Iluzje Banksy'ego

Największe wrażenie robi jednak sama ucieczka Banksy'ego, który w kinie, tak jak w sferze publicznej, miesza szyki, przestawia znaki, pokazuje rzeczy w innym świetle, pod innym kątem. Piętrzy
Banksy – człowiek legenda, najważniejsza postać street artu. Nikt nie wie, jak wygląda i jak się nazywa, to znaczy ktoś tam na pewno wie, ale niewielu. Ponoć urodził się w Bristolu w 1974 roku, ponoć na pomysł, by przerzucić się z puszki ze sprayem na szablony, które przyniosły mu taką sławę, wpadł, gdy leżał pod wagonem towarowym, ponoć ma całkiem spore grono naśladowców i nieźle mu się powodzi. Ponoć jego prace znajdują się na całym świecie, jego wystawy odwiedzają gwiazdy Hollywood. Ponoć. Stąpamy po niepewnym gruncie i pierwszy film Banksy'ego na pewno tego nie zmieni. Nie zobaczymy w nim twarzy artysty, nie dowiemy się, jak się nazywa, nie poznamy jego filozofii sztuki ani przyjaciół. Nie rozjaśni się żadna zagadka. Po obejrzeniu "Wyjścia przez sklep z pamiątkami" ciągle trudno rozstrzygnąć, czy rzeczywiście etosowy artyści z undergroundu wyklęli go za zdradę ideałów, za zaprzedanie się mamonie; po prostu trudno zmierzyć, ile w tym wszystkim zwały, a ile powagi.

Może jednak od początku, żeby nie gmatwać jeszcze bardziej tego, co i tak jest już mocno pogmatwane. Banksy nakręcił film. Nie jest to fabuła, ani dokument, ani fałszywy dokument. Coś pomiędzy, a raczej coś nowego. Banksy jest jednym z jego narratorów, bohaterów, tematów. Siedzi na krześle w otoczeniu swoich prac, na głowie ma kaptur i coś jeszcze, coś, co przysłania bezpośrednio jego twarz – jest tak, jakby komunikowała się z nami czarna dziura, może otchłań. Jest zadowolony, opowiada o szalonym Francuzie, który najpierw dorobił się na handlu ubraniami, a potem postanowił zostać wideo-kronikarzem street artu. Pojawiają się najważniejsze postacie ruchu, ich najważniejsze prace, Francuz zaczyna sam opowiadać: o tym, jak nie może rozstać się z kamerą, o tym, jak nie może złapać Banksy'ego, wreszcie, o tym, jak sam postanawia zostać artystą. Thierry Guetta, bo tak się nazywa rzeczony Francuz, wygląda i zachowuje się jak żart, ale tak naprawdę ciężko powiedzieć, czy rzeczywiście jest tylko żartem, wymysłem Banksy'ego, narzędziem do skompromitowania współczesnego obiegu sztuki, w którym nawet najgorszy bubel może uzyskać poklask tłumów, czy może jednak to prawdziwa postać. Śmiem wątpić, ale pewności nie mam. I właśnie to jest w "Wyjściu przez sklep z pamiątkami" najciekawsze – niepewność, konfuzja, nieporządek.

Oczywiście, dużą wartością filmu są obrazki, dzięki którym możemy poznać twórców zaangażowanych w street art, podglądnąć to, jak pracują, jak przechwytują marki, przejmują swoimi pracami świat (kapitalne prace namalowane przez Banksy'ego na murze izraelsko-palestyńskim). Oczywiście, fascynujące są w "Wyjściu przez sklep z pamiątkami" akcje Banksy'ego, na które patrzymy, jak choćby umieszczenie nadmuchanego więźnia Guantanamo w Disneylandzie. Największe wrażenie robi jednak sama ucieczka Banksy'ego, który w kinie, tak jak w sferze publicznej, miesza szyki, przestawia znaki, pokazuje rzeczy w innym świetle, pod innym kątem. Piętrzy iluzje, ciągle kłamie, a przecież mówi prawdę, choćby taką, że coraz łatwiej nas ogłupić, bo jesteśmy zbyt zajęci sobą, by uważnie patrzeć i samodzielnie myśleć.
1 10 6
Rocznik '83. Absolwent filmoznawstwa UAM. Krytyk filmowy. Prowadzi dział filmowy w Dwutygodnik.com. Zwycięzca konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2007). Współzałożyciel nieistniejącej już "Gazety... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
To, czym współczesny artysta wyróżnia się na tle społeczeństwa, zazwyczaj sprowadza się do kilku... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones