Iron Man

Pokrzepiającemu morałowi i pięknym zdjęciom nie udaje się jednak przysłonić tendencyjności opowiadanej przez Taverniera historii. Następujące po sobie wydarzenia prowadzą w prostej linii w
W 1977 roku Rick Hoyt, chłopiec z porażeniem mózgowym, poprosił swojego ojca, by pobiegł razem z nim w szkolnych zawodach na rzecz niepełnosprawnych uczniów. Wspólne treningi okazały się nie tylko świetną terapią rozwojową dla chłopaka, ale też zacieśniły więzi między ojcem i synem. Od tego czasu Dick i Rick jako Team Hoyt wzięli udział w ponad tysiącu różnego rodzaju zawodów, w tym kilkudziesięciu maratonach i sześciu najtrudniejszych na świecie triathlonach o nazwie Ironman. Poświęcenie i determinacja, zarówno Dicka, jak i Ricka, dały siłę wielu ludziom do pokonywania swoich ograniczeń. Nilsa Taverniera, francuskiego reżysera, zainspirowały zaś do napisania podobnej historii i przeniesienia jej na duży ekran.



W rodzinie Amblardów wszystko jest nie tak. Ojciec, który nigdy nie pogodził się z niepełnosprawnością syna i od lat unika z nim kontaktu, właśnie stracił pracę. Matka natomiast, po 17 latach zajmowania się w pojedynkę Julienem, znajduje się na skraju wyczerpania. Chłopak z kolei ma dosyć napięcia między rodzicami i ciągłego czekania, aż coś się wydarzy. Kiedy trafia w Internecie na znaną historię Hoytów, zaczyna namawiać ojca, by wziął z nim udział w zawodach Ironman. Wkrótce okaże się, że realizacja pomysłu Juliena wszystkim wyjdzie na dobre.

Gdyby film Taverniera oceniać za dobre chęci, uzyskałby wysoką notę. Osoby szukające wsparcia i pokrzepienia wyjdą z seansu uskrzydlone. Bohaterowie "Ze wszystkich sił" to bowiem zupełnie normalni ludzie, czasem słabi, czasem omylni, przez większość czasu zagubieni, a jednak udaje im się osiągnąć coś niemal niemożliwego. By widzowie uwierzyli, że sukces Paula i Juliena Amblardów był efektem ich ciężkiej pracy i poświęcenia, a nie szczęścia,  znaczna część filmu pokazuje wycieńczające przygotowania do triathlonu i jego kolejne mordercze etapy. Wszystkie skadrowane w przepięknych górskich i nadmorskich sceneriach.



Pokrzepiającemu morałowi i pięknym zdjęciom nie udaje się jednak przysłonić tendencyjności opowiadanej przez Taverniera historii. Następujące po sobie wydarzenia prowadzą w prostej linii w jedno miejsce – na metę zawodów Ironman. Od początku nie ma żadnych wątpliwości, że Amblardom musi się udać. Chociaż Tavernier stara się nawet wprowadzać dramatyczne momenty, są one na tyle powierzchowne, że nie skutkują żadnym napięciem; służą wyłącznie podkreślaniu heroicznej postawy Paula i Juliena. W efekcie nie ma tu żadnych zaskoczeń, a film – zamiast wzruszać – zwyczajnie się dłuży.



Jednowątkowość "Ze wszystkich sił" to jednak nie jedyna słabość filmu. Irytować może też fakt, że światła reflektorów skierowane są na ojca Juliena, który nie interesował się chłopcem aż do momentu wzięcia udziału w zawodach. Paul jednak w żadnym momencie filmu nie został za to skrytykowany – jest wręcz usprawiedliwiony tym, że choroba jego upragnionego syna okazała się dla niego zbyt dużym ciosem. Dobrotliwa żona w przypływie szczerości skarży się swojej koleżance nie na to, że przez siedemnaście lat nie dostała wsparcia od męża, tylko że rzeczony mąż ma problem z przełamaniem swojej niechęci do syna (sic!). Ostatecznie to i tak Paul – a nie tyrająca pokornie żona – dostaje laurkę w postaci filmu. I to przesłanie "Ze wszystkich sił" jest już o wiele mniej optymistyczne.
1 10
Moja ocena:
5
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones