Recenzja filmu

Edukacja Rity (1983)
Lewis Gilbert
Michael Caine
Julie Walters

Lepsze piosenki

Ciężko wyobrazić sobie podobną sytuację w polskich realiach. Jakkolwiek trudno niektórym w to uwierzyć, Wielka Brytania to kraj z historią i tradycjami czerpiącymi ze źródła o wiele bardziej
Ciężko wyobrazić sobie podobną sytuację w polskich realiach. Jakkolwiek trudno niektórym w to uwierzyć, Wielka Brytania to kraj z historią i tradycjami czerpiącymi ze źródła o wiele bardziej odległego niż nasze. A że Brytyjczycy spoglądać wstecz, ku pięknym rycerskim czasom, uwielbiają, ukształtowane tysiące lat temu podziały międzyspołeczne wciąż znajdują swe odzwierciedlenie w ich codziennym życiu. Różnice objawiają się w niemalże każdej najmniejszej cząstce życia: sposobie ubierania, wysławiania się, myślenia, kochania, zabawy, wiedzy... Trudno walczyć z tradycją, szczególnie taką, która wrysowana w kulturę jest tak mocno, jak tylko jest to możliwe. Jak ma to miejsce w świecie naszej bohaterki - Rity (Julie Walters). Zamężna, choć bezdzietna, zdecydowanie niespełniona, choć zdawałoby się, że jak najbardziej szczęśliwa fryzjerka postanawia wyrwać się z szarej rzeczywistości okolicy nie obiecującej jej żadnego innego życia od tego, w którym przyszło żyć jej matce. Życie to może i nie jest samo w sobie złe, ale pozostawia ludzi naszej bohaterce podobnych pozbawionych pewnego szczegółu, za którym coraz większa część z nich zaczyna tęsknić. Życie to może i nie jest złe, ale powinny być przecież jakieś inne, lepsze możliwości, jakieś lepsze piosenki do zaśpiewania, jak zaznaczone jest to w filmie. Czy lepsze, czy po prostu inne - to pytaniem, nad którym zastanawia się drugi bohater tego filmu, doktor Frank Bryant (Michael Caine). "Przynajmniej mam wybór" - odpowiada mu na to Rita. Frank obejmuje ją swym profesorskim ramieniem i wprowadza w świat, o którym większość z jej sąsiadów może tylko marzyć. Z upływem czasu, im bardziej ona zakochuje się w nauce, tym więcej on uczy się, jak należy naprawdę kochać. Zdecydowanie warty polecenia film, w którym na każdym kroku rozgrywa się walka podobna do tej z pierwszych minut "Szeregowca Ryana", choć w tym przypadku nie spada ani jedna kropla krwi. Wspaniałe kreacje aktorskie, świetne dialogi, piękna angielszczyzna (dwa nie mające ze sobą nic wspólnego brytyjskie akcenty zderzające się ze sobą w jednym dialogu! lektorowi tym razem podziękujemy...) zanurzone w mimo wszystko troszkę irytujące dźwięki średniowiecznej muzyki odegranej na pierwszym lepszym syntezatorze nietrudnym do znalezienia w latach osiemdziesiątych, gdy ten film powstawał.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones