Recenzja filmu

Czas wojny (2011)
Steven Spielberg
Jeremy Irvine
Peter Mullan

Koń bojowy

Konie mają w sobie magię. To piękne, silne, majestatyczne zwierzęta, których urodę podziwia nie tylko zespół Wilki. "Koń, jaki jest, każdy widzi", jak pisał w "Nowych Atenach" Benedykt
Konie mają w sobie magię. To piękne, silne, majestatyczne zwierzęta, których urodę podziwia nie tylko zespół Wilki. "Koń, jaki jest, każdy widzi", jak pisał w "Nowych Atenach" Benedykt Chmielowski i tak rzeczywiście jest, chociaż obecnie zdecydowanie częściej mamy do czynienia z końmi mechanicznymi. Od czasów Bucefała i jeszcze dawniejszych konie miały swoje miejsce w historii, także tej współczesnej: zanim do boju ruszyły czołgi i inne machiny, pola bitew rozbrzmiewały strzałami i tętentem właśnie końskich kopyt. O tych czasach napisał Brytyjczyk Michael Morpurgo, którego książkę na ekran przeniósł Steven Spielberg.

"Czas wojny" opowiada historię konia imieniem Joey i ludzi, którzy go na swojej drodze spotykają. Jego losy są burzliwe jak sama wojna. Wychowany przez nastoletniego Alberta Narracotta (właściwie debiutujący w tej roli Jeremy Irvine), przyuczony do ciężkiej pracy na farmie ojca chłopaka, zostaje sprzedany armii brytyjskiej. Tam zostaje rumakiem kapitana Nichollsa (Tom Hiddleston), ale niestety nie na długo. Trafia w ręce Niemców, a jego opiekunami zostają dwaj młodzi bracia. To jednak dopiero początek losów ogiera z charakterystyczną białą łzą na czole. Czy Albert spełni swoją obietnicę i odnajdzie ukochanego rumaka?

Film Spielberga to I wojna światowa w łatwej do przełknięcia pigułce, której środek może i jest gorzki, bo w końcu oglądamy wojnę i jej okrucieństwa, ale otoczka jest słodka, iście hollywoodzka i mainstreamowa. Bo zwierzęta (i dzieci) zawsze dobrze się sprzedają. Łatwo jest się wzruszyć, siedząc w ciemnej sali kinowej i oglądając przygody dzielnego konika. Bo Joey z miejsca zaskarbia sobie sympatię widzów: jest śliczny, mądry i nigdy się nie poddaje. Tak też widzą go ludzcy bohaterowie filmu: Joey staje się dla nich symbolem odwagi. Ale nie tylko: Joey jest bezstronny, raz jest po jednej stronie walczących, raz po drugiej, to zwierzę; zwierzę, które jest potrzebne, dlatego wszędzie trafia na ludzi dobrych. Zwłaszcza sekwencja na "ziemi niczyjej", najlepsza w filmie, świetnie to obrazuje. Przestańmy walczyć choć na chwilę i pomóżmy biednemu zwierzęciu, które przecież nic nie zawiniło.

Niestety ja tej wojny PG-13 nie kupuję, bo wszyscy mówią po angielsku, może i z charakterystycznymi akcentami, po których lingwista jest w stanie rozeznać, kto z jakiego kraju pochodzi, ale co z tego? Wszyscy mówią w języku Szekspira, więc komplementy w stylu "świetnie mówisz po angielsku" są naprawdę nie na miejscu. O czasach, w których znajomość języka wroga ratowała życie, Amerykanie opowiedzieli, używając tylko i wyłącznie swojego języka. Narracja w filmie kuleje właśnie dlatego: nie od razu wiemy, w czyje ręce akurat trafił Joey.

Od strony technicznej film nie porywa. Zbyt nachalne przeniesienia w czasie sprawiają, że z dnia nagle mamy noc, a ze słonecznej pogody pierwszorzędną ulewę. Ale zdjęciom Kamińskiego uroku odmówić nie można, kamera świetnie nadąża za galopującym rumakiem. Efekty specjalne są na poziomie, a scenografia realistyczna. Muzyka Williamsa brzmi w tle, ale niespecjalnie zapada w pamięć.

Dziwi mnie nominacja dla "Czasu wojny" jako najlepszego filmu. Na Oscara jest zbyt uniwersalny, zbyt zachodni, zbyt patetyczny, zbyt przewidywalny. Prawdą jest jednak, że przygody dzielnego Joeya da się oglądać jak chyba wszystkie filmy twórcy "Listy Schindlera" i "E.T.". Można sobie popłakać, można się pośmiać, ale po wyjściu z kina film szybko wietrzeje z naszych głów. Pamiętamy jednak, że wojny są złe, a konie mądre.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Steven Spielberg znany jest głównie, jako wybitny twórca filmów sci-fi, przygodowych i dramatów... czytaj więcej
Gdy Spielberg wchodził na scenę ze swoim pierwszym dużym filmem, miał 28 lat. Dziś posiada już... czytaj więcej
Dramat wojenny - prawda, że to brzmi dumnie i podniośle? Na pewno dużo lepiej niż jakieś tam dziecinne i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones