Recenzja wyd. DVD filmu

Czarodziej Gore (1970)
Herschell Gordon Lewis
Ray Sager
Judy Cler

Mam wrażenie, że nie jesteśmy już w Kansas...

Twórczość Herschella Gordona Lewisa można kochać lub nienawidzić. Osobom z pierwszej grupy zaręczam, że nie uświadczą wiele ciekawszych widowisk od "Czarodzieja Gore", pozostałym zalecam
Specjaliści od marketingu pracujący przy "Pile" czy "Hostelu" zdają się nie zauważać, że reklamowane przez nich filmy nie są pierwszymi, w których krew i flaki przelewają się hektolitrami. To wszystko już było. "Tortury i terror zawsze fascynowały ludzkość" - wyznaje w jednej z pierwszych scen "Czarodzieja Gore" magik Montag, a dowód temu daje nawet historia kina, bo już u jego źródeł (w 1916 roku) powstał pierwszy film zawierający cechy, które w późniejszym czasie stały się charakterystycznymi elementami produkcji określanych mianem "splatter". "Nietolerancja" jest jednak zaledwie grzecznym wstępem do konwencji, którą w pełni rozwinął Herschell Gordon Lewis, autor "Święta krwi" uznawanego za pierwszy pełnoprawny splatter w historii.

Siedem części "Piły" stworzonych rok po roku dostarczyło niewielu fabularnych wariacji. W pewnym sensie jest to siedem takich samych filmów (może z wyłączeniem pierwszej części) z zaledwie kosmetycznymi zmianami. Dla porównania, Lewis na przestrzeni podobnej długości czasu powołał aż dwadzieścia sześć niskobudżetowych obrazów, z czego znaczna część powstała na bazie oryginalnych i jak na drugą połowę lat 60. wyjątkowo brutalnych scenariuszy. "Czarodziej Gore" jest w tym zbiorze jedną z bardziej znanych pozycji i zdecydowanie najbardziej absurdalną. Tytuł jest oczywistym odniesieniem do "Czarnoksiężnika z Oz", ale Montag bynajmniej nie jest przestraszonym, maluczkim człowieczkiem przejmującym rządy nad baśniową krainą za pomocą oszustwa. Jego występy są masakrą z udziałem publiczności, ale odcinane na żywo kończyny regenerują się szybciej niż u Wolverine'a i ochotniczki schodzą ze sceny w jednym kawałku. Na tym jednak nie koniec, niedługo później, w niewyjaśnionych okolicznościach, sceniczne okaleczenia odnawiają się, ale tym razem ze skutkiem śmiertelnym.

Czary Montaga są imponujące nawet jak na współczesne czasy. Rzadko widuje się na ekranie mózg wyciągnięty przez wydrążoną ogromnym gwoździem dziurę i wpychanie oczu do wnętrza opustoszałej głowy czy też żołądek przebijany prasą hydrauliczną. Herschell Gordon Lewis nie był jednak w pełni zadowolony z końcowego efektu urzeczywistnienia swojej krwawej wizji. Napięty budżet i grafik dostosowany do m.in. czasu rozkładu wykorzystywanych przy produkcji ciał martwych owiec nie pozwoliły na realizację wszystkich zwyrodniałych fantazji, ale w moim odczuciu podobną pomysłowością wykazało się bardzo niewielu twórców filmów gore i nawet nie przeszkadza mi, że realizm drastycznych scen jest znikomy.

Niech was nie zmylą moje zachwyty nad "The Wizard of Gore" - nawet najlepsza produkcja Lewisa nie wychodzi poza standardy filmu klasy Z. Aktorzy grają fatalnie; Montag próbuje straszyć widzów zmarszczonymi, krzaczastymi brwiami, które realizator zdjęć kadruje z pominięciem połowy twarzy postaci; operator w ogóle zdaje się być świeżo po kręceniu wiejskiego wesela i prawdopodobnie nawet nie zdążył wytrzeźwieć; równie chaotyczna, nieadekwatna do wydarzeń na ekranie jest muzyka; od strony technicznej właściwie każdy jeden element filmu jest wykonany karygodnie. Główne wymaganie stawiane przed splatterem jest jednak zgoła inne - ma być dużo, szybko i boleśnie, a w tym zakresie Lewis osiąga w "Czarodzieju Gore" mistrzostwo świata. Film nie odstrasza absolutnym brakiem fabuły, a jednak treść nie ośmiela się zakłócać tego, po co świadomy widz przybył - krwawej rzeźni.

David Copperfield mógłby się wiele nauczyć od zabójczego magika, który przy całym swoim przerysowaniu jest jednocześnie intrygujący (przypomina nieco Legendre z "Białe zombie") i kojarzy się z samym autorem "Czarodzieja Gore". Przed każdym ze spektakli Montag wygłasza mowę pobudzającą rządzę brutalnej śmierci wśród widzów, rozpala ich, ale nie pozostawia bez zaspokojenia podsyconej potrzeby. Podobnie jest z Lewisem i jego publicznością, której reżyser na przestrzeni wielu lat dostarczał mnóstwa brutalnej rozrywki. W końcówce filmu magik przemawia w studiu telewizyjnym do widzów przed ekranami, próbuje ich zahipnotyzować, wciągnąć do swojego świata, ale czy nie jest to w rzeczywistości zaklęcie, które rzuca widzowi sam Herschell Gordon Lewis? Jeżeli kupujecie tego rodzaju zabawę, "Czarodziej Gore" dostarczy jej wam więcej niż większość splatterów. Jeżeli nie, wyłącznie stracicie czas.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones