Recenzja filmu

Doktryna szoku (2009)
Michael Winterbottom
Mat Whitecross
Naomi Klein

Kino obnażonej prawdy

"Doktryna szoku" jest filmem skłaniającym do refleksji i prowokującym, tak filmową agresywną formą, jak i poprzez wierne przedstawienie tez Naomi Klein.
Naomi Klein w dokumentalnym filmie Michaela Winterbottoma i Mata Whitecrossa wygłasza logiczny, błyskotliwy referat… Nie ma tu śladu histerycznego przekonywania – jest naukowy wywód. Tylko tezy i dowody na poparcie. Jakie? Co się tu udowadnia i widzowi "unaocznia"? Amerykańska dziennikarka, autorka wydanych również w Polsce książek "No Logo" oraz "Doktryna szoku" (na podstawie której powstał dokument) wskazuje na niebezpieczeństwa fatalnego globalnego zauroczenia teorią Miltona Friedmana.

Friedman, którego ekonomiczne pomysły uhonorowano nagrodą Nobla, a pojęcie wolnego rynku (wraz z surowym zakazem ingerencji państwa w kwestie gospodarcze) jako idealnego regulatora gospodarki, wielu ekonomistów przejęło za podstawę recepty na doskonale funkcjonujące państwo i jedyną drogę dla społeczeństw współczesnego świata – jest tu uosobieniem wszelkiego zła. Jest prawdziwym dyktatorem, fanatycznym przywódcą kapitalistycznego fundamentalizmu.

I to ten fundamentalizm autorka wraz z realizatorami filmu biorą za cel i jego mechanizmy starają się zdemaskować. Próbują opowiadać o nie byle jakim zagrożeniu, bowiem ma ono naturę wilka w owczej skórze – mamy do czynienia ze współczesnymi narzędziami dominacji ukrytymi sprytnie pod pozorem harmonii, pokoju i demokracji (nie bez znaczenia jest tu też aspekt naukowej teorii, autorytet nauk ekonomicznych).

Harmonia, za sprawą ekonomistów-czarodziejów ze szkoły Friedmana, wydaje się niepodważalna, bowiem wszędzie tam, gdzie zagości, wyraźnie rysuje się zgrabny i klarowny podział na obszar nędzy i bogactwa, na tereny wyeksploatowane i potencjalne sfery wpływów wolnego rynku. Czyż to nie brzmi znajomo? Może trochę. Nie tak dawno przecież przez ekrany przemknęli "Yes Meni"; jednak w filmie "Doktryna szoku", jak i w książce Klein nie ma miejsca ani na humor, ani na ironię.

"Doktryna szoku" jest poważna w tonie, ma brzmieć jak ostrzeżenie i to się realizatorom niewątpliwie udało. Film (oparty na jakże wyczerpującym i obszernym opracowaniu Klein) jest wyjątkowo czytelny (pomimo ogromnej ilości faktów), sprawny realizatorsko. W "Doktrynie szoku" logiczna, spójna narracja zza kadru znajduje mocne wsparcie w obrazach, częściowo znanych z przekazów telewizyjnych. Przez ekran przewijają się obrazy wojny w Iraku, zdjęcia z Chile i Argentyny, upadek muru berlińskiego, Nowy Orlean dotknięty kataklizmem… – te wszystkie obrazy opatrzone nowym komentarzem, nabierają nowych znaczeń i są jeszcze bardziej wstrząsające.

Wydaje się, że realizatorzy uczynili z obficie i umiejętnie wyzyskiwanej propagandy wizualnej narzędzie zdolne uczynić wyłom w propagandzie sukcesu neoliberalnych reguł gospodarczych. Zdają się twierdzić, że jeśli trzeba zmierzyć się z fałszem ekonomicznej terapii szokowej, tylko wizualna terapia szokowa może zadziałać, i takie założenie konsekwentnie jest realizowane. Reakcja na tak mocno skoncentrowaną na pewnym przesłaniu i ilustracji poglądów filmową formę może być różna; w moim przypadku zaowocowała nieufnością wobec prezentowanych tez, choć z drugiej strony, trudno nie ulec ich urokowi i nie zaakceptować proponowanej logiki.

Obnażanie prawdziwej twarzy neoliberalizmu opiera się głównie na wykazaniu ścisłej zależności z katastrofami i kryzysami, który to mechanizm jest w pierwszych scenach filmu porównany do terapii elektrowstrząsowej. Katastrofy naturalne (Nowy Orlean) są równie dobre, co te natury politycznej (szczególnie ciekawy dla polskiego widza wyda się fragment filmu poświęcony adaptacji neoliberalnych zasad na opustoszałych po obaleniu komunizmu terenach Europy Środkowo-Wschodniej po roku 1989). Jeżeli nie można wykorzystać warunków niejako w naturalny sposób stwarzających okazję do przeszczepienia nowych zasad budowania gospodarki, należy wprowadzić zamieszanie lub wręcz zniszczyć dotychczasowy porządek i dotychczas prawidłowo funkcjonujące struktury (poprzez zamachy stanu, jak w przypadku Chile) lub doprowadzić do konfliktu zbrojnego (Irak).  

Ale, jak podkreśla autorka, często stosowane są też bardziej "subtelne" metody: "Etap >rozmiękczania< kraju pod kątem terapii szokowej niekoniecznie musi wiązać się z zastosowaniem przemocy na szeroką skalę. W latach 80. rządy państw Afryki i Ameryki Łacińskiej, uginając się pod ciężarem zadłużenia, stanęły przed prostym wyborem (…): >prywatyzacja albo śmierć<" [Naomi Klein, "Doktryna szoku", przeł. Hanna Jankowska i in., Muza SA, s.18.].

"Doktryna szoku" jest filmem skłaniającym do refleksji i prowokującym, tak filmową agresywną formą, jak i poprzez wierne przedstawienie tez Naomi Klein. Przyglądanie się dokumentalnemu sprawozdaniu z przebiegu eksperymentów na ciele państw i ich obywateli nie jest też lekturą przyjemną. Film przypomina gorzką pigułkę, która jednak nie niesie z sobą żadnego krzepiącego efektu. Ale i nie w tym celu należy jej posmakować. W dzisiejszym świecie usypiającego zmysły konsumpcjonizmu warto czasem wziąć coś na pobudzenie i starać się zrozumieć, co tak naprawdę wedle autorów filmu napędza bieg historii oraz – co może najważniejsze –  spróbować wyrobić sobie własne zdanie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones