Recenzja filmu

Perłowy guzik (2015)
Patricio Guzmán

Morze historii

"Perłowy guzik" jest dziełem dotykającym wybitności. Trudno nie zachwycić się niezwykłą umysłową i filmową kulturą autora, wolną od pretensji erudycją, swobodą i subtelnością prowadzenia wywodu.
"Perłowy guzik" Patricio Guzmána nie jest standardowym, obserwacyjnym dokumentem. To filmowy esej, zapis pracy żywej inteligencji, łączącej ze sobą na zasadzie swobodnych skojarzeń filmowe obrazy, podejmującej przy pomocy kina medytację nad grupą problemów wchodzących ze sobą w różne sieci pokrewieństwa. Film otwiera i zamyka obraz wody: kropli wody sprzed tysięcy lat uwięzionej w bloku kwarcu znalezionego na pustyni Atacama – jednym z najbardziej suchych miejsc w Chile i na całej planecie – a kończy obraz oblewającego chilijskie wybrzeże oceanu. Guzmán patrzy na wodę jako na świadka i przestrzeń dwóch wielkich tragedii w historii swojego kraju: zagłady żyjących z morza i na morzu, przemierzających tysiące mil morskich rocznie w swoich łódkach rdzennych mieszkańców chilijskiej Patagonii, zdziesiątkowanych przez europejską kolonizację w XIX wieku; oraz terroru rozpętanego przez dyktaturę Pinocheta, wyrzucającą przeciwników reżimu prostu do morza z helikopterów; bez żadnego wyroku sądowego i śladu w papierach, przez co ich rodziny przez dziesięciolecia dochodzić musiały, co się właściwie z nimi stało.



Guzmán ma do chilijskiej dyktatury osobisty stosunek; zwycięstwo Pinocheta zmusiło go do emigracji z kraju, na wygnaniu skończył swoją monumentalną trylogię "Batalia o Chile" – być może jeden z najbardziej niezwykłych dokumentów filmowych drugiej połowy XX wieku. Pokazuje w nim, korzystając z archiwalnych materiałów, jak w okresie rządów Salvadora Allende narastał w Chile polityczny konflikt, który swój krwawy finał znajduje w zamachu wojskowej junty w 1973 roku. "Batalia o Chile" to film-plakat, silnie zaangażowany po jednej ze stron, mocno perswazyjny i retoryczny. "Perłowy guzik" jest bardziej subtelny i impresyjny.
Guzmán nie prowadzi tu retorycznego wywodu, swobodnie podąża za ciągiem skojarzeń, zestawia ze sobą wypowiedzi ostatnich żyjących rdzennych mieszkańców chilijskiej Patagonii i archiwalne zdjęcia ich przodków z czasów kolonizacji tych terenów; obrazy patagońskiej przyrody i ryciny ze starych książek podróżniczych; wypowiedzi historyków pokazujących, w jaki sposób żołnierze junty zatapiali w morzu ludzi, obciążając ich ciała metalowymi szynami, i zapis prac nurków, znajdujących dziś na dnie oceanu same szyny, czasem z przyczepionymi do nich resztkami ubrań.

Do jednej z takich szyn "przyrósł" guzik z masy perłowej. W zamian za garść takich guzików jeden z patagońskich Indian w latach 20. XIX wieku zgodził się wsiąść na płynący do Anglii statek. Ekspedycja, która go tam zabrała, miała narysować mapę południowego wybrzeża Chile, efekty jej pracy posłużyły późniejszym kolonistom i przyczyniły się do zagłady dziesiątkowanych przez choroby i przemoc rdzennych mieszkańców tych terenów. Sam Indianin, nazwany przez marynarzy Johny Bottom (Jaś Guzik), "z epoki kamienia został przeniesiony kilka tysięcy lat w przód, w erę rewolucji przemysłowej". Gdy wrócił ze swojej podróży w rodzinne strony, mówił już jakąś dziwną mieszaniną angielskiego i swojego ojczystego języka; przestał być Indianinem, nie stał się człowiekiem Zachodu – jego los zapowiadał los tysięcy mieszkańców tych ziem. Historia guzików angielskiego kapitana i guzik należący pewnie do ofiary junty Pinocheta stają się dla Guzmána punktem wyjścia do refleksji nad ciągłością przemocy w historii, nad związkami między jej różnymi, powracającymi w kolejnych stuleciach formami.



Od historii reżyser wychodzi ku metafizyce. Obrazy wody prowadzą go do refleksji nad relacją człowieka z kosmosem. Na pustyni Atacama mieści się jedno z najważniejszych obserwatoriów astronomicznych na Ziemi (Guzmán poświęcił mu swój wcześniejszy film "Tęsknotę za światłem"), pracujący tam astronomowie szukają wody w kosmosie. Część z nich przekonana jest, że na naszej planecie woda wzięła się właśnie z kosmosu, przyniesiona przez kometę. W kosmiczne pochodzenie wody i życia wierzyli też rdzenni mieszkańcy Chile, oddający szczególną część gwiazdozbiorowi Oriona i ozdabiający swoje ciała wzorami przypominający gwiazdy.
"Perłowy guzik" jest dziełem dotykającym wybitności. Trudno nie zachwycić się niezwykłą umysłową i filmową kulturą autora, wolną od pretensji erudycją, swobodą i subtelnością prowadzenia wywodu. Niemłody już twórca po raz kolejny dowodzi, że pozostaje jednym z najświeższych głosów we współczesnym kinie. 
1 10
Moja ocena:
9
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones