiec na co dzień musi borykać się z przejawami rasizmu. W szkole zachowania "kolegów" są bagatelizowane. Kiedy więc w domu pojawia się mężczyzna obnoszący się dumnie ze swoimi tatuażami obwieszczającymi jego rasowe poglądy, Rhamadhani nie jest zadowolony. Siłą "Serca lwa" jest właśnie sposób pokazania relacji Teppo z Rhamadhanim. Reżyser zrezygnował tu z jakże częstego zabiegu tworzenia jednokierunkowej interakcji. Teppo chwilami stawiany jest w sytuacji ofiary, Rhamadhani momentami jest bezwzględnym drapieżcą. Dzięki temu chwytowi Karukoski od samego początku porzuca koncepcję opozycji. Dwóch bohaterów jest niemal identycznych, różnica koloru skóry i wieku, ma tu drugorzędne, powierzchowne znaczenie. "Serce lwa" staje się więc historią nie tyle odkrywania tego, że wszyscy jesteśmy tacy sami, ile raczej radzenia sobie z tą świadomością w warunkach, gdy reszta świata nie chce tego zaakceptować. I dotyczy to nie tylko białej większości, ale również czarnoskórej mniejszości, co widać dokładnie na przykładzie postaci ojca Rhamadhaniego.



Z pozoru są to drobnostki, które nie zmieniają w istotny sposób podstawowego schematu narracyjnego. Ale mają one wartość kumulacyjną i sprawiają, że widz zarazem czuje się bezpiecznie, oglądając wariację na temat znajomej historii, i jest zaintrygowany niuansami, które sprawiają, że całość odbiera się jako rzecz świeżą i interesującą. Udało się to osiągnąć między innymi za sprawą bardzo dobrej gry Petera Franzéna. Aktor potrafił w przekonujący sposób zaprezentować różne aspekty osobowości Teppo. Nie było to łatwe, bo postać ta ma sporo cech, które aż prosiły się o przerysowanie i karykaturalne potraktowanie.

Należy też pochwalić samego reżysera. Mimo odwoływania się do procesów społecznych zachodzących w Finlandii, nie poddał się pokusie moralizowania. "Serce lwa" nie zmienia się w polityczną agitkę, nie próbuje narzucić widzom określonych racji, nie powtarza błędu mediów, które sprowadzają człowieka do jednego światopoglądowego hasła.
 
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
[left]Należy podchodzić pełnym obaw do filmu, który porusza tematykę rasizmu i do tego wyprodukowany... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones