Recenzja filmu

Ted 2 (2015)
Seth MacFarlane
Mark Wahlberg
Seth MacFarlane

Miś Uszatek, made in USA

Największy grzech "Teda 2" tkwi w zaniku jego charakterystycznej wyjątkowości i unikatowości, które były znakami rozpoznawczymi pierwszej części. "Ted" był opowieścią o rodzinie, przyjaźni i
Kto nie lubi komedii? Ze świecą szukać osoby nielubiącej od czasu do czasu odłożyć na bok poważniejsze produkcje i wielkie blockbustery i sięgnąć po lekki, odprężający film, będący satyrą na nasze zwyczaje społeczne. Takim filmem był "Ted" z 2012 roku. Obraz zgarnął ponad 500 mln dolarów w box offisie, udowadniając, że nie zabrnęliśmy jeszcze w czasy, w których do uzyskania ogromnego wyniku finansowego konieczny jest nadmiar CGI i budżet liczony w setkach milionów (koszty produkcji pierwszego "Teda" są szacowane "zaledwie" na 50 mln USD). Universal Pictures postanowiło więc odciąć kolejny kupon i zdecydowało się na stworzenie kontynuacji filmu, mając nadzieję na ponowny sukces.



Do obsady ponownie zawitał Mark Wahlberg ("Transformers: Wiek Zagłady"), a Seth MacFarlane, który powtórnie zasiadł na stołku reżyserskim, użyczył swego głosu postaci Teda. Mając do dyspozycji główne gwiazdy poprzedniczki, łącznie z samym sobą, MacFarlane miał szansę na zachowanie charakteru oryginału. Niestety, najwyraźniej zapomniał, że opowiadanie tego samego żartu wiele razy nie jest śmieszne, zwłaszcza jeśli jest to żart niesmaczny.

Największy grzech "Teda 2" tkwi w zaniku jego charakterystycznej wyjątkowości i unikatowości, które były znakami rozpoznawczymi pierwszej części. "Ted" był opowieścią o rodzinie, przyjaźni i odpowiedzialności okraszoną niewybrednymi dowcipami i jakże licznymi odwołaniami do popkultury. Czyniło to z niego produkcję innowacyjną, pomysłową i ciekawą. Jednak kontynuacja postanowiła pójść w innym, łatwiejszym kierunku, utwierdzając nas w przekonaniu, że sequele stają się dla Universal Pictures największym i najłatwiejszym źródłem zysku. Niestety w "Tedzie 2" komizm, podobnie jak fabuła, wydaje się całkowicie wymuszony, wprawiając widza w zakłopotanie, gdy ten nie jest pewien, czy dana scena miała w nim wzbudzić wesołość czy raczej politowanie. Sam zaś "morał", który powinien być wymownym podsumowaniem całości, jest wyrwanym z kontekstu i wciśniętym na siłę zdaniem, którego jedynym plusem, jest to, że wypowiadane jest przez głos Morgana Freemana. Nawet on sam wydaje się zażenowany koniecznością gry w "Tedzie 2", ograniczając się jedynie do krótkiego czasu ekranowego i zaledwie kilku kwestii.



Na szczęście i tu znajdzie się kilka bardzo udanych żartów, które z pewnością trafią do fanów pierwszej części. Niestety, nie wystarczą one "Tedowi 2" do osiągnięcia sukcesu porównywalnego z poprzedniczką, zarówno finansowego, jak i artystycznego. Wymuszony humor wraz z całą historią zawartą w filmie jest wymownym dowodem na to, że kontynuacja hitu o wulgarnym pluszowym misiu była nie tylko niepotrzebna, ale i niechciana. Ten stan rzeczy pozostanie niezmienny, dopóki twórcy nie przestaną traktować kontynuacji jako najprostszego sposobu na zysk, polegającego na stałym odcinaniu kuponów.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeżeli "Ted 2" miał ugruntować misiową pozycję w panteonie popkulturowych gwiazd, do których Seth... czytaj więcej
Jest w "Tedzie 2" scena z ogromnym potencjałem. Otóż do sklepu, w którym pracuje tytułowy misiek,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones