Recenzja filmu

Sukces (2003)
Marek Bukowski
Bartosz Opania
Wojciech Siemion

Marek Późny polską Amelią Poulain

"Sukces" to rodzima tragikomedia (w formie zbliżonej nieco do "Amelii") – bardzo dobry film, jakich mało w polskich kinach. Opowiada przygody Marka Późnego, zwykłego z pozoru mężczyzny
"Sukces" to rodzima tragikomedia (w formie zbliżonej nieco do "Amelii") – bardzo dobry film, jakich mało w polskich kinach. Opowiada przygody Marka Późnego, zwykłego z pozoru mężczyzny trudniącego się aktorstwem. Nie sposób jednak streścić w tym miejscu fabuły, gdyż jest ona całkiem obszerna. Dość powiedzieć, że lwia część filmu kręci się wokół wątku miłosnego, będącego motorem napędzającym wszystkie późniejsze wydarzenia. Dodać zaś, że jest interesująca czy ciekawa, to zdecydowanie za mało. Marek Bukowski porusza temat bardzo ważny dla każdego Polaka – osiąganie sukcesu. Jak to zrobić? W filmie nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie, lecz nie ono stanowi kwintesencję fabuły. Powinniśmy raczej się zastanowić: "Czym dla nas jest sukces?" A potem pomyśleć, czy tak jak Marek Późny nie zabieramy się za to ze złej strony. Tak oto polski "ofsajdowy" film zmusza nas do rozmyślań na tematy jak najbardziej komercyjne, nie ściągając na siebie ton patosu i wymuszonej powagi. Czyż nie na to czekaliśmy przez kilka ostatnich lat? W "Sukcesie" występuje trójka bardzo utalentowanych aktorów: Krzysztof Banaszyk (dorosły Marek), Ewa Bukowska (Marta), no i Bartosz Opania (Wiktor). Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeśli napiszę, że to między innymi dzięki nim (a raczej ich świetnej grze) zostajemy wprowadzeni w klimat, więcej – w świat tego niecodziennego filmu. Jesteśmy świadkami dorastania młodego Marka, jego pierwszej (niechcianej) miłości, buntu przeciwko wszystkiemu i wszystkim, czy wreszcie przełomu i rozmów z Bogiem. Jego droga do szczęścia i sukcesu naszpikowana jest interesującymi i często zabawnymi sytuacjami. Dzięki sugestywnej grze Krzysztofa Banaszyka wydaje się czymś więcej niż tylko historią życia Marka Późnego – staje się półtoragodzinnym rozdziałem naszej egzystencji, w którym własne smutki, radości czy nawet uciechy dzielimy z wyimaginowanym bohaterem – rzecz niezwykle rzadka w polskim kinie. Od strony technicznej nowy film Marka Bukowskiego prezentuje się bardzo dobrze. Największe brawa należą się Markowi Dawidowi, autorowi zdjęć oraz Andrzejowi Smolikowi, twórcy większości muzyki pojawiającej się w filmie. I o ile każdy z nich oddzielnie spisał się nieźle, o tyle połączeni w cudowną całość przechodzą samych siebie. Za sprawą konsekwentnego montażu przenoszą widza w rodzaj niespełnionego marzenia, snu, z którego nie chcemy się obudzić. Wspomnieć należy również o ujęciach filmowanych zwykłą, amatorską kamerą (lub przynajmniej na takie stylizowanych). Mogłoby się wydawać, że w nowoczesnym filmie nie ma miejsca na ten archaiczny wręcz sprzęt. Jednak sceny te nadają "Sukcesowi" bardzo osobisty charakter, chwilami czujemy się, jakbyśmy oglądali własne taśmy z dzieciństwa. Na uwagę zasługuje także genialnie skomponowana scena poznania się Marty i Marka. Kamera wirująca wokół bohaterów, niesamowita muzyka oraz dialogi płynące w tle, mimo iż postacie nawet nie otwierają ust... Zdecydowanie najpiękniejsze ujęcie, jakie przyszło mi oglądać w jakimkolwiek filmie podczas mojego krótkiego życia. Film kwalifikujący się jako dramat/tragikomedia powinien również bawić widza, w przeciwieństwie jednak od odmóżdżających dzieł pana Lubaszenki (m.in.) powinien robić to w sposób bardziej subtelny, reprezentować wyszukany humor, a nie tanią błazenadę. W "Sukcesie" mamy przyjemność śmiać się z żartów graniczących prawie z absurdalnymi, angielskimi dowcipami, jednak gdybym miał porównywać film Bukowskiego do jakiejkolwiek innej produkcji, byłaby to z pewnością wspomniana już wcześniej "Amelia". Podsumowując, autorka scenariusza, Agnieszka Krakowiak prezentuje nam humor lekki, przyjemny, można by rzec "nieszkodliwy politycznie", lecz także wymagający od widza pewnego obeznania w historii naszego kraju jak również jego obyczajów. Skreśla to praktycznie szanse tego filmu za granicą. Niestety, "Sukces" niepozbawiony jest usterek. Reżyserowi brakuje Jeunetowskiej dbałości o detale, co sprawia, iż co jakiś czas widza odrywa od filmu jakiś psujący wrażenie szczegół. Tak, wiem, jest to czepianie się, jednak wcale nie na siłę, a zastrzeżenia budzi również wątek Winnetou – wydaje się banalnie płytki przy całej reszcie fabuły. "Sukces" to film, który wypełnia człowieka radością i sympatią do otaczającego nas świata. Po 15 minutach życzymy bohaterowi jak najlepiej, potem, jeśli pozwolimy się porwać emocjom, i będziemy gotowi "odlecieć" w stronę filmu, zapominając o bożym świecie, czeka nas półtorej godziny niezapomnianej przygody, która sprawi, że na nowo poznamy świat i otaczających nas ludzi. Dawno nie mieliśmy tak dobrej produkcji (przemilczmy "Dzień świra" i "Ediego", i cofnijmy się w czasie aż do "Długu") traktującej o nas i naszym społeczeństwie. "Sukces" to świetny scenariusz, majstersztyk montażu, piękne zdjęcia i muzyka oraz bardzo dobra gra aktorów. Czegóż więcej chcieć od filmu? I to rodzimej produkcji? Pozycja godna polecenia wszystkim poszukującym nutki optymizmu w ich codziennym życiu.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Lubię Marka Bukowskiego. Uważam go za znakomitego aktora i ubolewam, że tak rzadko mamy okazję oglądać go... czytaj więcej
Dominik Kubacki

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones