Recenzja filmu

Las samobójców (2016)
Jason Zada
Natalie Dormer
Taylor Kinney

Las ślimaka

Filmem, który świetnie wykorzystał grozę lasu, zgubienia się w morzu drzew daleko od siedzib ludzkich, a także bycia na łasce lub niełasce Czegoś Złego wiecznie czającego się w pobliżu, jest
Horrorów, które zainspirowały prawdziwe historie, jest wiele. Dużo jest także tych, które opowiadają o miejscach budzących strach, które istnieją naprawdę. Twórcy kina grozy zabierają nas do nawiedzonych domów ("Amityville"), na farmy, gdzie zagnieździł się jakiś demon ("Obecność"), a nawet do… lasu u podnóży japońskiej góry Fudżi.

Aokigahara, bo o nim mowa, rozciąga się na powierzchni trzydziestu kilometrów kwadratowych i jest tak gęsto zadrzewiony, że prawie nie wieje tam wiatr, a dźwięki rozchodzą się z pewnym trudem do tego stopnia, iż pod koronami drzew panuje nietypowa cisza. Możliwe, że właśnie pewna niesamowitość tego lasu czyni go tak popularnym jako miejsce popełniania samobójstw przez młodych Japończyków. Choć oficjalne statystyki nie istnieją, miejsce to cieszy się zrozumiale złą sławą także jako łączone z duchami i dziwnymi rytuałami. Co ciekawe, las stał się bardzo popularny wśród samobójców dzięki… książce The Complete Manual of Suicide, której autor gloryfikuje to miejsce jako idealne na zakończenie życia. Aokigahara pojawia się oprócz tego w kilku powieściach i filmach, które lepiej lub gorzej wykorzystują potencjał, jaki kryje się w historii o tajemniczym i nawiedzonych lesie.



"Las samobójców" to historia Sary – Amerykanki, której siostra-bliźniaczka pracuje jako nauczycielka w Japonii. Obie łączy bardzo mocna więź, którą umocniła śmierć ich rodziców, kiedy były dziewczynkami. Pewnego dnia Sara ma przeczucie, że z Jess dzieje się coś złego. Leci więc do Tokio, gdzie dowiaduje się, że jej ukochana siostra postanowiła popełnić samobójstwo we wspomnianym lesie. Sara postanawia ją odszukać za wszelką cenę. Na miejscu uzyskuje pomóc od dziennikarza Aidena i leśnego przewodnika Michiego, który patroluje teren w poszukiwaniu niedoszłych samobójców oraz ciał nieboszczyków. We trójkę wchodzą do budzącego grozę lasu…

Produkcja z Natalie Dormer w roli głównej to jeden z tych horrorów, których trailery są niestety dużo lepsze od filmów. Niecałe 90 sekund trailera to najlepsze wycinki z tego ponad 90-minutowego dzieła. "Las samobójców" zawodzi już na poziomie scenariusza. Bohaterowie od samego początku nie budzą sympatii widzów. Sara jest charakteryzowana właściwie jedynie w odniesieniu do swojej siostry: to Jess widzi ciała ich martwych rodziców, co naznacza ją na całe życie, czyniąc z jej bliźniaczki wiecznie "tą drugą" w kolejności obcowania ze złem. Sara rzuca wszystko, chociaż widzowie niewiele wiedzą o tym "wszystkim", bo tak kiepsko wykreowaną jest postacią i jedzie do Japonii. Pojawiają się pytania, na które w fabule filmu próżno szukać odpowiedzi, ponieważ rozwój akcji zakłada jedynie bieganie po lesie głównie nocą oczywiście, okazjonalne mijanie w pędzie rozbitych między drzewami namiotów tych, którzy są niezdecydowani co do własnej śmierci, a także czających się tu i ówdzie duchów czy innych quasi-zombie. Jest również obowiązkowe wpadnięcie do dziury w ziemi bez możliwości samodzielnego się z nie wydostania. Nihil novi.



Twórcy filmu nie potrafili (a może tak naprawdę nie mogli, bo zdjęcia kręcono w Serbii) wykorzystać grozy lasu. Film ani nie trzyma w napięciu, ani nie straszy. Nawet epatowanie ciemnością i Japoneczkami w mundurkach nasuwającymi na myśl bohaterkę "Kręgu" czy "Klątwy" nie pomogły. Produkcji nie ratuje obsada zebrana z myślą "z serialu do kina (grozy)". Dormer jest irytująca w swojej podwójnej roli, a Kinney zupełnie nieprzekonujący.

"Las samobójców" to jedna z tych produkcji, które obiecują wiele trailerem (i jak w tym przypadku – ciekawie zaprojektowanym plakatem) i na tej obietnicy kończą. Jedyne, co mnie w tym filmie zainteresowało, to… ślimak. Odpowiedzialny za zdjęcia Mattias Troelstrup pozwolił sobie na niesamowicie artystyczne zbliżenie tego niegroźnego zupełnie mięczaka. Kiedy zwierzę wypełniło ekran swoją lśniącą i obślizgłą obecnością, przy okazji "pokazując rogi", zastanawiałam się: tylko właściwie po co?... Po co nakręcono ten przewidywalny do bólu, niebudzący grozy i nudnawy film? Nie tylko nie polecam, ale wręcz odradzam wybranie się na niego do kina. Już lepiej pójść do lasu. Takiego zwykłego; żeby pooddychać świeżym powietrzem.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Las samobójców w reżyserii Jasona Zady to produkcja, na którą czekałem z wypiekami na twarzy.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones