Recenzja gry PS4

Disney Infinity 3.0 (2015)
Wojciech Paszkowski
Mo Davoudian

Klub Przyjaciół Myszki Miki

Na rynku gier z gatunku "toys to life" zaczyna robić się coraz ciaśniej. Activision co roku dostarcza kolejne "Skylandersy", kupowane w milionach egzemplarzy. Nintendo też nie próżnuje i co
"Disney Infinity 3.0" - recenzja
Na rynku gier z gatunku "toys to life" zaczyna robić się coraz ciaśniej. Activision co roku dostarcza kolejne "Skylandersy", kupowane w milionach egzemplarzy. Nintendo też nie próżnuje i co chwila wrzuca do sprzedaży kolejne Amiibo, po które fani ustawiają się w kilometrowych kolejkach. Disney z kolei sięga w tym roku po najgorętszą markę, jaką posiada, czyli "Gwiezdne wojny", i tworzy wokół niej "Infinity 3.0". A jakby tego mało, za chwilę w szranki z wyjadaczami staną LEGO i Warner ze swoim "LEGO Dimensions". Oby tylko nie skończyło się katastrofą, jaka kilka lat temu miała miejsce na rynku gier muzycznych.



Jako że "toys to life" to gatunek relatywnie świeży, wyjaśnię, na czym w ogóle polega gra w "Disney Infinity 3.0". W dużych wymiarów pudełku poza samą płytą z grą znajduje się specjalny portal, dwie, całkiem nieźle wykonane figurki Anakina Skywalkera i Ahsoke Tano oraz mała figurka ze światem gry. Aby rozpocząć zabawę, należy podłączyć portal do konsoli i postawić na nim figurkę świata gry oraz figurkę, którą chcemy grać. Wszystko działa w oparciu o znaną ze smartfonów technologię NFC i dosłownie chwilę po postawieniu zabawki na portalu pojawia się ona w grze. Wykorzystując elementy, które znajdziemy w pudełku startowym, możemy rozegrać tryb kampanii "Gwiezdne wojny: Zmierzch Republiki", wcielając się w Anakina lub Ahsoke. Jeśli zapragniemy pograć innymi postaciami, musimy po prostu udać się do sklepu i kupić odpowiednie figurki. To samo z trybem kampanii – w sprzedaży dostępny jest na przykład świat z bajki "W głowie się nie mieści", który wraz z dwoma figurkami kosztuje połowę tego co sama gra. Dodam, że samych figurek powstało już prawie sto, a w planach są kolejne. Każda za jedną czwartą ceny premierowej gry na konsole. Genialny marketing. 



Pierwszym trybem, jaki uruchomiłem w "Disney Infinity 3.0", była kampania, którą można rozegrać w kooperacji we dwie osoby (stąd dwie figurki w pudełku). "Zmierzch Republiki" opowiada wydarzenia z epizodów 1-3 "Gwiezdnych wojen", a przejście do zajmie wprawnemu graczowi około pięciu godzin. W tym czasie odwiedzimy Coruscant, Naboo czy Geonosis; pokonamy setki atakujących nas droidów, pościgamy się śmigaczami i polatamy ikonicznymi statkami. Rozgrywka jest poprowadzona bardzo płynnie, gra stara się co chwilę czymś zaskakiwać, a walka wręcz, której z racji posiadania miecza świetlnego mamy naprawdę dużo, jest bardzo przyjemna. Po części to zasługa znanego z takich gier jak "Heavenly Sword" czy "DmC Devil May Cry" studia Ninja Theory. Tryb kampanii to duże zaskoczenie po słabej fabule pierwszego "Infinity" i przeciętnej historii w "Infinity 2.0". Nawet jeśli nie przepadacie za światem "Gwiezdnych wojen", i tak miło spędzicie tu te kilka godzin. A warto, bo podczas przechodzenia kolejnych etapów odblokowują się zabawki do "Placu zabaw".



Tryb fabularny to tak naprawdę przyjemny dodatek do potężnego narzędzia, jakim jest "Plac zabaw" (ang. Toy Box). W nim tkwi moc tej gry i na tym etapie spędzicie prawdopodobnie najwięcej czasu, bo można tu robić, co tylko się chce. Macie ochotę na zaprojektowanie gigantycznego zamku? Nie ma problemu. Może jakieś poziomy platformowe z masą przeciwników? Jak najbardziej. Wyścigi kartingowe przypominające "Mario Kart" również są dostępne, trzeba tylko sobie zaprojektować tor. "Plac zabaw" w wersji 3.0 wprowadza wiele zmian kosmetycznych w stosunku do poprzednich edycji i daje jeszcze większe pole do popisu, a także, co chyba najważniejsze, wciąż można się dzielić swoimi projektami ze światem. Każdą konstrukcję można wysłać na serwery gry, skąd inni gracze będą mogli je pobierać i oceniać. Sam Disney przygotował też wiele projektów, które możemy za darmo pobrać do swojej gry, choć trzeba uważać na mały haczyk: zdarzają się etapy, jak na przykład wzorowane na "Krainie lodu", do których ogrania potrzebne będą odpowiednie figurki postawione na portalu. 



"Disney Infinity 3.0" ma, poza ukochanymi przez dzieciaki postaciami, jedną gigantyczną przewagę nad pozostałymi grami z gatunku "toys to life". Gra otrzymała bowiem pełną polską lokalizację. Jeśli macie w planach kupno gry z tego gatunku dla dziecka, to "Disney Infinity 3.0" jest jedynym słusznym wyborem ("Skylanders" wciąż wychodzi po angielsku, Amiibo to ciekawostka dla wąskiej grupy odbiorców, a "LEGO Dimensions" może nawet nie trafić do naszego kraju). Dzieciakom na pewno spodoba się to, że głosów postaciom użyczają ci sami aktorzy, których można usłyszeć w puszczanych na Disney Channel bajkach. Ogromne brawa za podjęte ryzyko, mam szczerą nadzieję, że przy kolejnej edycji zostanie to powtórzone. Do tego wszystkiego gra jest ładna, działa całkiem płynnie (zdarza jej się tracić klatki, a postacie wyglądają tak samo jak odpowiadające im plastikowe figurki). Trzeba jednak pamiętać, że to gra dla najmłodszych, nikt nie będzie więc zwracał uwagi na to czy tytuł działa w 1080p czy w 900p.



"Disney Infinity 3.0" mogę polecić z czystym sumieniem każdemu, kto szuka przyjemnej gry do wspólnej zabawy przy konsoli z dzieckiem. Szczególnie tym rodzicom, których pociechy mają zajawkę na "Gwiezdne wojny", a są jeszcze zbyt małe, żeby je posadzić przy nadchodzącym "Star Wars Battlefront". Co do samej koncepcji "toys to life" – albo się na to godzimy, albo sięgamy po prostu po inną grę. Mnie to wciągnęło i już planuję, jakie figurki kupić po zamówionych właśnie Ance, Elzie i Myszce Miki.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones