Recenzja filmu

30 dni mroku (2007)
David Slade
Josh Hartnett
Ben Foster

Kolacja na krańcach świata

Idealna propozycja dla wszystkich, którym wampiry zaczęły się ostatnio kojarzyć wyłącznie z lalusiowatymi romantykami.
Idealna propozycja dla wszystkich, którym wampiry zaczęły się ostatnio kojarzyć wyłącznie z lalusiowatymi romantykami. Takowych w stan melancholii wprawiają bowiem rozterki miłosne i popsuta fryzura, a nie fakt, iż ktoś wychlał im litr ciepłej RH-. W "30 dniach mroku" wszystko jest na swoim miejscu – krwiopijcy to bezwzględne bestie, a ludzie zamiast się w nich zakochiwać, marzą wyłącznie o odrąbaniu im łbów. Miasteczko Barrow na Alasce raz do roku pogrąża się na miesiąc w ciemnościach. Mniej odporni mieszkańcy wsiadają wówczas do samolotu i uciekają w słoneczniejsze rejony świata. Nad resztą  opatulonych w ciepłe, puchowe kurtki owiec czuwa młody szeryf Eben (Hartnett), któremu głowę zaprzątają jednak problemy rodzinne – opuściła go żona (George), a babka cierpi na raka. Bohater będzie musiał się na chwilę wyrwać z kleszczy cierpiętnictwa, by rozwiązać zagadkę wyrżnięcia hodowli psów. Zanim uda mu się znaleźć winowajcę, ktoś zawita do elektrowni, gdzie uszkodzi generator i zje technika. Gdy Eben ujrzy głowę mężczyzny nabitą na pal, dojdzie do odkrywczego wniosku, że na jego terenie dzieją się niepokojące rzeczy. Wówczas będzie już jednak za późno, bo grupa bezwzględnych wampirów postanowi urządzić w Barrow 30-dniową ucztę bez irytujących przerw wynikających z konieczności chowania się przed działaniem promieni słonecznych. Wyjściowy pomysł filmu (oraz komiksu, na podstawie którego powstał) jest prościutki, a jednak niezwykle nośny. W początkowych scenach twórcy zgrabnie nakreślają sylwetki głównych postaci, budując przy tym odpowiednie napięcie. Ich działania można porównać do imprezowicza, który potrząsa gwałtownie butelką szampana, a potem oblewa jej spienioną zawartością pozostałych gości. W "30 dniach mroku" fontanna krwi wytryskuje ekstatycznie, by za chwilę znaleźć się na wszystkich widzach. Kulminację stanowi w tym względzie malownicza sekwencja ulicznej masakry, którą oglądamy z lotu ptaka. Potem napięcie zaczyna jednak spadać, bo utaplaną w czerwonej kałuży akcję zastępuje ukrywanie się niedobitków przed drapieżnikami. Gdy tętno filmu słabnie, reżyser próbuje od czasu do czasu pobudzić je wstrząsami brutalnych konfrontacji. Przedzieranie się przez zaspy kolejnych epizodów pt. "Szybkie starcie z wampirami, czyli znowu ktoś z naszych zginął" prowadzi do zakończenia, które jest równie wzruszające, co i głupie. Oglądając "30 dni mroku", zwróćcie raczej uwagę na fragmenty ujawniające dyskretne poczucie humoru realizatorów – przypatrzcie się na przykład uważnie ubraniu przywódcy wampirów. Czyj ubiór przypomina Wam to wdzianko?
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsze, konkretne wieści o planach filmowej adaptacji "30 dni nocy" z miejsca wywołały u mnie ogromne... czytaj więcej
Świat filmu po raz kolejny zalewa wampirza fala. A zaczęło się bardzo niewinnie od niemego "Nosferatu" z... czytaj więcej
Kiedy wydawało się, że kinem grozy rządzą tylko gore i slashery, na ratunek przybyła wspaniała produkcja... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones