Recenzja filmu

W pogoni za zemstą (2010)
George Tillman Jr.
Dwayne Johnson
Billy Bob Thornton

Kto pierwszy, ten lepszy

"Faster" jest owocem współpracy nieznanego szerzej reżysera George`a Tillmana Jr. z rozpoznawalnym pod każdą szerokością geograficzną byłym zapaśnikiem Dwaynem Johnsonem. Jako że ten pierwszy
"Faster" jest owocem współpracy nieznanego szerzej reżysera George`a Tillmana Jr. z rozpoznawalnym pod każdą szerokością geograficzną byłym zapaśnikiem Dwaynem Johnsonem. Jako że ten pierwszy może pochwalić się co najwyżej współpracą z Robertem De Niro na planie "Siły i honoru", tudzież biografią artysty hip-hopowego 'Biggie' Walece`a, odpowiedzialność medialna za ten projekt spadła na tego drugiego. "Faster" reklamowany jest jako połączenie dramatu i filmu akcji, w których to Johnson ma sporo doświadczenia. Trudno jednak zgodzić się z takim opisem, bo akcji w tym filmie zbyt wiele nie ma. Pragnę jednak uspokoić fanów talentu "The Rocka". Mamy tu kilka wymian ognia, parę pościgów, są nawet zwłoki. Ale, o dziwo, wcale nie o to w tym filmie chodzi.
 
Głównym bohaterem jest... Kierowca. Tak zostaje określona postać, grana przez Johnsona. Mężczyzna właśnie zostaje zwolniony z teksańskiego więzienia, po czym biegiem udaje się do przygotowanego wcześniej samochodu, w którym znajduje rewolwer i akta personalne niewiadomego pochodzenia. Obserwujemy, jak w ciągu kilku minut bohater odnajduje człowieka ze zdjęcia i zabija go na oczach świadków. Nie przejmuje się kamerami. Kierowca ma do spełnienia misję. Równolegle do jego wątku toczą się losy uzależnionego od narkotyków, przechodzącego na emeryturę policjanta (Billy-Bob Thornton), który dostaje przydział do zabójstwa popełnionego przez Kierowcę. Chcąc, nie chcąc, musi zacząć go ścigać. Ostatnim bohaterem jest zabójca (Oliver Jackson-Cohen), który żyjąc w luksusowym domu, z piękną kobietą u boku, spędza wolny czas na doskonaleniu swoich umiejętności i swojego ciała. Zabójca dostaje zlecenie na Kierowcę... 

Kino zemsty reprezentowane przez "Faster" powoli odchodzi do lamusa. Cóż więcej można jeszcze w tej materii wymyślić? Uważny widz odnajdzie jednak w tej konstrukcji echa kina sprzed kilku dekad. Mamy oto do czynienia z klasycznym przykładem westernu, w którym żądny zemsty Bohater, staje do wyścigu ze Stróżem Prawa i Najemnym Zbirem o to by pomścić śmierć bliskich. To pojedynek na charaktery, w którym niezłomność i konsekwencja w dążeniu do celu sprzyja tylko najlepszym. Ostatecznie jednak twórcy zmierzają w kierunku gatunkowego thrillera, by nieoczekiwanym zwrotem akcji zmyć budowany niemal od początku nastrój współzawodnictwa, honorowej walki, jakie przystoją herosom srebrnego ekranu.

"Faster" to teatr trzech aktorów, z których żadnemu nie udaje się "ukraść" filmu dla siebie. Nawet główny bohater grany przez Johnsona ustępuje pola pozostałym. Wprawdzie Thornton ma na koncie lepsze role, a rozpoczynający dopiero karierę Oliver Jackson-Cohen nie jest wybitnym aktorem, ale każdy z nich stworzył swoją własną, w pewnym sensie niepowtarzalną postać. To wielki plus filmu, że występują w nim trzy tak zróżnicowane charaktery, za co należy pochwalić scenarzystów. Wszyscy trzej bohaterowie noszą swoje własne brzemię, każdy coś ukrywa, każdy przed czymś ucieka. Obserwowanie wątków osobistych postaci, odkrywanie ich motywacji, jest najciekawszym i najbardziej zajmującym aspektem filmu. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z trzema przeplatającymi się nowelami. Cóż z tego jednak, gdy momenty, w których drogi naszych bohaterów się krzyżują, są najsłabszym ogniwem łączącym pomysł z wykonaniem. Aktorzy wpadają na siebie albo z wyrazem zaskoczenia, albo złości, jak gdyby chcieli powiedzieć: "co robisz w moim filmie?" czy "Zepsułeś mi dobrą scenę, zabiję cię za to". Zwroty akcji planowane z zegarkiem w ręku uniemożliwiły rozegranie akcji w nieco bardziej nieszablonowy sposób. W zamian za to dostajemy sztampowe rozwiązania, włącznie z finałem, którego można domyśleć się już w połowie filmu.

Ogromną zaletą są za to znakomite, wideoklipowe zdjęcia podkreślone sugestywnym oświetleniem (zwłaszcza sekwencje rozgrywane nocą). Amerykanie specjalizują się w technicznych sztuczkach, te w "Faster" przypominają nieco golden hours, znane m.in. z serialu "CSI: Miami", możemy zatem nacieszyć oko dopieszczonymi wizualnie ujęciami. Dodatkowo muzyka autorstwa Clinta Mansella dyskretnie podkreśla ten lekko westernowy nastrój całości, chociaż żaden z utworów nie zapada na długo w pamięć. Trzeba dodać, że warstwa dźwiękowa również stoi na wysokim poziomie.

Podsumowując: mamy tu trzy świetne wątki, kiepsko splecione w jedną całość, świetne zdjęcia i wpadającą w ucho muzykę. Film nie jest adresowany do określonej grupy,  ale nie można polecić go każdemu. Zatem, jeśli chcielibyście zobaczyć Dwayne`a Johnsona w nieco poważniejszym filmie niż zazwyczaj, to "Faster" jest chyba jedyną sensowną okazją.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones