Recenzja wyd. DVD filmu

Nie przeżyje nikt (2012)
Ryûhei Kitamura
Luke Evans
Adelaide Clemens

Krwawa uczta

"Nikt nie przeżył" to czysta rozrywka w stylu lat 80. Krew leje się hektolitrami, a sceny śmierci są widowiskowe i niespodziewane.
Złota dekada slasherów skończyła się dawno temu. Wielkie serie jak "Halloween", "Koszmar z Ulicy Wiązów" czy "Piątek Trzynastego" z każdą kolejną częścią prezentowały gorszy poziom, a ostatnio doczekały się jeszcze słabszych remake'ów. Nowe produkcje nie mają w sobie za grosz oryginalności ani czegokolwiek, co mogło by przyciągnąć do nich widza. Dużo osób narzeka na to, że dzisiejsze horrory nie straszą, a jedynie szokują ogromną ilością krwi. Kiedy jednak przyjrzymy się bliżej okaże się, że nawet ten drugi element zazwyczaj wypada miernie. Na szczęście nie zawsze.

Pewna para podróżuje samochodem w nieznanym kierunku. Zatrzymują się w małym miasteczku, aby odpocząć przed dalszą jazdą. W barze dochodzi do sprzeczki, podczas której narażają się jednemu z członków lokalnego gangu. Kiedy próbują wyjechać, zostają zepchnięci na pobocze i porwani. Szybko jednak okazuje się, że to nie bandyci są największym zagrożeniem.

Z początku historia wydaje się oczywista, ale później widzów czeka spore zaskoczenie. Dopiero po pół godzinie seansu dowiadujemy się kto jest zabójcą i nie jest to banalna maszyna do zabijania jak większość zamaskowanych mięśniaków z tego typu filmów. Psychopata z "Nikt nie przeżył" ma poczucie humoru swoją własną filozofię opartą na przemocy i cierpieniu, którą możemy poznać na podstawie pojawiających się czasem retrospekcji. Nie jest to na pewno czarny charakter na miarę tych z "Milczenia owiec" czy "Siedem", ale w gronie bezbarwnych slasherowych morderców wypada bardzo dobrze.

Wysoki poziom prezentują też pozostali bohaterowie. Członkowie gangu mają osobowość, odmiennymi charakterami obdarzone są też kobiety – najlepiej wypada Adelaide Clemens jako Emma, niedoszła ofiara mordercy. Zahartowana przez ciężkie przeżycia ma w sobie więcej odwagi niż groźnie wyglądający panowie, przewyższa ich także sprytem i umiejętnościami. Razem z zabójcą stanowią ciekawy duet, który stanowi spory plus tej produkcji.

Chociaż możemy zobaczyć psychologiczne gierki z czarnym charakterem to film nawet nie próbuje udawać wysublimowanego thrillera psychologicznego. "Nikt nie przeżył" to czysta rozrywka w stylu lat 80. Krew leje się hektolitrami, a sceny śmierci są widowiskowe i niespodziewane. Można narzekać na irracjonalne zachowania czy niesamowitą prędkość, z jaką morderca pozastawiał pułapki, ale jak wiadomo, slashery żądzą się własnymi regułami i jeżeli je zaakceptujemy, to seans będzie bardzo udany.

"Nikt nie przeżył" nie jest produkcją dla wszystkich. To film dla tych, którzy liczyli ofiary w "Piątkach Trzynastego" i wybierali swoją ulubią scenę śmierci w każdej części. Ci, którzy wzdychają na wspomnienie niezobowiązujących produkcji z lat 80. i nie oczekują niczego więcej poza krwawą rozrywką w najczystszej postaci, powinni być usatysfakcjonowani.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino japońskie i koreańskie od wielu lat to, pod pewnymi aspektem oczywiście, awangarda. Kto ogląda, to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones