Recenzja filmu

Sing (2016)
Garth Jennings
Bartosz Wierzbięta
Matthew McConaughey
Reese Witherspoon

Każdy śpiewać może

Film animowany ma tę przewagę nad innymi gatunkami, że może łączyć ze sobą wiele wariantów: jest jednocześnie komedią, romansem, dramatem, horrorem, obyczajówką i musicalem. Jeśli się przyjrzeć
Film animowany ma tę przewagę nad innymi gatunkami, że może łączyć ze sobą wiele wariantów: jest jednocześnie komedią, romansem, dramatem, horrorem, obyczajówką i musicalem. Jeśli się przyjrzeć filmów animowanych bez piosenek nie jest dużo, ich brak jest mocno odczuwany, a największą siłą każdej jest to, że długo się je później pamięta (swego czasu piosenki z "Króla Lwa", czy ostatnio "Kraina lodu"). Teraz jednak na ekrany kin wchodzi dzieło, które jest przede wszystkim musicalem - "Sing", w reżyserii Gartha Jenningsa ("Autostopem przez galaktykę").



Miś koala Buster Moon jest właścicielem "Moon Theatre", niegdyś wspaniałego ośrodka kulturowego, a obecnie przynoszącą same straty ruiną (głównie za sprawa samego właściciela). Buster jednak ani myśli go sprzedać. Aby ocalić ukochany teatr postanawia zorganizować konkurs śpiewu, w którym nagrodą będzie 1000 $. Niestety w wyniku błędu w druku nagroda wzrasta do 100 000 $, a Buster dowiaduje się o tym dopiero po fakcie. Mimo to decyduje się ciągnąć konkurs dalej, pomimo, że nie stać go nawet na zapłatę za prąd. Co się stanie, kiedy wybrani uczestnicy poznają prawdę? I co zrobi Buster kiedy się przekona, że jego konkurs stał się zarówno dla nich, jak i dla niego, czymś więcej, niż próbą ocalenia teatru - szansą na odbicie się od dna
i spełnienie marzeń?  



"Sing" to wspaniały początek roku dla animacji. We współczesnym świecie praktycznie każda stacja produkuje tzw. talent show: TVP ma "Voice of Poland", TVN "Mam talent", Polsat "Must bee the music" itp. I we wzmiankowanym filmie mamy okazję zobaczyć, jak to wygląda od środka, ale z lekkim przymrużeniem oka. Jednak jak zwykle film animowany ma nie tylko za zadanie bawić, ale
i uczyć. A tu lekcja mówi o tym aby, nigdy się nie poddawać i pomimo przeciwności losu podążać za marzeniami. 



Niby nic nowego, a jednak. Każda z przedstawionych tu postaci ma o co walczyć
i ma coś do udowodnienia: Rosita, to matka 25 małych, rozbrykanych świnek
i żona zapracowanego Normana, niedoceniana i niedostrzegana przez bliskich. Ash, zbuntowana samica jeżozwierza, kocha rocka, ma wielki talent, który jest tłamszony przez jej chłopaka, podkopującego jej ego i wiarę w siebie (chociaż to on jest w rzeczywistości totalnym beztalenciem). Goryl Johnny jest synem gangstera, z jednej strony chce wspierać ojca, a z drugiej marzy o wyrwaniu się z jego gangu i zajęciu się swoją prawdziwą pasją - muzyką. Słonica Meena ma piękny głos, jednak nadmierna nieśmiałość i strach przed występami, uniemożliwiają jej rozwinąć skrzydła. W opozycji do niej jest Mike - mała myszka z niewyobrażalnie rozdętym ego i nadmierną pewnością siebie. Konkurs Bustera może im pomóc uwolnić się od licznych kompleksów. A z czasem dla wszystkich staje się jasne, że nie chodzi tu o wygraną, a o udowodnienie wszystkim, a zwłaszcza sobie, że mają prawdziwy talent. 



No i sam Buster, który jest tu niekwestionowanym nr 1 i faktycznie kradnie cały show. Oglądając film, nie można oderwać od niego oczu i do końca kibicujemy mu w walce o ukochany teatr - prezent od zmarłego ojca. Ani przez chwilę nie zwątpiłam w jego miłość do starego budynku, który jest dla niego nie tylko miejscem pracy, ale również pasją i domem. Dla niego konkurs to ostatnia deska ratunku, z czasem jednak zacznie dostrzegać, że ci których wybrał stali się dla niego kimś więcej niż odskocznią i zrobi wszystko, aby świat dostrzegł w nich to, co on - gwiazdy. Dzięki temu wreszcie dorasta do miana, na którym mu zawsze zależało - prawdziwego, muzycznego menadżera. Ma też poczucie spełnionego obowiązku wobec ojca – czuje, że tata byłby z niego naprawdę dumny – czuje, że tata byłby z niego naprawdę dumny i nie chodziło wcale o budynek, ale stworzenie wspaniałego spektaklu, który przyciągnął tłumy i wypromował kilka naprawdę świetnych głosów. 



W "Sing" mamy okazję usłyszeć wiele przebojów zarówno z ostatnich lat, jak
i klasykę. Na szczęście w Polsce nie próbowano ich zmieniać i "spolszczać".
W całym filmie pojawia się tylko jedna przetłumaczona piosenka w świetnym wykonaniu Ewy Farny. Polski dubbing jak zwykle spisuje się świetnie i pozostaje wierny oryginałowi. Film się nie dłuży i zgodnie z założeniami przekazuje to co miał do przekazania - mianowicie to aby podążać za swoimi marzeniami, niezależnie od tego, czy ktoś cię wspiera czy nie.  



Gorąco polecam ten film. Dzieci będą miały okazję poznać nowych ciekawych bohaterów, zaś dorośli usłyszą kilka pięknych piosenek, które z pewnością nieraz nucili pod nosem (i nie zdziwię się, jeśli znowu to zrobią w trakcie seansu).
W filmie jest wiele scen do śmiechu, jak i do wzruszeń, a wszystko to w pięknym świecie muzyki. 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Garth Jennings żartuje sobie z telewizyjnych talent-show, ale koniec końców wygłasza ich apologię i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones