Recenzja filmu

Miłość (2012)
Michael Haneke
Jean-Louis Trintignant
Emmanuelle Riva

Miłość aż po grób

2 listopada 2012 roku, do polskich kin wszedł tegoroczny laureat Złotej Palmy na festiwalu w Cannes – "Miłość". Jest to już któryś z kolei film austriackiego reżysera, Michaela Hanekego, który
2 listopada 2012 roku, do polskich kin wszedł tegoroczny laureat Złotej Palmy na festiwalu w Cannes – "Miłość". Jest to już któryś z kolei film austriackiego reżysera, Michaela Hanekego, który został uhonorowany tą prestiżową dla świata filmowego nagrodą.  

W nowym filmie, twórca kontrowersyjnej "Pianistki" oraz "Funny games" zmierza się z tematem miłości, lecz nie takiej, którą znamy na ogół z amerykańskich komedii romantycznych, lecz z miłością ludzi w podeszłym wieku. Centrum historii jest dom, w którym mieszka para starszych ludzi. Anne (Emmanuelle Riva) oraz Georges (Jean-Louis Trintignant) to emerytowani nauczyciele muzyki, wiodący spokojne starcze życie. Wspólnie chodzą na koncerty, słuchają muzyki i opiekują się sobą nawzajem. Lecz pewnego poranka, podczas śniadania, dochodzi do wypadku – Anne na moment traci kontakt z rzeczywistością. Siedząc przy stole z mężem, dostaje udaru.

Jest to powolny poemat o miłości w obliczu śmierci. Wiele scen jest bardzo statycznych. Kamera praktycznie się nie porusza, jakoby sparaliżowana niczym główna bohaterka. Akcja jest bardzo powolna, skupia się na zatrzymaniu ostatnich chwil w życiu przed nieuniknionym. W filmie zastosowany został zabieg inwersji czasowej: na samym początku widzimy, że doszło do najgorszego, policja wkracza do zamkniętego mieszkania, gdzie odnajduje sine zwłoki kobiety obsypane płatkami kwiatów i w sumie już wiemy, kto umarł. Moglibyśmy praktycznie wyjść z kina, ale ten celowy zabieg zmusza nas do zadawania sobie pytania nie takiego jak zazwyczaj, czyli – co będzie dalej, lecz innego, a mianowicie – co do tego doprowadziło? Niewątpliwie skupia to uwagę widza, dzięki czemu wydłużone dialogi i długi czas trwania zwyczajnej czynności, zupełnie nie przeszkadzają w odbiorze filmu. Wręcz przeciwnie, sami chcemy, aby ta chwila trwała jak najdłużej, bo przecież wiemy jak to się zakończy i chcemy przedłużyć chociaż na moment życie zakochanych staruszków.
 
Zakończenie filmu, jak w pozostałych dwóch reżysera, które widziałam, do końca niejasne, otwarte i możliwe do różnego interpretowania. Według mnie sprawia wrażenie urwanego i niedokończonego. Gdy pojawiają się napisy końcowe, w trakcie których nastaje totalna cisza, ma się poczucie, że czegoś zabrakło, lub jest się na tyle zdruzgotanym, że pozostawia ono dużą dozę pesymizmu i usilnie w duszy pragniemy, aby autor zakończył to inaczej. Niestety ten film to nie bajka, to prawdziwe życie, które w przyszłości dotyczyć będzie każdego z nas.

Obejrzenie najnowszego dzieła Hanekego to oczywiście konieczność. Szczerze polecam go wszystkim, którzy są zakochani lub pragną miłości, aby mogli wyciągnąć z tego filmu również lekcje dla siebie na przyszłość i docenić, że mają kogoś obok siebie. Aczkolwiek sądzę, że najbardziej ten film mogą przeżyć osoby starsze i w podeszłym wieku. Czekając na projekcję w kinie, widziałam jak osoby starsze wychodzące z "Miłości" były niezadowolone, wręcz zdegustowane. Nic dziwnego, ja sama jako osoba młoda byłam tym filmem mocno wstrząśnięta, a przez połowę seansu powtarzałam sobie, że bardzo nie chcę być stara. Ten film doprawdy "przygniata".
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W "Miłości" nic nie jest takie, jakie chcielibyśmy, by było. Haneke, w swoim stylu, zdaje się negować... czytaj więcej
Sześć liter, które panują nad światem. Opiewają je poeci, marzą o nich ludzie samotni, karmią się nimi... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones