Recenzja filmu

Filadelfia (1993)
Jonathan Demme
Tom Hanks
Denzel Washington

Miasto prawa i bezprawia

Andrew Beckett jest wziętym adwokatem pracującym dla jednej z największych kancelarii prawniczych w Filadelfii. Jest też homoseksualistą, o czym nie wiedzą jego pracodawcy. Pewnego dnia okazuje
Andrew Beckett jest wziętym adwokatem pracującym dla jednej z największych kancelarii prawniczych w Filadelfii. Jest też homoseksualistą, o czym nie wiedzą jego pracodawcy. Pewnego dnia okazuje się, że Andrew choruje na AIDS. Przez pewien czas udaje mu się to ukryć, lecz w końcu szefowie orientują się. Adwokat zostaje zwolniony z pracy pod zarzutem niedopatrzenia obowiązków i narażenia klienta firmy. Jednak Andrew domyśla się, co było powodem zwolnienia: jego choroba. Wiedząc, że jest to naruszenie prawa, postanawia wytoczyć proces swojej dawnej firmie. W filmie Jonathana Demme'a, twórcy m.in. "Milczenia owiec", Filadelfia to nie tylko miejsce akcji, to także symbol, symbol walki o sprawiedliwość. Dlaczego? Ponieważ to właśnie w Filadelfii przed dwustoma laty została ogłoszona Konstytucja, dokument, który tę sprawiedliwość miał i ma zapewniać. Filadelfia to miasto prawa, rządzone przez tysiące szeryfów z lśniącymi gwiazdami: prawników, prokuratorów, sędziów. Ale czy naprawdę są to tak krystalicznie czyści obrońcy prawa? Niektórzy tak, inni prawie, a jeszcze inni na pewno nie. Bo Filadelfia tak naprawdę to miasto jak każde inne: ze swoją przestępczością, nietolerancją i walką o pozycję społeczną. Bohater filmu, wzięty prawnik, wkrótce przekonuje się o tym, kiedy pracodawcy, odkrywszy, że jest chory na AIDS, zwalniają go z pracy. Jednak on postanawia walczyć, będąc przekonanym, że sprawiedliwość zatryumfuje. "Filadelfia" wywołała swego czasu spore zamieszanie. Ale i sam temat był i nadal jest kontrowersyjny. A w latach 90. XX wieku, kiedy to o AIDS wciąż nie wiedziano zbyt wiele, temat był szokujący dla opinii publicznej. Co prawda, już wtedy medycyna odkryła, że tą chorobą nie można zarazić się przez dotyk czy pocałunek, ale zwykli ludzie nie byli tego całkowicie pewni, bali się. Tak jak mówi bohater grany przez Denzela Washingtona: "Co chwilę odkrywają coś nowego na temat tej choroby. Teraz słyszę: małe ryzyko zarażenia. Wrócę do domu, wezmę na ręce moją małą córeczkę, a za pół roku okaże się, że była inna droga przekazania wirusa, że przyczepia się do swetra czy buta." Zwykły obywatel nie mający wiele wspólnego ze światem medycyny boi się AIDS, a co gorsza, nie traktuje jej jako choroby, a raczej przekleństwo. W filmie Demme'a dochodzi jeszcze wątek homoseksualny. Główny bohater jest homoseksualistą, więc według ludzi "normalnych" to jego wina, że zaraził się wirusem HIV. Dziś wiemy, że ta choroba dotyka także pary heteroseksualne - i to nawet częściej - lecz wtedy to była "plaga pedałów". I to właśnie dlatego Andrew został zwolniony z pracy. Nie dość, że ma AIDS, to jeszcze jest "pedałem"! "Filadelfia" mówi o nietolerancji w ogóle, obojętnie pod jaką postacią i przeciwko czemu występuje. Reżyser świetnie manipuluje uczuciami widzów (przecież to u niego, a nie u Michaela Manna pokochaliśmy krwiożerczego Hannibala "Kanibala" Lectera). Nie tylko przeciwstawia się nietolerancji, ale także ją ośmiesza. Jednak z drugiej strony pokazuje nam jej podłoże. Ludzie, którzy dopuszczają się jej, boją się o własne zdrowie i zdrowie swoich bliskich. A czy to jest złe? Lepiej się od razu zabezpieczyć niż później żałować. Czy to naprawdę jest złe? Raczej nie. To odnośnie AIDS. A co z homoseksualizmem? W tym wypadku dla jednych jest to bardziej, a dla innych - mniej skomplikowane. W wielu wypadkach brak akceptacji w stosunku do tego zjawiska ma początek w dzieciństwie, kiedy to ojcowie wmawiają nam, że "pedały" są ohydne. Ludzie postrzegają homoseksualistów jako bezwstydnych osobników, którzy obnażają się na ulicy albo chcą ich zgwałcić, gdy tylko nadarzy się okazja. Ale to nieprawda. Jednak ludzie o "normalnej" orientacji seksualnej często uważają, że kiedy gej czy lesbijka obnoszą się publicznie ze swoimi preferencjami, jest to agresywne zachowanie. A jak nazwać – idąc takim tokiem rozumowania – sytuację, w której facet próbuje poderwać w barze albo na dyskotece dziewczynę? Obnosi się ze swoim heteroseksualizmem. Czy nie jest to agresywne zachowanie? Sami musimy sobie zadać pytanie, co jest stosowne, a co nie w naszym społeczeństwie. Demme niczego nam nie sugeruje, po prostu zadaje pytania, na które my sami musimy znaleźć odpowiedzi. Taka bezstronność (no może nie do końca, ponieważ dzięki Hanksowi nabieramy dużej sympatii do jego postaci) to duży plus tego filmu. Podobnie jak obsada i aktorstwo. Andrew Beckett w wykonaniu Toma Hanksa to postać tragiczna, ale także bohater. Mimo że jego wygląd z każdą minutę filmu ulega zmianie, to jednak widzimy, że pozostaje tym samym człowiekiem, który pokochał i nigdy nie przestał wierzyć w prawo i sprawiedliwość. A my razem z nim. Chcemy, żeby wygrał, naprawdę mu współczujemy, a nawet utożsamiamy się z nim. Nic dziwnego, że Hanks dostała za tę rolę Oscara. Trzeba też zwrócić uwagę na rolę Denzela Washingtona. Jego bohater również przechodzi metamorfozę, tyle że wewnętrzną. Może wydawać się to trochę naciągane, ale dzięki naturalnemu talentowi Washingtona przyjmujemy to bez zastrzeżeń. Świetny też jest Antonio Banderas w jednej ze swoich pierwszych hollywoodzkich ról. Z jego postaci, życiowego partnera Andrew, emanuję ciepło, które udziela się widzowi. Postać jakże inna od tych, które zaczął grać później. To ciepło i wzruszenie widać zwłaszcza w scenach z rodziną głównego bohatera, która traktuje go jak bardzo bliską osobę . Wzruszające są także momenty, kiedy Miguel opiekuje się i wspomaga Andrew. Wcale nie wzdrygamy się, myśląc o nich jak o "parze pedałów". Te sceny dodają filmowi uroku, a my zapominamy o nieuniknionym. Bo chociaż Dawid, co jest typowe dla takich filmów, pokonuje Goliata, to jednak z przeznaczeniem nie jest w stanie wygrać. Tak naprawdę wiemy o tym od samego początku. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobiła ostatnia scena, kiedy na pogrzebie Andrew rodzina i przyjaciele oglądają film przedstawiający urywki z jego dzieciństwa. Przypominają nam o tym, że nie umarł homoseksualista czy nosiciel HIV, ale człowiek, zwyczajny człowiek.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nazwa Filadelfia z języka greckiego oznacza: braterska miłość. Same miasto leży w Pensylwanii i było... czytaj więcej
Tolerancja - uznawanie prawa innych ludzi do posiadania poglądów politycznych lub społecznych, gustów lub... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones