Kopiuj - wklej

Zaprawdę powiadam wam, nie trzeba być wcale ekspertem od muzyki filmowej, by z całą stanowczością stwierdzić, że album z filmu "Transformers: Zemsta Upadłych" to jeden z najsłabszych
Zaprawdę powiadam wam, nie trzeba być wcale ekspertem od muzyki filmowej, by z całą stanowczością stwierdzić, że album z filmu "Transformers: Zemsta Upadłych" to jeden z najsłabszych przedstawicieli tego gatunku. Właściwie każdy element składowy tej tej kompozycji leży na łopatkach, powalony beztalenciem twórcy. Zacznijmy od rzeczy, która w przypadku tej ilustracji muzycznej razi najbardziej – oryginalności. Tworząc muzykę do pierwszej części filmu, Steve Jablonsky garściami czerpał z dzieł swoich kolegów po fachu, co niestety było słychać w finalnym dziele. Podczas prac nad sequelem posunął się jeszcze dalej – do tego stopnia, że można mówić o… plagiacie. Najlepszym tego przykładem jest początek utworu "Heed our warning", który jest idealną kopią głównego motywu muzycznego z filmu "The Thing", skomponowanego przez Ennio Morricone. Podobieństwo jest uderzające – pod względem melodii, tempa i wykonania to dosłownie jeden i ten sam utwór muzyczny. Niestety jest to tylko jeden z wielu przykładów nadmiernego kopiarstwa, do jakiego posunął się kompozytor. Paradoksalnie w tej sygnowanej nazwiskiem Jablonsky'ego muzyce najmniej jest… właśnie Jablonsky'ego, a dominują twórcy tacy jak Trevor Rabin, Hans Zimmer, Harry Gregson-Williams czy właśnie Ennio Morricone. Wydawać by się mogło, że mając do dyspozycji taki "materiał wstępny", Steve Jablonsky będzie w stanie zmontować ciekawą muzykę. A gdzie tam. Melodie są słabe, sztampowe i pozbawione polotu. Bo czy jest coś ciekawego w utworze, który opiera się na chórze powtarzającym w kółko samogłoski "a", "e", "o" i "u"? No właśnie. Na niewielką pochwałę zasługują jedynie "Prime", "Infinite White", "I Rise, You Fall"i "Nest" (ten ostatni opiera się na piosence "New Divide", stworzonej przez zespół Linkin Park). Bynajmniej nie dlatego, że są wybitne – nic z tych rzeczy. Po prostu są mniej tragiczne niż reszta muzyki. Przy odrobinie samozaparcia da się ich słuchać, a nawet czerpać z tego jakąś tam przyjemność. Od strony technicznej także jest nie lepiej. Te utwory, w których wykorzystano klasyczne instrumenty (a stanowią one na tej płycie rzadkość) brzmią tak, jak gdyby cały materiał z sesji nagraniowych przepuszczono przez elektroniczną wyżymarkę, która wyprała z niego całą instrumentalną głębię, pozostawiając jedynie płytki i pusty zlepek dźwięków. Kompozytorzy tacy jak Vangelis i Hans Zimmer pokazali, że dzięki wykorzystaniu komputerów w postprodukcji muzyki można stworzyć ciekawe i niezwykłe dzieła. W przypadku Jablonsky'ego efektem komputerowej obróbki jest muzyka całkowicie pozbawiona wyrazu i głębi, która na dodatek brzmi sztucznie i amatorsko. Nie potrafię znaleźć ani jednej pozytywnej cechy tej ścieżki muzycznej, która pozwoliłaby mi z czystym sumieniem komukolwiek ją polecić. Album z filmu "Transformers: Zemsta upadłych" to książkowy przykład chałtury i niemal antonim muzyki filmowej. Na płycie zamiast podtytułu "Zemsta upadłych" powinny znaleźć się słowa "Upadek muzyki filmowej" – z pewnością lepiej oddałyby charakter tej wtórnej i nieciekawej plątaniny dźwięków.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na pierwszej części "Transformers" bawiłem się świetnie i miałem nadzieję, że druga odsłona obrazu będzie... czytaj więcej
Gdy kino staje się coraz bardziej banalne, nastawione na tysiące huków, fajerwerków, tudzież innych... czytaj więcej
Lato w pełni. Nadszedł czas urlopów i końca szkoły. Szare komórki idą na zasłużony odpoczynek. Wszyscy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones