Recenzja filmu

Wolverine (2013)
James Mangold
Hugh Jackman
Tao Okamoto

Mroczny obiekt pożądania

Niezaprzeczalnie największą atrakcją jest Hugh Jackman. Oglądając go w "Wolverinie", ma się wrażenie, że żaden inny aktor nie został lepiej dobrany do odgrywanego superbohatera. Czy jest
Kompromis w sztuce to zazwyczaj trucizna, która może zniszczyć nawet najciekawszy projekt. Ale umiejętnie wykorzystany ma szansę stać się znakomitym narzędziem do pogodzenia realiów komercyjnego kina z ambicjami opowiedzenia ciekawej historii. James Mangold okazał się mistrzem kompromisu, dzięki czemu nowy "Wolverine", wpisując się w modę mrocznych opowieści, jest zarazem rozkosznie komiksowy.

Rosomaka spotykamy w najgorszym momencie jego życia. Pogrążony w rozpaczy po śmierci Jean, zaszył się na Alasce, gdzie w spokoju może cierpieć i śnić co noc nowe koszmary z ukochaną w roli głównej. Ale przed swoją naturą, i przeszłością, nie jest w stanie długo uciekać. Za sprawą Yukio trafia do Japonii, gdzie wplącze się w skomplikowaną rodzinną intrygę. Nie dość, że nagle zostanie pozbawiony umiejętności szybkiej regeneracji, to jeszcze obudzą się w nim uczucia, które wydawało się, że dawno już pogrzebał.

Film Mangolda okazał się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Reżyser przez znaczną część sprawnie łączy ze sobą sceny akcji, komiksowe elementy i mroczną historię Logana. Sekwencja na pogrzebie i późniejsze wyczyny na dachu pociągu robią naprawdę niesamowite wrażenie. "Wolverine" stara się bawić widzów sporą dawką przemocy i obrazami masakrowanego na wszystkie sposoby Logana (jest poparzony, postrzelony i pocięty). Ale znalazło się też miejsce dla chwil humoru i atrakcji rodem z zupełnie innej bajki (jak smutna historyjka o niedźwiedziu). Powinno się to wszystko mocno ze sobą gryźć. Tak jednak nie jest. Dzieje się tak wyłącznie dzięki sprawności reżyserskiej Mangolda.

Niestety nie wszystko się udało. Sekwencja finałowa rozczarowuje. Wygląda tak, jakby została zrealizowana przez zupełnie inną ekipę, mającą albo mniej czasu, albo umiejętności. Nawet świetna w innych momentach muzyka Marco Beltramiego w finale traci (nomen omen) pazur, stając się bardzo przeciętnym wypełniaczem.

Natomiast niezaprzeczalnie największą atrakcją jest Hugh Jackman. Oglądając go w "Wolverinie", ma się wrażenie, że żaden inny aktor nie został lepiej dobrany do odgrywanego superbohatera. Czy jest zrozpaczony, wściekły, bezwzględny, ironiczny czy też szlachetny – za każdym razem jest równie wiarygodny. To niebywała sztuka, której w komiksowych adaptacjach ostatnich lat nikt inny nie był w stanie powtórzyć. Tylko on mógł się tak obcesowo obejść z ministrem sprawiedliwości i pozostać w naszych oczach szlachetnym herosem. Tylko on może okazywać emocje w ckliwych scenach i nie wydawać się śmiesznym. Batmana, Supermana, nawet Iron Mana można zastąpić, ale znaleźć nowego Logana byłoby naprawdę piekielnie trudno. Jackman jest nim w stu procentach, co poświadczy każdy, kto obejrzy "Wolverine'a".
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po czterech latach od ostatniego filmu o Loganie/Rosomaku, który podzielił wówczas publiczność na... czytaj więcej
Istnieją dwa wątki fabularne, które pociągną historię każdego superbohatera. Pierwszy to... czytaj więcej
Po średnio udanym (lekko mówiąc) filmie poświęconemu jednemu z kluczowych członków zespołu X-Men,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones