Moralność jako choroba przenoszona drogą płciową

Julia Leigh wkracza w świat filmowy z dużym hukiem, debiutując "Sleeping Beauty", dramatem prawdopodobnie erotycznym. Film, oficjalnie wyselekcjonowany na festiwal w Cannes, nie robi jednak
Julia Leigh wkracza w świat filmowy z dużym hukiem, debiutując "Sleeping Beauty", dramatem prawdopodobnie erotycznym. Film, oficjalnie wyselekcjonowany na festiwal w Cannes, nie robi jednak wrażenia na szanownym gremium festiwalowego jury i znika w czeluściach i otchłani zapomnienia. Szkoda, bo historia o śpiącej panience potencjał miała, jednak brak doświadczenia i być może wizji zniweczyła triumf, jaki mógł święcić obraz australijskiej reżyserki.

O tym, jak ciężkie jest życie żaka, przekonuje się Lucy. Panienka z prowincji, nienagannej urody, musi opłacić czesne, czynsz za kilka metrów kwadratowych, i mieć na "miskę zupy". W tym celu  ima się wszelakich zajęć, w ciągu dnia jest pomocą w biurze i królikiem doświadczalnym w "niejasnych" eksperymentach kolegi z uczelni, wieczorami dorabia jako kelnerka w kawiarni. Zajęcia te nie dają jednak upragnionych profitów, a dziewczyna kolejny miesiąc spóźnia się z czynszem, co skutkuje zapowiedzią eksmisji. Szukając kolejnego zajęcia, natyka się na tajemnicze ogłoszenie w gazecie. Informacja jest krótka: poszukiwana ładna, zgrabna, bez nałogów, do obsługi przyjęć. Na rozmowie kwalifikacyjnej okazuje się jednak, że nie jest to tak niewinne zajęcie, jak się wydawało.
 
I na tym powinnam skończyć opis fabuły, bo podejrzewam, że nie obyło by się bez spoilerów. Ale tak naprawdę tego filmu nie da się zrecenzować bez podania dalszego ciągu tej opowieści, bo ciężko go zaopiniować, opierając się tylko na urywku historii. A ocenić trzeba, bo dawno już żaden obejrzany przeze mnie film nie zostawił mnie w miną lekkiego zażenowania i otwartymi ustami, na które cisnęło się jedno pytanie: Ale o co chodzi?
 
O czym właściwie jest film Julii Leigh? O wyzwolonej moralnie i mentalnie nihilistce w ciele eterycznej nimfy, która nie zna słowa "nie". Łatwo poddaje się temu, co jej los przyniesie. Nie ma obiekcji przed eksperymentowaniem na własnym ciele, nie protestuje, gdy przełożona w biurze nią pomiata, nie odmawia kokainy na przyjęciu, nie odmawia obcemu facetowi, ba!, nawet sama oferuje mu zamiast przysłowiowego brudzia – "blow job". Nawet nie do końca niewinna nowa praca z gazety nie wywołuje u niej żadnych dylematów moralnych. Dziewczyna nie ma oporów, aby obsługiwać panów w wieku emerytalnym w stroju Ewy. I nie ma też żadnych ale, kiedy drogą awansu w nowej pracy jest zabawa w tak zwaną śpiącą królewnę. Lucy bez zająknięcia wypija tajemniczą miksturę, zapada w głęboki sen, a panowie w wieku naszych dziadków mogą podziwiać nagą boginką w łóżku, z jednym ale "don’t fuck, only touch". Bohaterka Julii Leigh zachowuje się jak bezosobowa kukła, marionetka w rękach innych, która spokojnie poddaje się temu, co inni jej nakażą, nie buntuje się. Jest wyzbyta jakichkolwiek uczuć, nie płacze nie uśmiecha się, nie złości ani się nie raduje. Ze stoickim spokojem przyjmuje na swoje barki wszytko, co ją spotyka.

Pasywność Lucy można by wytłumaczyć jej alienacją od społeczeństwa, w którym żyje. Nie ma przyjaciół na uczelni, z którymi by dzieliła studenckie troski i radości, współlokatorzy chętnie by się jej pozbyli, w pracy rozmawia tylko z matką przez telefon, a jej jedynymi bliskimi ludźmi są uzależniony od alkoholu Birdmann, który w Lucy widzi ratunek dla swoich potrzeb seksualnych, i Klara – właścicielka firmy, która zatrudnia Lucy do pracy jako sleeping beauty. Wszystkie te czynniki wpływają na to, że dziewczyna gubi się w świecie i nie potrafi odróżnić tego, co jest moralne, od tego, co niemoralne. Samotna i wykorzystywana przez innych zatraca swoją osobowość i zamienia się w apatyczną i bezwładną lalkę, nie okazującą żadnych emocji.
 
"Sleeping Beauty" na pewno nie jest filmem dla każdego, a już na pewno nie jest erotykiem, który chcemy obejrzeć dla wieczornych wrażeń. To film skromny w jakiekolwiek środki przekazu, bez muzyki i rozbudowanych dialogów. Największa rolę odgrywa tu oniryczny klimat filmu, fabuła, która ciągnie się niczym makaron w spaghetti bolognese, tępe obrazy, surowe wnętrze dworku, w którym pracuje Lucy i obskurnej kawalerki Birdmanna, campus studencki, który wyglądem przypomina spacerniak szpitala psychiatrycznego, a nie tętniące życiem studenckim podwórko. Wszyscy w tym filmie są smutni, Lucy, Birdmann, studenci, pracownicy biura i  klienci Klary – jak postacie ze sławetnej bajki Disneya, które pod urokiem złej Królowej przygotowują się do wiecznego snu – jednym słowem ludzie w filmie Leigh przypominają Zombie. Pytanie, czemu tak jest? Próżno jednak szukać na nie odpowiedzi w filmie. Tak naprawdę, oglądając film Leigh, można zadawać wiele pytań, a i tak nie dostanie się nań odpowiedzi. Bo wiele wątków jest tu zaczętych, a nie dokończonych, pytanie czemu? Dlaczego, w jakim celu? Wątek dziwnych relacji Lucy z Birdmanem to tylko nieliczny z nich. Kolejnym jest to, co frapuje nas od momentu, w którym poznajemy drugą z bohaterek, Klarę. Kim jest ta tajemnicza dama, czemu taka kobieta jak ona, z klasą, dystyngowana, znająca zasady savoir-vivru pracuje jako burdel-mama? I tak można by było wymieniać do końca, a im dalej w las, tym gorzej, nie wspominając już o zakończeniu.
 
Na jedna, może dwie gwiazdki w filmie zasługuje Emily Browning, odtwórczyni roli Lucy. To, co niewątpliwie wielu z widzów uzna za wady, mianowicie minimalizm gry tej aktorki, jest niewątpliwie na plus. Mieliśmy już niejeden taki przykład w kinie np. Brody w "Pianiście", gdzie oszczędną grą można udźwignąć cały film. Browning co prawda nie jest przysłowiową różą w bagnie, jakim jest skrypt "Sleeping Beauty", ale prowadzi swoja postać jak doświadczona aktorka. Dystans do samej siebie i swojego ciała, które traktuje nie jak świątynie, tylko produkt, tępy wzrok, twarz wyzbyta wszelkich emocji – takie cechy osiąga tylko wyrafinowana aktorka, a nie żółtodziób, którego emploi aktorskie jest krótsze od dyskografii Miley Cyrus. Niestety to jedyny jasny punkt w tym pełnym dziur scenariuszowych obrazie. 
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones