Recenzja filmu

Zły porucznik (2009)
Werner Herzog
Nicolas Cage
Eva Mendes

Kobieta, gangi i... iguana

Zapomnijcie o ponurej, zaciśniętej jak pięść twarzy Harvey’a Keitel’a – porucznika w objęciach zła, nad którym Abel Ferrara pochylał się z moralizatorska zadumą. Nowy "Zły porucznik" to dziecko
Zapomnijcie o ponurej, zaciśniętej jak pięść twarzy Harvey’a Keitel’a – porucznika w objęciach zła, nad którym Abel Ferrara pochylał się z moralizatorska zadumą. Nowy "Zły porucznik" to dziecko Wernera Herzoga i Nicolas'a Cage’a – pary zaskakującej tylko na pozór. Cage szalał już w campowej fantazji David'a Lynch'a "Dzikość serca" i autotematycznym przekładańcu Spike’a Jonze’a "Adaptacja". Herzog z szaleństwem jest za pan brat, prawdy o człowieczeństwie od lat szuka w nieprzebytych głębinach ekstazy i manii. Panowie zawarli szyki i z kaznodziejskiego tonu filmu Ferrary nie ostały się nawet strzępy.

"Zły porucznik" jest żywym dowodem na to, że reżyser o wielkiej osobowości ma dotyk Midasa. Scenariusz filmu Herzoga niczym specjalnym się nie wyróżnia. Uzależniony od narkotyków policjant gra na trzy fronty – prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa, układa się z gangsterami i ratuje z opresji swą równie podniszczoną używkami kochankę. Ot, kryminał noir w świecie, który puka w dno od spodu. Ale Herzoga kompletnie nie interesuje fabuła stanowiąca jedynie przyczynek do formalnej akrobacji – podporządkowanej jednak rygorystycznej koncepcji estetycznej. Bohater Cage’a jest nieprzejrzysty, w jego aktywności bestialstwo sąsiaduje z empatycznymi odruchami i moralnymi impulsami. Herzog wspaniale pokierował manierą aktora – dał mu wymięty garnitur, na początek filmu przyprawił o kontuzję kręgosłupa i oto widzimy przygarbionego, skrzywdzonego Nosferatu w pogniecionej marynarce. Nie z tego świata, chciałoby się rzec. Ale czy rzeczywiście? Świat przedstawiony w filmie Herzoga nie sprawia wrażenia unormowanego. Porucznik jest jego niezbywalnym elementem, wykwitem i reprezentacją. Raz jeszcze zapuszczając się w mroczne korytarze pełnego sprzeczności umysłu, Herzog umieścił jego właściciela w rzeczywistości, która jest być może jeszcze bardziej chora. Porucznika męczą narkotyczne wizje, ale ich źródło jest niejasne.

Dziwaczne kąty ujęć, prześwietlone zdjęciami i absurdalna inscenizacja budują rzeczywistość nieuczesaną, oniryczną, jakby urojoną. Nowy Orlean po Katrinie: szwy porządku społecznego puściły, nastał chaos. Przestrzeń filmu jest ekspresjonistyczna, czuła na transy bohatera, mobilna i wynaturzona. To nie parodia, jak chcą niektórzy krytycy, a jeśli zgrywa, to tylko połowiczna. W tej zwariowanej podróży twórcy "Stroszka" jest histeryczny śmiech i autentyczne przerażenie.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pamiętacie Harveya Keitela obscenicznie masturbującego się na nowojorskiej ulicy? A magnetycznego Bruna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones