Recenzja filmu

Malowany welon (2006)
John Curran
Naomi Watts
Edward Norton

Miłość, małżeństwo i... kolejna zaraza

"Malowany welon" można w dużym uproszczeniu opisać jako złożoną historię miłosną umieszczoną na tle zawirowań społecznych w Chinach w latach 20. XX wieku. On, szanowany angielski bakteriolog jest
"Malowany welon" można w dużym uproszczeniu opisać jako złożoną historię miłosną umieszczoną na tle zawirowań społecznych w Chinach w latach 20. XX wieku. On, szanowany angielski bakteriolog jest zafascynowany jej osobą, a dla niej, żądnej dobrej zabawy panny z dobrego domu, to małżeństwo jawi się jako ucieczka spod kurateli despotycznej matki. Jednak po ślubie, gdy zamieszkają w Szanghaju, znudzona małżonka wdaje się w romans z konsulem, co studzi fascynację męża. Podróż w głąb Chin do ognisk epidemii cholery zapowiada zmiany w ich związku. Fabuła oparta na noweli W. Somerseta Maughama z 1925 pod tym samym tytułem, daje szerokie pole do interpretacji. Można odczytać film jako alegorię gorzkiego w skutkach poszukiwania miłości w życiu. Symbol naiwności pragnień czy konsekwencji błędów popełnianych w życiu. Jak kształtuje się rozmiar odpowiedzialności za innych, co daje poświęcenie się dla nauki i jakie są przyczyny odczuwania potrzeby niesienia pomocy bliźnim. W filmie można też odczytać problem dojrzewania do poczucia bliskości drugiego człowieka czy też wiary lub niewiary w możliwość przemiany charakteru. Możliwości z pewnością jest więcej, wynik przemyśleń zainspirowanych tym obrazem zależy od wrażliwości widza. A przecież pozostaje jeszcze aspekt angielskiej lub też w szerszym sensie obcej obecności w Chinach na przestrzeni wieków i jej konsekwencji. Z przyjemnością oglądałam ten film między innymi ze względu na przepiękne krajobrazy chińskiej prowincji, wręcz zapierające dech w piersiach i nie jest to bynajmniej określenie na wyrost. Zdjęcia Stuarta Dryburgha doprawione muzyką Alexandra Desplata oceniam bardzo wysoko. Z przyjemnością również ze względu na przekonującą grę głównych aktorów, którzy sprawnie budują główną oś filmu. Koncentrują widza na swoich pełnych różnorakich odcieni relacjach małżeńskich. Kitty (Naomi Watts), mimo że do końca nie polubiłam, to jednak wierzyłam i rozumiałam jej motywy. Natomiast Walter Fane (Edward Norton) mimo całej swej złożoności nieustannie przywodził na myśl Eisenheima z "Iluzjonisty", być może z powodu nieodgadnionego oblicza, czy posągowego konserwatyzmu. Możliwe też, że wcale nie tak daleko jest bakteriologii do magii. Zasługuje też na wspomnienie świetnie zagrany Charles Townsend (Liev Schreiber), przyczyna tak poważnej w skutki podróży w głąb kontynentu, w rejon epidemii cholery. Świetne aktorstwo! Do tego wiarygodne zakończenie, acz pozostawiające nutę żalu. W końcu kino jest też po to, aby poruszyć duszę.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najtrudniej pisze się o miłości. No bo jak ją zdefiniować? Jakich użyć słów, jaki stworzyć obraz, by... czytaj więcej
Film Johna Currana w niezwykle umiejętny sposób potrafi zamaskować swoją anachroniczność. Udaje mu... czytaj więcej
Nieczęsto można się zetknąć z filmem, który jest lepszy od książki, na podstawie której powstał. Lektura... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones