Recenzja filmu

Kill Bill (2003)
Quentin Tarantino
Uma Thurman
David Carradine

Inny

Tarantino. Z jego twórczością zetknąłem się po raz pierwszy parę lat temu, za sprawą "Pulp Fiction" wyświetlanego w TV (młody jestem, wcześniej nie interesowałem się kinem). Od tamtej pory pan
Tarantino. Z jego twórczością zetknąłem się po raz pierwszy parę lat temu, za sprawą "Pulp Fiction" wyświetlanego w TV (młody jestem, wcześniej nie interesowałem się kinem). Od tamtej pory pan Quentin zalicza się do grona moich ulubionych reżyserów. Co mnie urzekło w jego dziełach? Nie umiem tego opisać. To po prostu "coś", czego w żadnych innych produkcjach nie widziałem. Podobnie jest z "Kill Billem". Film - jeśli o fabułę chodzi - prosty jak budowa cepa. Panna młoda chcąca zemścić się (krwawo oczywiście) na ludziach, którzy zniszczyli najpiękniejszy dzień jej życia, w którym miała wyjść za mąż za ukochanego. Wszystko pięknie, zgodnie z planem, mają żyć długo i szczęśliwie itp., a tu nagle - tuż przed zaobrączkowaniem - do kościoła wpada 4 osobników w jasnym celu - zabić wszystko, co się rusza. A pannę młodą sponiewierać jak najbardziej, na rozkaz niejakiego Billa, za to, że ośmieliła się wystąpić z szeregów pewnego gangu. Istna jatka. Niestety (dla jej oprawców) Niebieskooka (w filmie imię bohaterki jest "wypipane") przeżywa. Po 4 latach budzi się ze śpiączki i zaczyna krwawe żniwa. Z opisu film wydaje się zwykłym bezsensownym mordobiciem, prawda? Otóż zapewniam was, że tak... nie jest. Jak osobiście nie lubię filmów, w których motywem przewodnim są strzelaniny czy bójki, a reszta jest tylko tłem (np. badziewia z Van Dammem czy innym Seagallem), tak "Kill Bill" podobał mi się - i to bardzo. Początkowo nie dopuszczałem do siebie myśli, że coś takiego może mi się podobać. A jednak. Jest w tym filmie coś, co czyni go innym. Zupełnie innym od wszystkich istniejących tzw. filmów akcji. Świetna muzyka, Tarantinowski klimat, efektowne walki i efekty specjalne, ciekawie opowiedziana historia i świetni aktorzy - to wszystko składa się na wrażenie końcowe. Film jest bardzo dobry. Nie jest arcydziełem, ale też na pewno nie jest - jak twierdzą niektórzy - badziewiem. Trzeba umieć dostrzec to, co Tarantino chciał przekazać. Czyli nic. Nie ma tu ukrytych przesłań, jest tylko - jakkolwiek śmiesznie to zabrzmi - poetycka wręcz jatka. Dlatego film ten jest tak oryginalny i inny od wszystkich. A właściwie pierwsza jego część...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Krew leje się strumieniami. Flaki walają się między odciętymi członkami. Umierający ludzie wrzeszczą... czytaj więcej
"Kill Bill"... Czym też on jest? Czy mamy do czynienia z kolejnym kiepskim filmem akcji, którego sukces... czytaj więcej
Quentin Tarantino to absolutny geniusz współczesnego kina. Jego nazwisko jest znane w każdym kręgu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones