Recenzja wyd. DVD filmu

Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968)
Sergio Leone
Charles Bronson
Henry Fonda

Martwi ludzie boją się bardziej

<b>"<a href="fbinfo.xml?aa=4406" class="text">Pewnego razu na Dzikim Zachodzie</a>"</b>, jeden z najlepszych filmów <a href="lkportret.xml?aa=12503" class="text">Sergio Leone</a> i jeden z
"Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", jeden z najlepszych filmów Sergio Leone i jeden z najlepszych westernów w historii gatunku ukazał się właśnie w Polsce na dwóch płytach DVD. Ze względu na zawartość krążków jak również na wygląd opakowania z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że "Pewnego razu..." to jeden z najlepiej wydanych obrazów, jakie miałem przyjemność oglądać w tym roku. Zrealizowany w 1969 r. film jest ostatnim westernem w dorobku Leone (później mistrz współpracował przy "Lonesome Gun" oraz "Genius", ale oficjalnie nie był ich reżyserem). Obraz powstał niejako na zamówienie. Pod koniec lat 70. Leone zabiegał o pozyskanie producenta, który zgodziłby się sfinansować jego następny film "Dawno temu w Ameryce", o którego realizacji marzył już od dłuższego czasu. Trafił m.in. do studia Paramount, które wyraziło zainteresowanie dramatem gangsterskim, ale postawiło warunek - Leone musiał wpierw nakręcić dla nich western (układ nie okazał się wiążący. 'Dawno temu w Ameryce' sfinansowało ostatecznie WB). I tak powstał pomysł realizacji "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie". Pomysłodawcami fabuły obok samego Leone byli Bernardo Bertolucci i Dario Argento. W wyniku ich pracy powstał obraz, który w niezapomniany sposób pokazuje nie rozkwit, ale schyłek epoki Dzikiego Zachodu. Akcja toczy się wokół kobiety o imieniu Jill McBain, która z Nowego Orlanu przybywa na Zachód, aby zamieszkać ze swoim świeżo poślubionym mężem. Niestety, po przybyciu do miasta dowiaduje się, że zarówno on, jak i jego dzieci zostali brutalnie zamordowani. O zabójstwo podejrzany jest miejscowy rabuś Cheyenne, jednak widz od początku wie, że prawdziwym sprawcą jest niejaki Frank, złoczyńca pozostający na usługach Mortona - kolejowego barona, który zamierza położyć tory na ziemi należącej do Jill. W tym samym czasie wmieście pojawia się tajemniczy człowiek o pseudonimie Harmonica. Nikt nie wie, kim jest i skąd się wziął. Wiadomo jedynie, że jest szybkim strzelcem i ma z Frankiem rachunki do wyrównania... "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" trwa 159 minut, ale w przeciwieństwie do wielu współczesnych filmów każda minuta obrazu jest ważna. Fabuła rozwija się powoli. Obraz daje nam możliwość zaznajomienia się z bohaterami, z dokładnym ich poznaniem. Tu nie ma żadnego pośpiechu. Otwierająca film scena, w której trzech rzezimieszków, czeka na pociąg jest niesamowita. Pozbawiona muzyki, ilustrowana dźwiękami otoczenia sekwencja, w której jedyną kwestię wypowiada pracownik stacji kolejowej, teoretycznie powinna być nudna, w rzeczywistości ogląda się ją z olbrzymim zainteresowaniem. I tak jest z całym filmem. Leone niczego nie przyspiesza, wręcz przeciwnie unika wszelkiego rodzaju sztucznych 'przyspieszaczy'. W filmie dominują długie ujęcia, charakterystyczne dla Leone zbliżenia pokazujące oczy głównych bohaterów. Ciekawie prezentuje się Dziki Zachód przedstawiony w "Pewnego razu...". Leone odszedł od romantycznego wizerunku kowboja i pokazał schyłek epoki. Bohaterowie filmu w większości przypadków są zmęczeni, brudni, nieogoleni i daleko im do wizerunku szlachetnego obrońcy uciśnionych, jaki kojarzony był z Johnem Waynem. Również 'portret' kolei odbiega od tego, który znamy z wcześniejszych filmów. Do czasów "Pewnego razu..." Żelazny Koń był symbolem postępu, cywilizacji, kojarzone z nim było wszystko to, co dobre. U Leone to właśnie kolej staje się pośrednią przyczyną nieszczęść, jakie spadają na rodzinę McBainów. Zwróćcie również uwagę, kto wcielił się w postać głównego złoczyńcy w filmie. Rolę Franka odtwarza Henry Fonda, który tutaj po raz pierwszy w życiu zagrał "czarny charakter". I to jak zagrał. Rola Franka jest w moim przekonaniu jedną z najlepszych kreacji w jego karierze. Pisząc o "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" nie sposób nie wspomnieć o muzyce autorstwa Ennio Morricone. Ścieżka dźwiękowa tego filmu to temat na zupełnie oddzielny i wcale niekrótki tekst, zatem ja ograniczę się tylko do dwóch słów - JEST WSPANIAŁA. Wróćmy jednak do tematu niniejszej recenzji, czyli do wydania DVD. Jak już mówiłem, płyta, która na naszym rynku ukazuje się nakładem ITI Film Studio jest jedną z najlepszych i najładniejszych, jakie miałem przyjemność recenzować (aż chce się postawić na półkę). Płyty znajdują się w eleganckim kartonowym pudełku, które ponadto mieści się w równie eleganckim etui. Pierwszy krążek to oczywiście film oraz komentarz. Na potrzeby wydania DVD cyfrowo poprawiono obraz oraz dźwięk, który dostępny jest w formacie DD 5.1 (wersje z lektorem DD 2.0). Na płycie zabrakło polskiego lektora. Film obejrzeć można tylko w wersji z napisami. Napisami opatrzone zostały również dodatki znajdujące się na 2 płycie. Obraz jest ostry i wyraźny, z bardzo dobrymi kolorami. Pod koniec daje się zauważyć kilka niewielkich błędów w kompresji, ale wychwyci je jedynie niewielka grupa widzów (ja sam dostrzegłem je za 2. razem). Dźwięk również prezentuje się dobrze. Dostępny na pierwszej płycie komentarz jest jednym z najlepszych, jakie miałem okazję wysłuchać. W jego nagraniu wzięli udział historycy filmu - Sir Christopher Frayling i dr Sheldon Hall, reżyserzy - John Carpenter, John Milius, Alex Cox, aktorzy - Claudia Cardinale i członkowie ekipy. Ich wypowiedzi to prawdziwa kopalnia wiedzy nie tylko na temat filmu, czy pracy na planie, ale również samego Sergio Leone, westernu jako gatunku, muzyki itp. Na drugiej płycie znajdują się same dodatki. Obok zwiastuna, galerii zdjęć i biografii twórców znajdziemy tutaj kilka ciekawych dokumentów: "Opera przemocy" - to obszerny materiał dotyczący filmu oraz jego twórców. Z wypowiedzi członków ekipy filmowej oraz archiwalnych nagrań Henry'ego Fondy, czy samego Leone dowiemy się jak przebiegała praca na planie, skąd wziął się pomysł na scenariusz i dlaczego w ogóle Leone zdecydował się na realizację kolejnego w swojej karierze westernu. Dokument "Plon grzechu" porównuje "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" do klasycznych westernów i stara się pokazać, czym obraz Leone różni się od nich. "Cień śmierci" - ten dodatek poświęcony jest aktorom i ich pracy na planie. "Railroad: Revolutionising the West" - ten materiał opowiada historię kolei w Ameryce i roli, jaką Żelazny Koń odegrał w historii i kulturze USA. Pokazuje również, jak wizerunek kolei w obrazie Leone różni się od tego, który do tej pory przedstawiano w westernach. "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" to doskonały film, który został równie doskonale wydany. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom dobrego kina. Do tego filmu wrócicie kilka razy, a eleganckie pudełko będzie ozdobą Waszej kolekcji.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy Sergio Leone przyszedł prosić szefów studia Paramount o pieniądze na swój nowy projekt, usłyszał:... czytaj więcej
Sergio Leone, jeden z najwybitniejszych twórców westernów, gdy pod koniec lat sześćdziesiątych udał się... czytaj więcej
Sergio Leone to prawdziwy geniusz. Bardzo rzadko zdarza się, aby kontynuacja filmu była lepsza od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones