Recenzja filmu

Teoria wszystkiego (2014)
James Marsh
Eddie Redmayne
Felicity Jones

Matematyczne prawdopodobieństwo szczęśliwego życia

"Teoria wszystkiego" to film poruszający i inspirujący, tak jak jego główny bohater. Na tle wielu głośnych, spektakularnych produkcji dzieło Marsha wyróżnia się pewnym wyciszeniem, skupieniem,
Gdyby jedno proste, przyjemne dla oka równanie tłumaczyło wszystkie relacje, jakie zachodzą między ludźmi, życie zapewne byłoby prostsze. Jednakże mnogość historii, przeżyć, emocji, komplikacji czy związków czyni ludzkie życie równie tajemniczym izaskakującym, co kosmos. Odkrywanie jednego i drugiego może być niezwykłą podróżą. W taką właśnie podróż zabiera widzów "Teoria wszystkiego".
Film w reżyserii Jamesa Marsha opowiada historię genialnego fizyka, Stephena Hawkinga. Scenariusz powstał na podstawie powieści pierwszej żony Hawkinga, Jane. To właśnie losy tej dwójki są centralną osią "Teorii wszystkiego", przenoszącej widzów na Uniwersytet Cambridge, gdzie w 1963 roku pewien nietuzinkowy, błyskotliwy student nauk ścisłych poznaje pogodną, rezolutną humanistkę. Pomimo różnic Stephen i Jane z miejsca znajdują wspólny język, dobrze czują się w swoim towarzystwie, a rodzące się między nimi uczucie pełne jest subtelności, świeżości, wzajemnej fascynacji i młodzieńczej radości. Stephen znajduje przy tym w Jane partnerkę szczerze zainteresowaną pasją naukowca, gotową wspierać go w dalszych badaniach. Droga do szczęścia stoi przed nimi otworem.
Wówczas uporządkowany świat Hawkinga brutalnie niszczy choroba. Diagnoza ostwardnieniu zanikowym bocznym i tylko dwóch latach życia to dość, by złamać młodego mężczyznę u progu dorosłości. Kto pomoże mu poradzić sobie zmarazmem, rezygnacją i złością? Oczywiście Jane, która wierząc w siłę miłości, przekonuje go, że muszą być razem, choćby nawet nie mieli dużo czasu. Bohaterowie stają więc na ślubnym kobiercu, a to dopiero początek wspólnego pożycia, które trwać miało dwa lata, a potrwało znacznie dłużej...
Naukowy dorobek Stephena Hawkinga nie stanowi tajemnicy. Prawdziwe fascynujące okazuje się odkrywanie kart prywatnego życia słynnego naukowca, awtaką właśnie możliwość daje "Teoria wszystkiego". To obraz niezwykle intymny, skoncentrowany na emocjach, doskonale zresztą wygranych przez główną aktorską parę. Zasłużenie obsypany nagrodami Eddie Redmayne stworzył genialną, bardzo wiarygodną, nieprzesadzoną kreację, a zadanie miał przecież niezwykle trudne: przedstawić kolejne etapy z życia człowieka, początkowo młodego, świeżo zakochanego i zdrowego, później naznaczonego chorobą, wiekiem i doświadczeniem, a przy tym niezmiennie inteligentnego. Aktor fenomenalnie ukazał całą złożoność odgrywanej postaci, oddając dramat osoby walczącej z fizyczną niesprawnością, aponadto perfekcyjnie połączył pierwiastki fizyczności i emocjonalności. Wśród scen z udziałem Redmayne'a można znaleźć prawdziwe perełki, jak choćby przejmujące ujęcie w szpitalnej wannie, próba pokonania schodów po kolacji zprzyjaciółmi czy też wykład dla naukowców oraz wykład dla amerykańskich słuchaczy.

Na uznanie zasługuje również występ ekranowej partnerki Redmayne'a. Warto przy tym zaznaczyć, że filmowa Jane jest postacią równorzędną Stephenowi, a nie tylko tłem do ukazania jego historii. Reżyser poświęcił pani Hawking dużo uwagi, którąFelicity Jones wykorzystała idealnie, tworząc kreację kobiety silnej wewnętrznie, zdeterminowanej i wytrwałej, a jednocześnie ciepłej, zrównoważonej, cichej i pokornej. Aktorka umiejętnie zobrazowała pojawiające się z upływem lat rozterki Jane i trudy jej codziennego życia. Na wyróżnienie zasługuje choćby epizod wizyty u teściów, łącznie z poruszającą oceną własnych sił i własnej rodziny, jak również rozmowa z francuskim lekarzem.
Co istotne, Eddie Redmayne i Felicity Jones wypadają znakomicie również jako duet. Każde z nich zdaje się doskonale rozumieć partnera i swoją grą wspierać jego kreację, co wkonsekwencji daje widzom szansę ujrzenia jednej z najlepiej zagranych inajciekawszych ekranowych par. Wrelacji między ich postaciami widać całą gamę uczuć i emocji, kształtowaną przez lata wspólnych przeżyć i doświadczeń. Warto podkreślić, że wiele z tych uczuć i emocji zostaje przedstawionych nie poprzez dialogi, ale czyny, gesty, spojrzenia, mimikę. Co ciekawe, z ust głównego bohatera ani razu nie pada słowo "kocham", czy zaś ktokolwiek wątpi, co czuje do Jane? Aktorski tandem Redmayne-Jones prezentuje swoje umiejętności przykładowo w scenie pierwszego spotkania Stephena i Jane, rozrachunku z chorobą tuż po zdiagnozowaniu (w tym mistrzowskiej, milczącej sekwencji gry w krykieta), wyrażenia zgody na pomoc Jonathana, pierwszego pojawienia się wózka inwalidzkiego czy też tablicy komunikacyjnej.


Film Marsha jest więc w istocie spektaklem dwojga wyżej wymienionych aktorów, niemniej role drugoplanowe również zasługują na pochwałę. W pierwej kolejności warto wymienić Davida Thewlisa, który jako mentor, a później długoletni przyjaciel głównego bohatera wypada bardzo wiarygodnie. Prawdziwa, szczera, wierna męska przyjaźń znajduje też odzwierciedlenie w postaci Briana, nakreślonej z dużą dozą humoru i sprawnie przestawionej przez Harry'ego Lloyda. Nie można też pominąć Charliego Coxa, którego Jonathan z dobrodusznym uśmiechem wkroczył w życie państwa Hawkingów.

Obok znakomitej obsady siłą "Teorii wszystkiego" jest scenariusz, który nie pozwala sklasyfikować filmu ani jako produkcjistricte o chorobie, ani jako klasycznego melodramatu, ani jako obrazu popularnonaukowego na temat osiągnięć Hawkinga. Wszystkie elementy zostają wyważone, a na pierwszym planie nieprzerwanie figuruje zwykła-niezwykła para i jej trwająca latami podróż przez wspólne życie, ukazana realistycznie, z odpowiednią dozą wzruszeń, ale bez zbędnej ckliwości iniepotrzebnego patosu, miejscami słodko, miejscami gorzko. Nieodłącznym towarzyszem tej podróży jest piękna muzyka Jóhanna Jóhannssona, idealnie współtworząca klimat opowiadanej historii. Do mocnych stron obrazu Marsha należą także scenografia, kostiumy i charakteryzacja głównego bohatera. Warto też zwrócić uwagę na sekwencje otwierające i kończące film. Na początku obrazu trafnie zestawiono koło wózka inwalidzkiego z kołem roweru, oddając jednocześnie wrowerowym wyścigu ogrom młodzieńczej pasji i energii. Scena końcowa zaś zachwyca mistrzowskim pomysłem na spuentowanie całej historii Stephena i Jane. Wmojej ocenie jest to zakończenie idealne.


"Teoria wszystkiego" to film poruszający i inspirujący, tak jak jego główny bohater. Na tle wielu głośnych, spektakularnych produkcji dzieło Marsha wyróżnia się pewnym wyciszeniem, skupieniem, zaproszeniem widza w kameralny, prywatny mikrokosmos Stephena Hawkinga. To kino mądre, zjawiskowe i bardzo klimatyczne., a przy tym niezmiernie dojrzałe. Kino, które obrazuje, że teoria wszystkiego, postrzegana nie przez pryzmat nauki, ale prozy życia, to w istocie teoria nadziei, siły, wytrwałości, wzajemnego szacunku, wsparcia, miłości i przyjaźni. Teoria życia itego, co w nim dobre i złe, teoria codziennych wzlotów i upadków, sukcesów iprzegranych. Bo przecież dopóki trwa życie, dopóty jest nadzieja.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bardzo trudno nakręcić film biograficzny, a sztuka ta staje się tym trudniejsza, gdy osoba, o której się... czytaj więcej
W pierwszym szeregu bezsprzecznych atutów filmu stoją w pełni zasłużenie nagradzane kompozycje Jóhanna... czytaj więcej
Idąc przez życie, godzimy się stopniowo ze świadomością rzeczy, których nigdy już nie zrobimy, ludzi,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones