Recenzja filmu

R-Point (2004)
Su-chang Kong
Woo-seong Kam
Byung-ho Son

Lost Patrol

Azjatyckie kino cieszy się coraz większą popularnością na całym świecie. Również w Polsce po sukcesach <a href="http://www.filmweb.pl/Film?id=35065" class="n"><b>"The Ring - Krąg"</b></a> oraz <a
Azjatyckie kino cieszy się coraz większą popularnością na całym świecie. Również w Polsce po sukcesach "The Ring - Krąg" oraz "Dark Water" dystrybutorzy coraz chętniej decydują się na wprowadzenie do kin azjatyckich tytułów. Swoje premiery będą miały niebawem "The Twilight Samurai" i "The Hidden Blade" Yoji Yamady, "Bunshinsaba" oraz szalone "Kung Fu Hustle" Stephena Chow. Zanim to jednak nastąpi fani azjatyckiej kinematografii mogą zapoznać się z horrorem wojennym "R-Point", który w rodzimej Korei okazał się sporym sukcesem. Niestety, moim zdaniem, nie jest to produkcja udana. Rok 1972. Wojna w Wietnamie zbliża się do końca. Pewnego wieczoru koreańska jednostka przechwytuje tajemnicze sygnały radiowe od żołnierzy wysłanych pół roku wcześniej na teren Wietnamu i uznanych za zaginionych. Z niewyraźnej informacji wynika, że żołnierze znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie. Na ratunek towarzyszom broni wysłany zostaje specjalny oddział pod dowództwem porucznika Choi Tae-In. Na granicy obszaru R-Point, w którym mają wykonać swoje zadanie, żołnierze odnajdują kamienny nagrobek ze złowrogim napisem: "Stąd nie ma powrotu. Ten, kto przelewa krew innych, nigdy nie wróci". Streszczenie, zwiastun oraz plakaty dają widzom nadzieję na intrygującą i trzymającą w napięciu produkcję łączącą w sobie konwencję kina wojennego z horrorem. Niestety, o "R-Point" znacznie lepiej się czyta, niż faktycznie ogląda sam film. W swoim debiucie reżyserskim Kong Su-Chang kładzie głównie nacisk na klimat i atmosferę całej historii. Bohaterowie "R-Point" znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale do końca nie wiadomo, z czym tak naprawdę przyszło im walczyć. Niezrozumiałe, tajemnicze zjawiska budzą lęk i przerażenie żołnierzy, a do pewnego momentu również i widza. Niestety, bardzo szybko ten stan mija a z ekranu zaczyna wiać nudą. Film jest przede wszystkim za długi i miejscami mocno przegadany. Ponadto żołnierze zachowują się, delikatnie rzecz biorąc, dziwacznie. Mimo, iż zdają sobie sprawę z zagrożenia, nie słuchają rozkazów, samowolnie odłączają się oddziału, a przede wszystkim ciągle się ze sobą kłócą przypominając bardziej grupę nastolatek na biwaku, niż zaprawionych w bojach weteranów. W rezultacie widzowie w pewnym momencie przestają brać ich poważnie a nastrój grozy pryska bezpowrotnie. Rozczarują się również ci, którzy do ostatniej minuty filmu będą oczekiwali rozwiązania tajemnicy obszaru "R-Point". Kong Su-Chang informuje nas jedynie, że nad miejscem ciąży klątwa, ale przyczyny jej pochodzenia aż do samego końca pozostają dla nas tajemnicą. Jak dla mnie, to stanowczo za mało. Od strony technicznej "R-Point" prezentuje się okazale. Film wyróżnia się doskonałymi, budującymi mroczny klimat zdjęciami autorstwa Seoka Hyeong-Jinga. Dzięki umiejętnie poprowadzonej kamerze i kilku trikom Hyeong-Jing wywołuje u nas dreszcze w sytuacjach, kiedy na ekranie teoretycznie nie dzieje się nic strasznego. "R-Point" to solidnie wykonana produkcja, której autor miał pomysł na scenariusz, ale nie za bardzo umiał go rozwinąć. Historia bardzo szybko się gmatwa, a dziwaczne zachowanie bohaterów sprawia, że nie jesteśmy w stanie na serio przejąć ani ich losami ani fabułą. Jeśli "R-Point" ma być pierwszym waszym spotkaniem z azjatyckim horrorem sugeruję go sobie odpuścić. Duchy, demony pod postacią długowłosych nastolatek, tajemnicę i nastrój grozy znajdziecie w wymienionych na początku tekstu znacznie lepszych produkcjach Hideo Nakaty.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W roku 1972 wojna w Wietnamie zmierza ku końcowi. CHOI Tae-in dręczy poczucie winy za śmierć swoich... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones