Recenzja filmu

Hardcore Henry (2015)
Ilya Naishuller
Sharlto Copley
Danila Kozlovsky

I ty możesz zostać bohaterem

Jakiś czas temu po Internecie hulał parominutowy filmik, przedstawiający scenę akcji z perspektywy pierwszej osoby. Jako że serce mam gracza, to zabiło ono mocniej. "Hardcore Henry" to film
Jakiś czas temu po Internecie hulał parominutowy filmik, przedstawiający scenę akcji z perspektywy pierwszej osoby. Jako że serce mam gracza (chociażpalce niestety mniej umiejętne), to zabiło ono mocniej. Dowiedziawszy się, że to tylko przedsmak pełnego metrażu, ulokowałam w tytule spore nadzieje. Chociaż – bądźmy szczerzy – podziewałam się po prostu dobrej zabawy i kompletnej "demolki". Czy się zawiodłam? W 98% nie.

Historia dotyczy tytułowego Henry'ego, który budzi się w laboratorium, nicnie pamiętając. Okazuje się, że tu i ówdzie brakuje mu nieco z ciała, lecz problem ten zostaje dość szybko zażegnany. Podobnie jak w grach komputerowych (vide "Deus Ex: Human Revolution"), główny bohater zostaje poskładany do kupy za pomocą sztucznych, nieźle "zupgrade'owanych" części ciała. A co za tym idzie, staje się bardziej "hardcore'owy" od przeciętnego Kowalskiego i potrafi nieźle stłuc, gdy zachodzi taka potrzeba.

Jaki jest Henry? Cóż, nie umiem znaleźć innego słowa aniżeli "zdeterminowany", jako że niewiele o tej postaci wiemy. Bo i po co?To przecież tylko narzędzie do zabijania i pchania akcji do przodu. Jest enigmatyczny,ponieważ niejako to właśnie my – widzowie – stajemy się bohaterami filmu, obserwując akcję z niby własnej perspektywy.
Trzeba przyznać, że "Hardcore Henry" to film akcji. Doszczętnie. Ciężko natknąć się chociażby na całą minutę, w której moglibyśmy trochę odetchnąć (a co dopiero bohater). Kategoria "R" również nadana jest nie bez kozery. Już sama czołówka sprawia, że widzowie odwracają spojrzenie z niesmakiem i jest to dobrazapowiedź tego, co będzie działo się dalej. Jest bardzo brutalnie idość krwawo (mówię "dość", bo w porównaniu do np. "Kill Billa" ekran wcale krwią nie spływa - co najwyżej jakiś piesek przebiegnie, ciągnącza sobąoderwaną rękę). Kaskaderzy nie mają co liczyć na łaskę.
Cała rzeź jest jednak ubrana atrakcyjnie. Fakt, na ekranie dzieje się wiele i to w tempie, które nie do końca pozwala nam zaobserwować, co tak do końca serwuje nam twórca. Mimo to kolejne "lokacje" (pozwolę sobie zapożyczyć termin z branży gier komputerowych) są przemyślane, różnorodne, ciekawe. Trzeba zaznaczyć, że to pierwszy pełnometrażowy film reżysera –Ilyi Naishullera– który do tej pory ograniczał się do tworzenia teledysków dla swojego zespołu. Już one prezentowały pomysł z pierwszoosobowym zabijaką, więc są dobrym sprawdzianem tego, czy "Hardcore Henry" trafi w Wasze gusta.

Bez dużego dystansu twórcy do swojego dzieła i "strzelankowej" tematyki, nic by z tego wszystkiego nie wyszło. Dlatego w trakcie seansu bywa nawet zabawnie. Głównie za sprawą postaci Sharlto Copleya (znanegoz występów w przebojach takich jak "Chappi" czy "Dystrykt 9"), aktora z RPA, który ma nie tylko charakterystyczny akcent, ale i role. Do gustu nie przypadł mi główny negatywny bohater o dość niezwykłych zdolnościach, utrudniających zmagania Henry'ego, jednak nie narzekam. Pasował do konwencji, był zdecydowanie przerysowany ipo prostu zły, czyli taki, do jakiego przyzwyczaiły mnie gry. Poza tym tworzenie czarnego charakteru, którego widzowie lubią i który daje zrozumieć swoje motywy, to cecha filmów ambitniejszych. "Hardcore Henry" nie musi takiego udawać. Oprócz mężczyzn, mamy też ważną dla fabuły blondynkę, to jest ładną panią naukowiec, która – o dziwo – nie drażni. Mnie wręcz ujęły początkowe sceny z jej udziałem. Były jakby... miękkie.

Muzyka? Adekwatna do tego, co widzimy na ekranie. Kiedy trzeba, jest "power", zwolnienie, elektronika, rock lub retro.Z drugiej strony na chwilę obecną nie jestemw stanie przypomnieć sobie żadnej konkretnej melodii (z wyjątkiem "Queenów"), ale może to kwestia skupienia na obrazie. Twórca nie przeoczył też okazji do przemycenia własnych muzycznych dzieł, a te na szczęście wcale nie wydają się wciśnięte na siłę.

Dlaczego pozwoliłam sobie na2% zawodu? Z powodu moich problemów z żołądkiem. Dokładnie tak. Decydując się na ten film, bądźcie przygotowani na bunt błędnika, który opiekuńczo wyśle sygnał reszcie ciała, że oto mamy do czynienia z jazdą bez trzymanki. Denerwuje Was kamera "z ręki" i trzęsący się obraz na kinowym ekranie? Tego nie przetrwacie. Znam osoby, które wyszłyz sali. Jednak przy odrobinie samozaparcia igodzin doświadczenia jakogracza komputerowego idzie wytrzymać(w razie czego zabierzcie awaryjnie puste worki – byle nie dziurawe). Moim zdaniem film by wiele nie stracił, gdyby praca kamerzysty nie była aż tak chaotyczna. Być może właśnie o to chodziło, by obraz się rozmazywał i odrobinę ułatwił sprawę z efektami specjalnymi, lecz wielu widzom odebrało to radość z seansu, ba, nawet możliwość wytrwania do końca.
"Hardcore Henry" podzielił publikę. Jedni są zachwyceni, drudzy mieszają go z błotem. Nie da się jednak odmówić filmowi tytułu "odważnego" czy nawet"nowatorskiego".Przynajmniej jak na kino, bo przecież "gdzieś" już to widzieliśmy.Jeżeli gracie w gry komputerowe, to wiecie, czego się spodziewać – hoćby i walki z "bossem". Naishuller przeniósł obraz z mniejszych ekranów na te zupełnie duże i udało mu się to nieomal perfekcyjnie. Ten film niczego nie udaje.To kino rozrywkowe dla fanów brutalnych rozgrywek. Jeśli tego szukacie – będą Państwo zadowoleni. W przeciwnym razie darujcie sobie, przynajmniej ominą Was zawroty głowy.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zestaw skomplikowanych czynności rzędu przeprowadzania testu sprawności motorycznej pacjenta, podłączania... czytaj więcej
"Hardcore Henry" Ilyi Naishullera to film akcji, w którym forma jest wszystkim. Cała narracja prowadzona... czytaj więcej
Zanim "Hardcore Henry" powstało, Ilya Naishuller wyreżyserował dla zespołu Biting Elbows dwa teledyski... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones