Recenzja filmu

Nowy początek (2016)
Denis Villeneuve
Amy Adams
Jeremy Renner

Kosmiczne abecadło

Jeśli jeszcze z jakiegoś powodu nie udało Wam się zabrać na seans omawianej produkcji, to koniecznie musicie to zrobić, ponieważ wątpię, aby w najbliższych latach, co ja mówię, kolejnej dekadzie,
Moje oczekiwania względem kolejnego filmu genialnego reżysera Denisa Villeneuve’a, twórcy szokującego i pełnego napięcia "Sicario" oraz mrocznego i klimatycznego "Labiryntu", były naprawdę wysokie. Apetyt wzmógł mi ponadto fakt, iż twórca postanowił wziąć na swój warsztat produkcję z gatunku science fiction, który po prostu ubóstwiam. Zatem do kina udałem się pełen nadziei, lecz również obaw. Czy Denis Villeneuve będzie w stanie przeskoczyć wysoko ustawioną przez siebie poprzeczkę, a co za tym idzie, jednocześnie zachwycić i zszokować równie dobrze, jak to miało miejsce w przypadku przytoczonych wcześniej obrazów? Powyższa myśl kłębiła mi się w głowie aż do samego seansu, po którym wyszedłem niezmiernie usatysfakcjonowany. Byłem zarówno mocno poruszony, pełen nadziei, szczęśliwy, jak i rozanielony. Nigdy wcześniej nie czułem tylu emocji i uczuć na raz… Denis Villeneuve "Nowym początkiem" dokonał rzeczy niemożliwej, mianowicie przeskoczył swoje poprzednie dokonania, oferując widzom prawdziwe arcydzieło, perłę, która z biegiem lat stanie się klasykiem kina science fiction.


 
"Życie… cóż to za okrutna tortura…" – myślisz sobie, powoli wstając z łóżka. "Kolejny dzień, podobny do poprzedniego, który trzeba odhaczyć w niekończącym się kalendarzu". Po stracie bliskich Twoje istnienie na świecie okazało się dla Ciebie bezsensu i zbyt przykre. Zamiast cieszyć się jego pięknem, wegetujesz, starając się dotrwać do końca każdego dnia. Z marazmu wyrywa Cię niecodzienne wydarzenie, a następnie nieoczekiwane spotkanie… Kilka godzin później pędzisz helikopterem w nieznane, czyżby czekał Cię "nowy początek"?



U podstaw sukcesu "Nowego początku" leży skrupulatnie przemyślana fabuła, która do samego końca pozostaje dla widza niejasna, pełna tajemnic i pozornych niedomówień. Twórca z niezwykłą wprawą prowadzi widzów przez filmową opowieść, nie pozwalając im ani na chwilę znużenia. Najważniejszym punktem opowiadanej w obrazie historii jest jej główna bohaterka, a co za tym idzie, bliska relacja tej postaci ze śledzącymi dziejące się na ekranie wydarzenia widzami. Reżyser pozwala dokładnie poznać kinomanom dr Louise Banks, która jest również narratorką całej opowieści. Dzięki temu faktowi widzowie mają wrażenie, jakby siedzieli z bohaterką "Nowego początku" w tym samym pomieszczeniu i patrząc jej prosto w oczy, poznawali jedno z największych życiowych doświadczeń utalentowanej lingwistki, a to niewątpliwie zbliża. Po intrygującym i dramatycznym wprowadzeniu, narzucającym ponury oraz nieco dekadencki charakter omawianemu dziełu, jak również rodzącym w głowach odbiorców liczne pytania, następuje przejście do głównej osi fabularnej dzieła. Akcja dzieje się już w czasie rzeczywistym, a narratorka opowieści odsuwa się na bok, pozwalając widzom zanurzyć się w jej historię.



Fabuła filmu rozwija się bardzo powoli. Pełna jest licznych retrospekcji, rozbudowujących portret psychologiczny głównej bohaterki, jak również stanowiących punkt wyjściowy do zakończenia produkcji. Reżyser niemal przez cały obraz skutecznie odwraca uwagę kinomanów od najistotniejszych w historii wątków, tworząc przemyślaną zagadkę, której rozwiązanie jest w zasadzie na wyciągnięcie ręki, lecz zwyczajnie trudno je dostrzec. W tym tkwi moc "Nowego początku", który z każdą kolejną, mijającą minutą coraz mocniej angażuje emocjonalnie oraz rozbudza ciekawość. To też jedna z tych nielicznych produkcja, która po wyjawieniu filmowej zagadki nie traci swojego uroku oraz magii, lecz uderza w widza z jeszcze większym impetem niż przed kilkoma sekundami. Zakończenie obrazu rozbiło mnie na drobne kawałeczki. Podczas ostatnich 20 minut siedziałem jak zaczarowany, łapczywie pochłaniając każdą z następujących po sobie scen. Trzeba przyznać, że scenariusz jest pomysłowy, nieprzewidywalny, przełamujący schematy oraz niezwykle emocjonalny. Wszystkie z przedstawionych wątków znajdują tutaj swoje uzasadnienie, zmierzając do niecodziennego zakończenia. Poza tym twórcy dają kinomanom pewną swobodę w jego interpretacji. Sugerują określone rzeczy, lecz ostateczny odbiór historii i jej zakończenia będzie zależeć od doświadczeń i wizji każdego z widzów, a to już niesłychane osiągnięcie w dzisiejszej kinematografii.



Jednakże ogromny emocjonalny ładunek, jaki niesie ze sobą obraz, zawdzięczamy w dużej mierze utalentowanej Amy Adams, która udowodniła, że gdy tylko dostanie swobodę działania, to stać ją na znacznie więcej, niż bycie stereotypową dziewczyną superbohatera. Cały ciężar omawianej produkcji spoczywa na barakach rzeczonej powyżej aktorki – wielki sukces lub sromotna klęska Villeneuve’a. Jednakże Amy Adams z niebywałą lekkością poradziła sobie z arcytrudną rolą. W produkcji obserwujemy odgrywaną przez nią bohaterkę w różnych etapach jej życia – pełną radości, smutku, a także niemal całkowicie zobojętniałą na zewnętrzne bodźce. W momencie, gdy widzowie poznają panią doktor Louise Banks, to w ich oczach maluje się obraz w gruncie rzeczy nieszczęśliwej i apatycznej kobiety pozbawionej wizji na dalsze życie. Dopiero z biegiem czasu mogą oni zaobserwować rodzące się w niej zmiany pod wpływem spotkania tajemniczych Obcych. Od tego momentu bohaterką zaczynają targać silne emocje, wracają zapomnienia wspomnienia, aż w końcu pojawia się w jej bezsensownym istnieniu jakiś bodziec, cel, któremu może się poświęcić, marzenie, dla którego warto walczyć. Ta wewnętrzna przemiana ujmuje i wzrusza, co zawdzięczamy przekonującej grze Adams. Jej ekranowym partnerem jest Jeremy Renner, którego filmowy bohater stanowi emocjonalną podporę postaci rzeczonej niejednokrotnie w tym akapicie aktorki. Mimo iż Louise Banks i Ian Donnelly początkowo na pozór wiele dzieli, to oboje stanowią dwie strony tej samej monety, uzupełniając siebie wzajemnie, a co za tym idzie, niwelując niedoskonałości i słabości partnera. Na dalszym planie bryluje Forest Whitaker jako nie do końca stereotypowy wojak, starający się za wszelką cenę dotrzymać złożonych obietnic i zakończyć sprawę w miarę najmniej inwazyjny dla wszystkich sposób.



Bardzo istotnym elementem w przypadku filmu "Nowy początek" jest jego niezwykle dojrzała wymowa. Wbrew pozorom nowe dzieło Denisa Villeneuve’a to nie opowiastka o kolejnym zbrojnym konflikcie pomiędzy ludźmi i przybyszami z kosmosu; tutaj należy spojrzeć głębiej, zedrzeć z obrazu przykrywające go oczywistości i sięgnąć po skrywające się pod nimi refleksje. Twórcy dają jasno do zrozumienia, że największym wrogiem człowieka jest niewiedza i strach przed nieznanym, jak również często krzywdzące uprzedzenia. Przez cały obraz przewija się motyw współpracy, wzajemnej pomocy i wymiany poglądów czy danych – niezbędnego porozumienia pomiędzy różnymi nacjami naszego globu. Według twórców filmu kluczem do przetrwania nie jest rywalizacja, lecz jedność w obliczu zagrożenia, wtedy łatwo przeciwstawić się wrogowi i dokonać niemożliwego. Poza tym "Nowy początek" ukazuje, jak łatwo jeden gest lub źle odczytane słowo może doprowadzić do tragicznych skutków. Film w ten sposób obnaża ludzką impulsywność, nieufność, a w konsekwencji nieuzasadnioną agresywność. To ciekawe spostrzeżenia warte odnotowania. Ponadto mowa tutaj o szczęściu, istocie życia i jego kruchości, a także konieczności czerpania radości z każdego dnia czy odpowiedzialności.   



Dopełnieniem fenomenalnej fabuły i stojącej na najwyższym poziomie gry aktorskiej jest rzetelna oprawa audiowizualna. Trzeba przyznać, że Denis Villeneuve oszczędnie korzysta z efektów specjalnych, które pełnią pozornie rolę nieistotnego dodatku, jednakże dodającego produkcji ostatecznego szlifu. Należy tutaj zwrócić szczególną uwagę na kreację Obcych, jak również projekty ich tajemniczych statków kosmicznych. Wizja reżysera przybyszów z odległych galaktyk zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych obrazów science fiction. Stanowi pewnego rodzaju powiew świeżości. Co więcej, twórcy zachowują asa w rękawie do samego końca obrazu, skrzętnie ukrywając przed widzami kilka interesujących detali – dotyczy to również aparycji Obcych. Równie wysoki poziom trzyma udźwiękowienie, które przyczynia się do budowy napięcia i atmosfery dzieła. Reżyser umiejętnie manipulując dźwiękiem, jest w stanie wzbudzać w odbiorcach pożądane emocje – wzruszyć ich, zaintrygować, a także przestraszyć. Przychodzi mu to z ogromną łatwością.


 
"Nowy początek" to już trzeci genialny obraz Denisa Villeneuve’a w ciągu ostatnich pięciu lat, co czyni go w moich oczach znakomitym reżyserem. Wracając jednak do jego ostatniego filmu… Jeśli jeszcze z jakiegoś powodu nie udało Wam się zabrać na seans omawianej produkcji, to koniecznie musicie to zrobić, ponieważ wątpię, aby w najbliższych latach, co ja mówię, kolejnej dekadzie, pojawił się na srebrnych ekranach tak niejednoznaczny, emocjonalnie angażujący, piękny wizualnie, przewrotny i wyrywający się z okowów schematyczności film z gatunku science fiction, który wzbudzi w Was multum przeróżnych uczuć oraz na moment odbierze z wrażenia głos. Polecam z całego serca! 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czemu tu przybyliście? Czego od nas chcecie? Tego ma się dowiedzieć główna bohaterka widowiska Denisa... czytaj więcej
Kosmiczny epos Denisa Villeneuve’a, reżysera "Sicario" oraz "Labiryntu", już trafił do grona... czytaj więcej
Film Villeneuve'a skłania odbiorców do głębokich przemyśleń. Prawdą jest, że w trakcie seansu raczy się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones