Recenzja wyd. DVD filmu

Ktokolwiek widział

Siła przekazu "Megan Is Missing" tkwi w jego prostocie i przyziemności.
Popularna wśród rówieśników, czternastoletnia Megan Stewart pewnego dnia znika jak kamfora, a policja, pomimo zawziętych poszukiwań i sumiennego śledztwa, nie może natrafić na żaden trop. Jedynym podejrzanym jest "Josh", którego Megan poznała na czacie.

"Megan Is Missing" reżyserii Michaela Goi jest obrazem nakręconym w formie paradokumentu i "opartym na faktach", co jednak warto potraktować z dużym przymrużeniem oka, gdyż brak jest informacji, na jakich konkretnie zdarzeniach bazowali twórcy, a wykorzystywanie etykietki "autentyczności" jest częstym zabiegiem, by przyciągnąć uwagę odbiorców. Jednak to, czy film przedstawia nam wypadki prawdziwe, czy też nie, nie jest tutaj istotne. Najważniejsze, że historia Megan na pewno mogła się wydarzyć, co samo w sobie jest wystarczająco niepokojące.

Horrory "mockumentary" na pewno już wszystkim lekko się przejadły, jako że od czasu wybuchu ich popularności po premierze "Blair Witch Project" minęły lata, lecz twórcy filmowi wciąż ochoczo uciekają się do tej stylistyki - niewątpliwie jest to niezłe wyjście dla tych, którzy nie dysponują zbyt wysokim budżetem. "Megan Is Missing" jednak, choć nie powala oryginalną realizacją, prezentuje się ciekawie na tle większości swoich gatunkowych braci. Produkcja ta nie udaje odnalezionej gdzieś, nieedytowanej taśmy, a film dokumentalny, zmontowany z wybranych materiałów z prywatnych kamer uczestników wydarzeń i kamer monitoringu, rozmów internetowych, fragmentów wiadomości telewizyjnych oraz wywiadów z rodziną i przyjaciółmi zaginionej. Całość prezentuje się na tyle realistycznie, na ile pozwala konwencja gatunku (w rzeczywistości przecież nikt nie chodzi po domu czy ulicy z kamerą i nie nagrywa każdego aspektu swojego życia) oraz przesłanie, jakie niesie ze sobą treść filmu.

"Megan Is Missing" jest ostrą przestrogą, pesymistycznym obrazem tego, do czego może doprowadzić środowisko, w jakim obracają się młodzi ludzie, zatem życie "typowych" popularnych nastolatków zostało pokazane z najgorszej możliwej strony - pijaństwo, seks z kim popadnie i ogólne zagubienie moralne. Trudno jest odnieść taką wizję do rzeczywistej codzienności przeciętnych gimnazjalistów czy licealistów, co jednak nie zmienia dosadności i niepokojącego charakteru przesłania - historia Megan jest jak najbardziej prawdopodobna. Przez większość filmu widzimy dziewczynę i jej najlepszą przyjaciółkę Amy, które różnią się od siebie jak dzień i noc. Megan pochodzi z patologicznej rodziny, w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie przez ojczyma, na co matka zupełnie nie reagowała, a nawet obwiniała córkę, gdy mężczyzna został zamknięty w więzieniu. Amy z kolei mieszka z kochającymi rodzicami, którzy otaczają ją należytą opieką i całą potrzebną jej uwagą.

Część seansu poprzedzająca zniknięcie Megan ukazuje nam relacje dwóch dziewczyn z otoczeniem oraz daje nam mały wgląd w ich mniej lub bardziej istotne nastoletnie rozterki, co niecierpliwych widzów może nużyć, zwłaszcza że konkluzja całej historii jest dość łatwa do przewidzenia. Mimo tego relacja z życia codziennego Megan i Amy, głównie dzięki niezłemu warsztatowi aktorskiemu wszystkich młodych odtwórców, z powodzeniem wprowadza nas w nastrój odpowiedni do przyswojenia późniejszych zdarzeń... Zakończenie "Megan Is Missing" przyprawia o dreszcze i chociaż nie uświadczymy w nim ani odrobiny bezpośredniej makabry, a najbrutalniejsze akty odbywają się poza kadrem, ostatnie pół godziny filmu jest jednym wielkim ciągiem przeszywających do szpiku kości, zatrważających scen, pozostawiających po sobie niewygodne poczucie przygnębienia...

Siła przekazu "Megan Is Missing" tkwi w jego prostocie i przyziemności. Niesprzyjające warunki dorastania i złe towarzystwo to połączenie, które dla młodych ludzi zawsze może się okazać zgubne w skutkach, więc los, jaki spotyka bohaterkę, nie jest zaskakujący, jednak zderzenie z tragedią czternastolatki nie może po nas spłynąć jak po kaczce - reżyser zadbał, aby została ona przedstawiona wystarczająco dosadnie. Twórcy poradzili sobie całkiem nieźle z małym budżetem i udało im się zgrabnie uporać nawet z koniecznością oszczędzenia na efektach specjalnych i charakteryzacji, nie poświęcając przy tym realizmu czy sugestywności brutalnych scen. Obraz Goi nie jest wybitny, ale robi swego rodzaju wrażenie, zarówno pod względem tematyki, jak i wykonania.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?