Recenzja filmu

Tańcząc w ciemnościach (2000)
Lars von Trier
Björk
Catherine Deneuve

I've seen it all

Tymi słowami zaczyna się jedna z wielu wstawek musicalowych w filmie "Tańcząc w ciemnościach". Ja również mogłem powiedzieć: "Widziałem wszystko", aż do czasu obejrzenia dzieła Larsa von Triera.
Tymi słowami zaczyna się jedna z wielu wstawek musicalowych w filmie "Tańcząc w ciemnościach". Ja również mogłem powiedzieć: "Widziałem wszystko", aż do czasu obejrzenia dzieła Larsa von Triera. W swoim dorobku zaliczyłem wiele "klasyków", których nie zapomnę nigdy, ale tak wielkiego ciężaru emocjonalnego, połączonego zarazem z wielkim podziwem i zachwytem, jeszcze nie doświadczyłem. Nieprawdopodobne wrażenia, niemal ocierające się o katharsis, cała gama uczuć przeplatających się podczas oglądania: od złości, po skromny uśmiech, współczucie, strach, kończąc na spontanicznym płaczu. A fabuła wydaje się prosta i niezapowiadająca aż tak wielkich przeżyć. Akcja filmu toczy się w latach 60-tych, w Ameryce. Selma, główna bohaterka dramatu, wydaje się, że znalazła raj na Ziemi. Z biednej i prowincjonalnej Słowacji przenosi się do - w jej mniemaniu - bogatych i pełnych dobrobytu Stanów. Wraz z synem - Genem korzystają z gościnności tutejszego małżeństwa: Billa i Jeane i zamieszkują w małej przyczepie kempingowej. Selma na co dzień pracuje w fabryce, wykonując mozolną, fizyczną "czarną robotę". Wieczorami realizuje swoją największą pasję - muzykę - chodząc na próby miejscowego kółka teatralnego. Oprócz tego jest jednak coś, co nie daje jej spokojnie zasnąć - dziedziczna ślepota, którą sama powoli zaczyna odczuwać, jednak najbardziej boli ją to, że prędzej czy później choroba dosięgnie jej ukochanego syna. Mozolnie zbiera swoje ciężko zarobione pieniądze, aby wyleczyć Gene'a. Wkrótce zostanie okradziona, jednakże Selma jest gotowa na wszystko, by je odzyskać... Von Trier nie postawił w swoim filmie na jakąś specjalną filozofię, czy też skomplikowaną fabułę, ale na wrażenia. Jego dzieło nie pozostawia widza obojętnym, ogląda się je bardzo trudno, może dlatego, że jest przesycone realizmem. Ten "realizm", to główne założenia manifestu "Dogma 95", którego autorem jest właśnie Trier. Nie ma tu żadnych ulepszeń względem zdjęć, scenografii, dźwięku. Dlatego czujemy się, jak żywi uczestnicy wydarzeń, dlatego tak dogłębnie przeżywamy film. "Tańcząc w ciemnościach" jest ostatnim filmem z trylogii o wiele mówiącym tytule: "Złote Serce". Podobnie, jak w chociażby "Przełamując Fale" (pierwsza część trylogii), Duńczyk kreuje bohaterkę niemalże naiwną, pełną dobra, niewinną, którą dotykają tragiczne wydarzenia, dzięki czemu łatwiej nam o współczucie, solidaryzowanie się z postacią. Tworzy coś na kształt małego dziecka niewidzącego jeszcze zła paraliżującego człowieczeństwo. Jednak nie tylko sam charakter Selmy jest jakby z innego świata - również jej postępowanie. Mało kto odważyłby się z takim poświęceniem walczyć o dobro drugiego człowieka, nawet jeśli jest to jego dziecko. Selma wcale nie przejmuje się tym, że ona stanie się niewidoma, wszystko podporządkowuje tylko i wyłącznie Gene'owi. Wydaje się, że w całej gamie tej rzeczywistości, która otacza film, właśnie bohaterka jest najmniej realna. Bo czy w naszym świecie pełnym pychy, przemocy, zazdrości, walki o swoje, są jeszcze tacy ludzie jak Selma? Film, podobnie jak poprzednie części "Złotego Serca", brał udział w festiwalu w Cannes, ale jako jedyny został nagrodzony - i to dwukrotnie - za najlepszy film i najlepszą główną rolę kobiecą. I właśnie na tym drugim chciałbym się skupić. Ten tytuł otrzymała bowiem Björk. Paradoks polega na tym, że nie jest ona z zawodu aktorką, a Trier decydując się na przydzielenie jej głównej roli, sporo ryzykował. Jak się okazało, była to kapitalna decyzja, bo znana islandzka piosenkarka, grała z takim przekonaniem i poświęceniem, jakby wręcz to jej dotykały problemy Selmy. Sama Björk przyznała, że długo nie mogła otrząsnąć psychicznie się po tej roli i zdecydowała się nie grać już w żadnym filmie w przyszłości. Osobiście dawno żadna rola kobieca mnie tak nie zachwyciła, szkoda, że Björk nie została doceniona przez Amerykańską Akademię, bo, owszem, została nominowana do Oscara, ale jedynie za piosenkę. Właśnie, warto jeszcze słówko poświęcić muzyce, która ma absolutnie fundamentalne znaczenie w tym filmie. Dramat wręcz przeplata się z musicalem, co jest dość oryginalnym i raczej nie spotykanym pomysłem, bo oglądając chociażby "Chicago" czy "Dirty Dancing" widać na każdym kroku przepych, piękne kreacje, czy też unikalną aranżację, a i trudno te filmy włożyć do półki z "Tańcząc w ciemnościach". Ciekawego zabiegu dokonał reżyser, gdyż wstawki musicalowe są jakby wyobraźnią bohaterki, ucieka ona od problemów właśnie dzięki muzyce. Choreografie taneczne (profesjonalnie przygotowane pod okiem Vincenta Patersona, który współpracował m.in przy teledyskach Madonny) widzimy w tak nietypowych miejscach, jak sala sądowa czy fabryka, a za dźwięki służą tu chociażby odgłosy maszyn, czy przejeżdżającego przez tory pociągu. Prawda, że ciekawe? "Tańcząc w ciemnościach" to z pewnością nie propozycja na miły, sobotni wieczór ze smakołykami i szlachetnymi trunkami w tle. To pełen pasji i smutku film o cierpieniu, kłamstwie i fałszu, ale jednocześnie miłości, przyjaźni i poświęceniu. Po obejrzeniu tego filmu nie będziesz już tą samą osobą.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po raz pierwszy o filmie dowiedziałem się dosyć późno, bo w 2003 roku. Przeglądałem akurat program... czytaj więcej
Spośród kilku sceptycznych i negatywnych opinii na temat "Tańcząc w ciemnościach" najbardziej zapadł mi w... czytaj więcej
Obok twórczości reżysera Larsa von Triera nie można przejść obojętnie. Jego filmy się nienawidzi albo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones