Recenzja filmu

Imiennik (2006)
Mira Nair
Irrfan Khan
Kal Penn

Indie bez blichtru

Mira Nair, raz jeszcze o tym, jak trudno zachować tożsamość w wieloetnicznym maglu współczesnego świata. Ekranizacja nagrodzonej Pulitzerem powieści Jhumpy Lahiri.
Mira Nair bierze na warsztat nagrodzony Pulitzerem bestseller Jhumpy Lahiri. Niestety, z wybitnej książki, nie zawsze powstaje takiż film (i wice wersa), i choć w "Imienniku" czuć klasę reżysera, po obejrzeniu pozostaje jednak spory niedosyt. Film opowiada historię pary hinduskich imigrantów, którzy w latach 60- ch ubiegłego wieku przybywają do USA. Ona pochodzi z tradycyjnej hinduskiej rodziny, on studiował już w Stanach, wraca do Indii tylko po to, żeby się ożenić. Wybranki prawi nie zna,. Na to przyjdzie czas później, w obskurnych klitkach Nowego Jorku. Tam rodzą im się dzieci, te będą już "prawdziwymi Amerykanami", bez kulturowych kompleksów i obciążeń. I to właśnie ich syn, o literackim imieniu Gogol, staje się głównym bohaterem, rozciągniętego na 30 lat dramatu. Ekranizacja rodzinnych sag to zadanie niewdzięczne, Mira Nair, dokonała wielu koniecznych skrótów w powieści Lahiri, co niestety, momentami jest mocno odczuwalne. Wątki się rwą, postaci momentami tracą wyrazistość, ale taka jest pewnie cena, za chęć ukazania w dwie godziny trzech dekad z życia jednej rodziny. Film Nair utrzymany jest w bardzo osobistym tonie. Reżyserka wieku 19 lat przybyła do USA i na zawsze zerwała kontakt z rodzinnymi Indiami. W "Imienniku" najciekawiej wypadają fragmenty zestawiające, coraz bardziej mitologizowany rodzinny kraj (sekwencje indyjskie utrzymane są w ciepłych barwach), z codzienną rzeczywistością amerykańskiej egzystencji. Szkoda tylko, że estetyczny rozmach przesłania reżyserce treść. Film o zderzeniu różnych kultur i mentalności, zamienia się z czasem w podejrzanie kiczowatą cepeliadę. Sprowadza skomplikowane relacje między bohaterami, do prostych opozycji: tradycja ? kosmopolityzm. To rozdarcie obrazują losy wspomnianego Gogola, jednak momentami trudno uwierzyć w autentyczność jego rozterek. Są zbyt wydumane, teoretyczne. Ciekawie wypadają na kartach książki, w filmie jednak brzmią sztucznie. Mira Nair z pietyzmem podeszła do książkowego świata, do tego stopnia, że zgubiła gdzieś swój wyrazisty ton, który świetnie znamy chociażby z "Monsunowego Wesela". Mimo wszystko, wciąż pozostaje jedną z ciekawszych przedstawicielek tzw. kina etnicznego i chętnie zobaczyłbym jej ekranizację "Białych Zębów" Zadie Smith. Może się doczekam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Urodzona w Delhi, lecz wyedukowana na Harvardzie - odważna, wyemancypowana - reżyser, która już debiutem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones