Recenzja filmu

Córka prezydenta (2004)
Forest Whitaker
Katie Holmes
Michael Keaton

Mała księżniczka

Dla każdego ojca, jego córeczka jest księżniczką. A przynajmniej powinna być. Uwielbia kupować jej prezenty - misie i lalki, gdy jest mała, sukienki, książki - gdy jest starsza. Kocha ją
Dla każdego ojca, jego córeczka jest księżniczką. A przynajmniej powinna być. Uwielbia kupować jej prezenty - misie i lalki, gdy jest mała, sukienki, książki - gdy jest starsza. Kocha ją bezgranicznie i ma nadzieje, że zawsze będzie jego małą dziewczynką. Pomyśleli teraz Państwo, że pisząc te słowa, piję do ojca tytułowej "Córki prezydenta"? A figę! Tym tatą jest Forest Whitaker, reżyser filmu, popularny aktor, znany starszym widzom z "Plutonu", a młodszym z "Telefonu". A córką 9-letnia Sonnet Noel, która w filmie gra rólkę "dziewczynki, która się śmieje". Historię zaczyna i kończy narracja z offu. Po doborze słów i tonie głosu można się szybko domyślić, iż mamy do czynienia z bajką. I tak film należy traktować - jak piękną bajkę, w której dziewczynki mogą jeść co wieczór tort czekoladowy i nie mieć nadwagi, w której na bal idzie się w sukience od Very Wang (cena od 10 tyś. dolarów za sztukę), w której ludzie się kochają i są dla siebie mili, nie krzyczą na siebie, a gdy już się kłócą, to zaraz się godzą. I w której, wreszcie, marzenia się spełniają i wszystko dobrze się kończy. Na serio, przebrnąć się przez to nie da. Oglądając "Córkę…" nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że została nakręcona tylko dla jednego widza - Sonnet Noel. Whitaker nie wychodzi poza bajkową konwencję, ale to nie jest wcale zarzut. Przeciwnie, to plus, ponieważ zderzenie fantazji z rzeczywistością bywa - zwłaszcza w kinie - bardzo bolesne. Można by zarzucić, że bohaterowie są płytcy, przedstawieni dość schematycznie oraz słodcy do przesady. Ale byłby do zarzut niesłuszny. Po pierwsze, dlatego że w bajkach tradycyjnie postacie są przedstawiane prosto, stereotypowo, a po drugie, dlatego że adresaci filmu, czyli kilkuletnie dzieci nie rozumieją psychologicznych niuansów. Stereotypowość widać też w obrazkach, które przywodzą na myśl filmy z lat. 50 i 60. Wizualnie i fabularnie film Whitakera przypomina trochę piękny tort, robiony według starej receptury babuni. Niestety, gdy odrapie się cały lukier i spojrzy chłodnym wzrokiem, jest on zwykłym ciastem z kremem, banalną opowiastką, o dorastającej dziewczynce, która jest wyjątkowa, a wcale nie chce taka być. Chce być zwykłą, prostą studentką, cieszyć się wolnością i szaleć z przyjaciółmi w college'u. Dużo się nauczy, nie tylko na wykładach, pozna smak pierwszej miłości. Na końcu zrozumie, kim jest i czego chce. Tylko że to też nie jest zarzut, bo właśnie takie właśnie historie-bajki opowiada się małym dziewczynkom. Bez zdejmowania lukru. By mogły spokojnie zasnąć, gdy za oknem słychać krzyki kłócących się ludzi, hałasujące samochody lub sygnał karetek pogotowia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmowcy ostatnimi czasy starają się przekonać widzów, że życie córki prezydenta to prawdziwa katorga.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones