Recenzja filmu

Krucjata Bourne'a (2004)
Paul Greengrass
Matt Damon
Franka Potente

Interaktywna akcja, prawie...

Sensacja kinowa już dawno mi się przejadła. Serwuje nam na ogół to samo danie, czyli niezniszczalnego głównego bohatera, którego nie imają się żadne kule, nawet wówczas, gdy większą sztuką jest
Sensacja kinowa już dawno mi się przejadła. Serwuje nam na ogół to samo danie, czyli niezniszczalnego głównego bohatera, którego nie imają się żadne kule, nawet wówczas, gdy większą sztuką jest przestrzelić niż trafić w tegoż człowieka. Dlatego też sporadycznie sięgam po takie produkcje. Ma to miejsce na ogół z chęci zapoznania się z każdą kolejną częścią przygód Jamesa Bonda, aby ujrzeć sposób przerobienia tej kinowej konwencji przez różnych twórców. Do obejrzenia "Krucjaty Bourne'a" skłoniło mnie nazwisko reżysera, Paula Greengrassa, autora znakomitego "Lotu 93" stanowiącego wspaniały hołd dla ofiar ataków terrorystycznych z 11 września. Ciekaw byłem, jak twórca kojarzący się z kinem znaczącym treściowo (mam na myśli choćby "Lot 93", czy też "Krwawą niedzielę"), przeniesie na ekran powieść Roberta Ludluma, która przedstawia historię sensacyjną, wyłącznie rozrywkową. Miałem nadzieję, że tchnie pewną świeżość w zastałą konwencję sensacji i nie zawiodłem się na nim. Greengrass, bazując na scenariuszu Tony'ego Gilroya i Briana Helgelanda, snuje nam klarowną, wbijającą w fotel sensację, wyczyszczoną z innych drażniących mnie często naleciałości występujących w takich produkcjach – zbytniej i nachalnej sentymentalności, nieznośnego, moralizatorskiego tonu oraz nieziemskiej szlachetności głównego bohatera. Mamy więc spójną, filmową akcję, zarejestrowaną w charakterystyczny sposób. Gdy pokazywane są ujęcia statyczne, wówczas kamera prowadzona jest jednostajnie, gdy rozkręcają się sceny walk, pościgów, obraz zaczyna skakać, trząść się tak jakby sam kamerzysta wspomagał Bourne'a w bijatykach. Z tym elementem związanych jest najwięcej kontrowersji. Część osób upatruje w nim zbytniego silenia się na oryginalność, które utrudnia widzowi smakowanie się efektownymi intrygami. Mnie taki sposób filmowania urzekł, wprowadzał mnie w stan napięcia i niepokoju, a to, że nieraz nie mogłem przeanalizować dokładnego lotu pocisków, czy też delektować się perfekcyjnie wyprowadzanymi ciosami, to nawet bardziej zbliżyło mnie do akcji. Mogłem niejako wczuć się w uczestnika tej sensacji, a nie jedynie obserwatora, którym jest się przy dokładnym i starannym kamerowaniu. Przecież gdybyśmy brali bezpośrednio udział w takich intrygach, to rejestrowalibyśmy je właśnie jako pocięte, skaczące urywki, a nie płynnie zmontowaną całość. Ale dość już może tych zbytnich analiz, które w przypadku filmów sensacyjnych są czasami nie na miejscu. Największa rekomendacja dla takiej produkcji jest wtedy, gdy widz zaabsorbowany akcją nie potrafi oderwać się od ekranu i nie odczuwa tego, że właśnie w błyskawiczny sposób ucieka mu półtorej godziny czasu. Tak też ja się czułem w czasie tego seansu. Jeśli ktoś nie potrzebuje zagłębiać się w szczególiki scen pościgowych, a oczekuje jedynie beztroskiej rozrywki przy coli i popcornie, to "Krucjata Bourne'a" jest właśnie dla niego.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film Paula Greengrassa zasługuje na szczególną uwagę nie tylko dlatego, że sam w sobie jest naprawdę... czytaj więcej
Mając w sobotni wieczór do wyboru "Mamę na obcasach" i "Krucjatę Bourne'a" wybrałam tę drugą pozycję,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones