Most likely to left the viewer mixed

Na każdą świetną, mrożącą krew w żyłach scenę – taką, w której zabójca zapędza Gaby w ślepy zaułek, taką, gdzie inna postać nie dostrzega oprawcy kryjącego się w cieniu – przypada scena bezmyślna
W dziesiątą rocznicę ukończenia liceum grupa przyjaciół urządza huczną imprezę. Zjazd absolwentów odbywa się w wystawnej willi, należącej do organizatora przyjęcia. Gdy jednak Gaby (Heather Morris), Brad (Ryan Doom) i pozostali goście zjawiają się na miejscu, odkrywają, że pomysłodawca spotkania przepadł jak kamień w wodę. Luksusową kalifornijską rezydencję cicho otula półmrok. Dla krążącego po domu zabójcy to idealny moment na rozpoczęcie łowów.

"Most Likely to Die", najnowszy projekt Anthony'ego DiBlasi ("Last Shift","Lęk"), rozpoczyna i kończy się jak rasowy, post-screamowy teen slasher, choć okazuje też ducha kina grozy lat osiemdziesiątych. Formuła filmu – wymęczona jak koń po westernie, a zarazem budząca nostalgię – znana jest wszystkim: oto opętany obsesją mordu szaleniec kolejno wybija bandę mało rozgarniętych młodziaków. DiBlasi nieco tu mąci. Jego"dzieciaki"zachowują się niedojrzale, lecz na karkach mają grubo ponad dwie i pół dychy. Ciekawy to patent: w gatunku, w którym do ról 17-latków zwykło się zatrudniać aktorów dobijających trzydziestki, postawiono wreszcie na podwyższenie wieku postaci. Nic nie wskazuje jednak, by reżyser wiedział, jakiej rewizji dokonuje. Bardziej niż metahumorem wykazuje się DiBlasi chwiejnością. Kręci horror mocno tchnięty kinem lat minionych, chociaż sam nie jest pewien, jakimi materiałami źródłowymi ostatecznie się inspiruje.

Poza"Krzykiem"Wesa Cravena kształt nadał projektowi też vestronowski"Krwawy odwet". Podstawowy szkielet fabularny wydaje się wprost wydarty z zapomnianego dziś filmu z udziałem Caroline Munro, w którym szkolni przyjaciele także ginęli, mordowani podczas przyjęcia absolwentów. O ile pamięć mnie nie myli, bohaterowie"Odwetu"nie popełniali jednak setek głupstw, a jeśli już, to bezsens sytuacji z ich udziałem nie uderzał tak bardzo, jak w"Most Likely to Die". W jednej ze scen protagonistka postanawia doglądać trupa koleżanki, bo"nie w porządku było by zostawić ją samą". Trup leży, oczywiście, w najciemniejszym, najbardziej ponurym i najbardziej odseparowanym zakamarku willi.

Choć nie tak inteligentna jak, przykładowo, Ginny Field ("Piątek, trzynastego II"), Gaby daje poznać się jako interesująca final girl. Grana przez Heather Morris dziewczyna nosi pewne cechy wspólne z Brittany Pierce, cheerleaderką, w którą aktorka wcielała się w kultowym serialu muzycznym"Glee". Obie postaci cechuje nieodparta słodycz oraz naturalna, niewymuszona charyzma, będąca już atutem Morris – aktorki nieprofesjonalnej. U Gaby sympatyczne usposobienie to jednak tylko składowa całego zespołu rozbieżnych cech. Bohaterka odznacza się humorzastymi wahaniami nastroju, mówi i robi to, na co ma ochotę, czasem ku niezadowoleniu innych. Zaskakujące sprzeczności czynią z niej niebanalną final girl. W scenariuszu Laury Brennan znalazło się miejsce dla jeszcze paru ciekawych postaci, choć szczególną uwagę zwracają na siebie dokazujący na drugim planie, obsadzeni w rolach byle jakich Perez Hilton i Jake Busey. Dlaczego tę dwójkę wciąż zaprasza się do filmowej współpracy – tego zrozumieć nie potrafię.

Niektórzy widzowie narzekać będą na tempo filmu. Znajdziemy w"Most Likely to Die"przynajmniej parę przeciągających się sekwencji, w których czekający w kolejce do wyrżnięcia bohaterowie toczą emotywne dialogi, mające wykazać, jak dawno się nie widzieli, jak bardzo tego żałują, jak bardzo zmieniły się ich życia. DiBlasi zapomniał, zdaje się, pościnać te sceny w pracowni montażysty, a przez pomyłkę do kosza wyrzucił prawie wszystkie krwawe jatki. Film cierpi z powodu niedoboru ostentacyjnej przemocy, lecz dzięki temu niebywale cieszy kilkoma potwornie makabrycznymi momentami: dławieniem kijem golfowym, przecięciem tętnicy szyjnej i powolnym odrywaniem głowy od reszty ciała. Efekty gore w wykonaniu Gary'ego J. Tunnicliffe'a, ucznia Stana Winstona, jeżą włos na głowie. Pod kątem realizacji imponują także ostre zdjęcia, klimatyczne oświetlenie oraz maska mordercy, wyklejona metodą papier-mâché ze zdjęć składających się na szkolną kronikę.

Mimo zręczności warsztatowej niektórych przedstawicieli ekipy realizacyjnej"Most Likely to Die"pozostaje horrorem niedopracowanym. Na każdą świetną, mrożącą krew w żyłach scenę – taką, w której zabójca zapędza Gaby w ślepy zaułek, taką, gdzie inna postać nie dostrzega oprawcy kryjącego się w cieniu – przypada scena bezmyślna i rozczarowująca."Most Likely to Die"umili wieczór miłośnikom filmowego slashera, choć w rankingach najlepszych horrorów roku absolutnie się nie znajdzie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones