Recenzja filmu

Klątwa Jessabelle (2014)
Kevin Greutert
Sarah Snook
Joelle Carter

Koszmar oswojony

Mimo całego tego informacyjnego harmidru, "Klątwa Jessabell" nie tonie w odmętach kiczu i niezdarności. Jeśli nawet reżyser ma problemy z fabularną spójnością, to nie ma żadnych kłopotów z
Dla tych wszystkich, którym nazwisko Kevina Greuterta kojarzy się z kinem najniższych lotów, mam to oto przesłanie: Nie lękajcie się! Reżyser "Piły VI" i jej koszmarnej kontynuacji "Piły 3D" nie powtórzył błędów z przeszłości. "Klątwa Jessabelle" okazuje się filmem zadziwiająco znośnym i posiadającym niezły klimat. Greutert wyraźnie lepiej czuje się w klasycznym horrorze niż jako autor "torture porn".




Nie oznacza to wcale, że powinniście się szykować na kino świeże czy odkrywcze. Greutert sięga po podręcznikowe wzorce i z uczniowską dokładnością odwzorowuje je na ekranie. Dlatego też bohaterką jest młoda kobieta po traumatycznych przejściach. Przeżyła wypadek samochodowy, w którym zginął jej chłopak. Chwilowo (a przynajmniej tak twierdzą lekarze) przykuta jest do wózka inwalidzkiego, więc musi zwrócić się o pomoc do ojca, z którym od dawna nie utrzymywała kontaktów. W położonym na odludziu domu szybko zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Dziewczyna odnajduje kasety wideo, na których zmarła matka wróży z kart Tarota. Na ich widok ojciec dostaje furii, pozornie bez jakiegokolwiek powodu. Ale najdziwniejsze jest uczucie, że ktoś jeszcze jest w domu. Wkrótce zresztą ta obecność zamanifestuje się w pełnej krasie.

Już ten opis najlepiej pokazuje, jak wtórnym filmem jest "Klątwa Jessabelle". Greutert postanowił chyba udowodnić, że "czuje" horror. Pokazał więc wszystko, co o nim wie. I tak opowieść o Jessabelle staje się kinowym odpowiednikiem mieszanki słodyczy. Reżyser wrzucił do jednego worka wiele różnych kanonicznych pomysłów. Mamy więc niemające większego znaczenia dla fabuły odwołania do "Dziecka Rosemary", są sekwencje o nawiedzonych domach, jest nawet voodoo. Greutert rozdrabnia się, mnoży pomysły i wątki dla nich samych. Większość z nich w kontekście całej fabuły nie ma sensu. Część zostaje wprowadzona tylko po to, by po chwili sam reżyser o nich zapomniał, zbywając je (i to nie zawsze) krótkimi scenkami zamykającymi.




A jednak mimo całego tego informacyjnego harmidru, "Klątwa Jessabell" nie tonie w odmętach kiczu i niezdarności. Jeśli nawet reżyser ma problemy z fabularną spójnością, to nie ma żadnych kłopotów z kreowaniem klimatu. Stąd też większość sekwencji – jeśli rozpatrywać je jako niezależne byty – robi pozytywne wrażenie. Czy jest to pełna rosnącego napięcia scena w wannie, czy też moment zaskoczenia byłego chłopaka Jessabelle – Greutert w pełni wykorzystuje w nich swoje montażowe doświadczenie i tworzy z nich malutkie cudeńka. Być może więc jego problemem jest to, że nie potrafi myśleć długofalowo. Prawdopodobnie jako twórca krótkich metraży budziłby podziw fanów gatunku. Dobra wiadomość jest jednak taka, że Greutert rozwinął się jako reżyser. Kto wie, przy kolejnym filmie być może opanuje już sztukę opowiadania 90-minutowych historii.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones