Recenzja filmu

Szklana pułapka 4.0 (2007)
Len Wiseman
Bruce Willis
Timothy Olyphant

Live free or die hard

Dwanaście lat temu po raz ostatni było nam dane widzieć Bruce'a Willisa w rozdartym, przepoconym i obryzganym krwią podkoszulku. Po raz ostatni widzieliśmy, jak z ironicznym uśmieszkiem
Dwanaście lat temu po raz ostatni było nam dane widzieć Bruce'a Willisa w rozdartym, przepoconym i obryzganym krwią podkoszulku. Po raz ostatni widzieliśmy, jak z ironicznym uśmieszkiem dziesiątkował terrorystów, okraszając wszystko zabawnymi kwestiami z kultowym już "Yippee'ki-yay, motherfucker". Dwanaście wspomnianych lat to jednak szmat czasu, mając na celowniku filmy akcji, które wymaga od aktora/ów dużej sprawności fizycznej, by wszystkie popisy kaskaderskie na ekranie wyglądały w miarę realistycznie. Czy ponad pięćdziesięcioletniemu aktorowi przystoi już w ogóle zabawa w tego typu kino? Jeśli jest się Brucem Willisem, to jak najbardziej przystoi, gdyż poza świetną kondycją posiada on niegasnącą charyzmę z dozą bezczelności i zadziorność z dozą szaleństwa. Bądźmy szczerzy bez jego zgody nie powstanie już kolejna "Szklana Pułapka" (swoją drogą tytuł filmu to jedna z największych wpadek polskich tłumaczy nijak nieoddająca jego faktycznego znaczenia - uparty, twardo stawiający na swoim), bo nijak nikogo nie da się wyobrazić na jego miejscu. Tym razem niezniszczalny nowojorski glina John McClane będzie miał przed sobą wyjątkowo ciężkie zadanie, bowiem jego przeciwnikami będą cyberterroryści, którzy za pomocą komputerów są zdolni sparaliżować całe Stany Zjednoczone. Na ich czele stoi niejaki Thomas Gabriel (Timothy Olyphant), który zamierza wprowadzić w życie plan "wyprzedaży po pożarze", czyli serii sieciowych ataków uderzających w systemy komunikacyjne i energetyczne całego państwa. Jedyną pomocą dla McClane będzie młody haker (Justin Long), który nieświadomie przekazał terrorystom część swojego algorytmu. Szkielet scenariusza "Szklanej Pułapki 4.0" powstał na podstawie bardzo dobrego ponoć artykułu (nie miałem niestety przyjemności zapoznania się z nim) Johna Carlina "A farewell to arms" przedstawiającego dziurawy system obronny USA, brak uwagi na rozwój technologiczny i związane z tym zagrożenia atakami terrorystycznymi. W dzisiejszych czasach zamachowcom wystarczy dobra organizacja i sprzęt komputerowy powszechnie przecież dostępny. Bardzo dobrym wyborem scenarzystów, był pomysł, by film poszedł tropem artykułu i pokazał, jak nasz świat zależny jest od komputerów, które sterują praktycznie wszystkim i jak łatwo można przejąć kontrolę nad systemem. To już nie jest czcza gadanina, a realne możliwości, które mogą zostać wykorzystane. Przecież gdyby nie pewna konwencja i umowność "Szklanej Pułapki", McClane nie miałby żadnych szans w starciu z biegle władającą najnowszymi technikami organizacją. Tak więc kanonada bijatyk i pościgów okraszona jest aktualnym problemem dotyczącym pośrednio lub bezpośrednio nas wszystkich. Po osadzeniu filmu we właściwych mu realiach przystępujemy do akcji właściwej, a ta jak za starych dobrych czasów pędzi na złamanie karku, jest sprawnie zrealizowana, widowiskowa i mało prawdopodobna. Len Wiseman w scenach akcji wprawę ma (obie części "Underworld") jednak czasami przesadza, czyniąc z bohatera nadczłowieka, radzącego sobie z F-35 za pomocą ciężarówki czy samochodem rozwalającego śmigłowiec. Zdaje sobie sprawę, że już w samej konwencji kina akcji zawiera się negacja realizmu scen, bez której nie byłoby efektowności, ale trzeba znać pewien umiar. Jednak poza scenami mocno naciąganymi kryje się najczystsza, męska rozrywka, której zadaniem jest wgniecenie widza w fotel i zapewnienie mu ponad dwugodzinnego rajdu po brzegi wypełnionego akcją. Twórcy nie ukrywają, po co i dla kogo jest ten film, nie roszczą sobie praw do artystycznego wizji i skupiają się na ciągłości cyklu. Kolejne sceny są okraszone dowcipnymi komentarzami (prym wiedzie walka McClane'a z Mai Lihn), podział między dobrymi a złymi jest wyraźny, słowem "Die Hard 4.0" umiejętnie korzysta z nieśmiertelnych wzorców nadanych w poprzednich częściach cyklu przez Johna McTiernana. Sama postać McClane'a też się nie zestarzała, ba, nawet odżyła na tle metroseksualnych i sterylnych herosów ostatnich czasów, to wciąż ten sam twardy glina (swój chłop, chciałoby się rzec), używający prostych, sprawdzonych metod, mający w dupie technikę i wszelkiego rodzaju kompromisy. Jego archaiczność jest w tym przypadku zaskakująco odświeżająca. Sebastian Pytel
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Szklana pułapka" to jedna z najsłynniejszych i zarazem najlepszych serii filmów akcji. Sukces zawdzięcza... czytaj więcej
"Szklanej pułapki 5" nie będzie, już nakręcono taki film. Zgodnie z logiką cyklu John McClane (ratował... czytaj więcej
John McClane powraca po ponad 10-letniej przerwie. Niestety przez ten czas nie wiodło mu się najlepiej.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones