Recenzja filmu

Piętno śmierci (1952)
Akira Kurosawa
Takashi Shimura
Nobuo Kaneko

Nad przepaścią życia

Popularność Akiry Kurosawy oparta jest przede wszystkim na filmach Jidai-geki (pokrótce jest to gatunek filmu, który przenosi nas w czasy feudalne Japonii, a głównymi postaciami są samurajowie)
Popularność Akiry Kurosawy oparta jest przede wszystkim na filmach Jidai-geki (pokrótce jest to gatunek filmu, który przenosi nas w czasy feudalne Japonii, a głównymi postaciami są samurajowie) takich jak "Siedmiu Samurajów", "Ran", "Sobowtór". Każdy z tych filmów cechuje epicki rozmach, ale na szczęście między tymi nagradzanymi produkcjami Kurosawa znalazł odrobinę czasu na film mniej widowiskowy, ale nie mniej ważny i takim właśnie obrazem jest Ikiru. Poniekąd pierwszy tak naprawdę humanistyczny film reżysera z Kraju Kwitnącej Wiśni.

"Ikiru" jest jednym z niewielu obrazów japońskiego reżysera okraszonych w subtelny sposób symbolizmem i filozoficznymi rozważaniami, a wszystko to pod płaszczem prostej i przejmującej historii o zwyczajnym człowieku i jego egzystencjalnej walce w poszukiwaniu celu. Kenji Watanabe (Takashi Shimura), bo tak właśnie nazywa się główny bohater, jest urzędnikiem wyższego szczebla w prefekturze Tokio, gdzie przepracował trzydzieści lat, w tym czasie wyzbył się wszelkich ambicji, żyjąc monotonią dnia codziennego. Świat, który znał i dawał mu poczucie bezpieczeństwa legł w gruzach wraz z diagnozą raka. Pomimo tak ponurego początku nie jest to film, w którym śmiertelna choroba i wizja kilku miesięcy życia jest tanią sztuczką melodramatyczną, notabene śmierć jest początkiem nowego życia. Jest to gorzkie błogosławieństwo służące za impuls do długiej podróży Watanabe ku spełnieniu.

Kurosawa dzieli Ikiru na dwie silnie wytyczone części, gdzie przerwa przychodzi po około dwóch trzecich czasu trwania filmu. Pierwszą rozpoczyna i kończy na głos spoza ekranu narrator, który mówi nam, że Watanabe ma tylko sześć miesięcy życia, a później, że umarł. Druga część to retrospekcje żałobników. Dzięki temu zabiegowi widz ma możliwość obcowania i poznania przemiany samego Watanabe, a także interpretacji jego zawziętości poprzez wspomnienia byłych współpracowników. To co stanowi o sile tego dzieła, to eteryczny symbolizm oraz autentyczność zachowań pozbawiona jakiegokolwiek patosu. Scenariusz umiejętnie prowadzi nas przez różne stany zachowania głównego bohatera. Od wstrząsu i bolesnego uświadomienia sobie o swojej samotności w życiu pozbawionego sensu i napiętnowanego śmiercią. Przez doznania zmysłowych grzechów i hedonizmu nocnego życia w Tokio, podczas których jego przewodnikiem jest przypadkowo spotkany pisarz nazywający siebie wymownie Mefisto (Yûnosuke Itô) i odnalezienie celu, który nada znaczenie jego zmarnowanemu życiu, nieznacznej spuścizny, która uczyni świat lepszym miejscem. I tak jak każdy człowiek potrzebuje bodźca, tak osobistym katalizatorem Watanabe jest młoda współpracowniczka Ohara (Bokuzen Hidari), która pokazuje mu, jak czerpać szczęście z małych radości życia, tym samym Watanabe uczy się tak naprawdę żyć na nowo. W końcu fabuła doprowadza widza do ostatecznego zakończenie zamysłu schorowanego biurokraty i jego samospełnienia. Odzwierciedleniem tego jest jedna z najbardziej wzruszających scen w historii kina. Watanabe w ostatnią noc swojego życia kołysze się na huśtawce wśród spadającego śniegu, który symbolizuje zimę jego życia, i śpiewa piosenkę "Gondola no Uta" z radością, mając świadomość, że dokonał choć jednej rzeczy w swoim życiu, która była dobra w swej postaci i bezinteresowna.

W rolę głównego bohatera wcielił się Takashi Shimura, dając jeden z najbardziej pamiętnych występów w swojej karierze. Perfekcyjnie ukazał człowieka samotnego, którego żona nie żyje, syn jest mu praktycznie obcy, tak samo jak współpracownicy, żyjącego jedynie pracą, która jest dla niego wszystkim, dając mu poczucie bezpieczeństwa. To Shimura swoim kunsztem i osobowością spycha na dalszy plan pozostałych aktorów, a jego wyrazista twarz i język ciała doskonale uchwyciły śmiertelnie chorego biurokratę. Kontrast jest tym większy jeśli porówna się kreację Watanabe do postaci Sambei, potężnego wojownika z "Siedmiu Samurajów", którego jest kompletnym przeciwieństwem. Zadanie tym trudniejsze, że obie role zagrane były już w kwiecie wieku aktora. Właśnie taka umiejętność odegrania ról, schorowanego starca jak i dzielnego samuraja automatycznie wymuszają respekt dla Shimury jako aktora kompletnego i potrafiącego odnaleźć się w każdej roli. Choć do pozostałych bohaterów nie można mieć obiekcji, jednak nie zapadają w pamięci, ale trzeba mieć na uwadze, że to Watanabe jest postacią centralną, a pozostali bohaterowie są jedynie impulsem dla głównego bohatera.

"Ikiru" jest filmem, który wykracza poza sztukę; stając się odbiciem samego życia, zmusza do kontemplacji własnej egzystencji. Nie jest też filmem dla każdego przez swoją długość, która umyślnie kontempluje i stymuluje poetycki symbolizm i estetyczne piękno. Dodatkowo ten niezwykły metafizyczny obraz uświetniony jest wielkim aktorstwem, które na długo zapada w pamięci. Dzięki temu Kurosawa ukazał nam jeden z najbardziej ludzkich filmów jakie kiedykolwiek powstały.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones