Recenzja filmu

Sin City - Miasto grzechu (2005)

Frank Miller jest wybitnym twórcą komiksów i basta, niezależnie od tego, czy  rysuje, czy też pisze scenariusz dla powieści obrazkowej. Jego "Ronin", "Powrót Mrocznego Rycerza" czy właśnie "Sin City: Miasto Grzechu" są uważane za jedne z najlepszych w gatunku graphic novel (komiksy charakteryzujące się dojrzalszym podejściem do tematu, zarówno w treści jak i w formie). Panowie Tarantino oraz  Rodriguez zafascynowani lekturą "Miasta Grzechu" postanowili ożywić statyczne kadry komiksu, poprzez nakręcenie filmu na podstawie owego dzieła. Zaproszono do współpracy również samego Franka Millera, by sprawował pieczę nad warstwą artystyczną całego projektu. Film składa się z trzech różnych historii, które starają się nam przybliżyć mroczne zakamarki "Miasta Grzechu".Z licznych tomów "Sin City" wybrano "Ten żółty drań", "Girlsy, Gorzała i Giwery" oraz "Sin City". Pierwsza z nich opowiada historię gliniarza Hartigana, który przed przejściem na zasłużoną emeryturę postanawia załatwić jeszcze jedną, niedokończoną sprawę. Pragnie uratować pewną dziewczynkę z rąk okrutnego pedofila, będącego synem wpływowego polityka rządzącego miastem. Już na starcie sprawy nie wyglądają za ciekawie, a potem ulegają większym komplikacjom... Potem film ukazuje nam historię Marva, który ma zamiar dowiedzieć się kto stoi za sprawą morderstwa prostytutki o imieniu Goldie. Nie bacząc na ilość przeszkód, które stają na jego drodze, Marv toruje drogę do prawdy zostawiając za sobą ogromną liczbę trupów liczonych w dziesiątkach. Robiąc to w wyjątkowo brutalny i za razem finezyjny sposób... W ostatniej historii poznajemy arkana Starego Miasta. Jest to dzielnica rządzona przez kobiety, którego oprócz tego, że są seksowne i piękne, to tak samo potrafią być zabójcze i bezwzględne. Kruchy rozejm między Starym Miastem o policją "Miasta Grzechu" gwarantuje dziewczynom wolną rękę w prowadzeniu interesów. Niestety, spokój tego paktu zostaje zachwiany i cała ugoda zostanie zerwana. Szykuje się krwawa jatka, która będzie karą dla  nieprzestrzegających zasad... Pierwszą rzeczą, którą watro pochwalić to pieczołowicie oddane realia pierwowzoru. "Sin City" w wydaniu kinowym jest tak samo brudne, zdeprawowane, pełne seksu i wyjątkowej brutalności oraz przemocy. Jest ono domem i ostoją dla skorumpowanych gliniarzy, polityków, zabójców, męt i innych wykręconych degeneratów, z którymi nikt na pewno nie chciałby mieć styczności w realnym świecie. Oglądając film mamy niespotykane wrażenie, iż komiks został ożywiony w sposób perfekcyjny. Każdy kadr, który znalazł się na srebrnym ekranie, jest wizualizacją tego, co znajdziemy w komiksowym pierwowzorze. Wszystko to dzięki wykorzystaniu potęgi współczesnych stacji graficznych, które wygenerowały w całości świat oglądany na ekranie kina. Czymże byłoby takie wielkie widowisko, bez jeszcze większej ilości gwiazd kina, które wcieliły się w role bohaterów "Sin City". Mamy zatem jak zawsze fenomenalnego Bruca Willisa (jako policjant Hartigan), Mickeya Rourke'a (rzeźnik Marv) oraz ponętną i seksowną Jessicę Albę (Nancy Callahan). Poza tym występują tutaj także Elijah Wood, Rosario Dawson, Josh Hartnett, Clive Owen, Benicio Del Toro oraz wiele, wiele innych osób, które znamy ze świata kina. Podsumowując - jest na kogo popatrzeć, czego posłuchać, dzięki czemu oglądamy film z zapartym tchem. Więc czas spokojnie wkroczyć na ulice "Miasta Grzechu", mrocznego miejsca, w którym trudno czuć się bezpiecznie. Adrenalina i ciekawość, zrobią jednak swoje. Za prawdę powiadam, że jest to wycieczka warta grzechu.